Agencja podczas dochodzenia udowadnia coraz to nowe oszustwa niemieckiego producenta samochodów. Prezes Volkswagena Michael Horn, ostatnio przesłuchiwany w amerykańskim Kongresie, przyznał, że przegląd aut, wśród których doszło do manipulacji, może potrwać wiele lat.
Śledczy tym razem poinformowali, że nieprawidłowości dotyczą 75 tysięcy luksusowych modeli. Wcześniej mówiono przede wszystkim o modelach, które były w szerokiej sprzedaży. Łącznie jest ich już jednak ponad 11 milionów. Manipulacje dotyczyły także należących do koncernu Volkswagena Porsche czy Audi.
Agencja Ochrony Środowiska dodatkowo podała, że w wyniku nowych ustaleń niemieckiej firmie może grozić grzywna wynosząca już nie 18 miliardów dolarów, a ponad 21. We wrześniu władze USA poinformowały, że wyniki dotyczące emisji spalin aut koncernu Volkswagena z silnikiem diesla były nawet czterdzieści razy wyższe niż wskazywały oficjalne dane. Sprawą zainteresował się wówczas nawet Biały Dom.
Afera Volkswagena dotyczy ok. 2,4 miliona aut w Niemczech. "Koncern jest zmuszony do zmian"
RUPTLY/x-news
Volkswagen zaprzecza, jakoby spadała mu sprzedaż
Volkswagen zaprzeczył w sobotę informacji gazety "Frankfurter Allgemeine Zeitung" ("FAZ"), jakoby sprzedaż jego samochodów spadła od czasu, gdy przyznał w tym miesiącu, że podawał zaniżone dane dotyczące emisji CO2.
Według "FAZ" spadek sprzedaży jest znaczny; gazeta powołała się na niewymienionego z nazwiska dealera samochodów, który stwierdził, że w interesie zapanował zastój. Skandal z emisją CO2 dotyczy także rocznika modelowego 2016. - Takich samochodów nikt nie chce kupować - twierdzi "FAZ" i dodaje, że zachęty finansowe, oferowane przez Volkswagena, nie wystarczają.
Rzecznik Volkswagena napisał w mailu przesłanym agencji Reutera, że koncern nie potwierdza przytoczonej przez "FAZ" wypowiedzi dealera. Dodał, że informacje pozyskiwane przez koncern w rozmowach z różnymi sprzedawcami, a także dane, którymi dysponuje Volkswagen, "składają się na inny obraz sytuacji w Niemczech".
Zasięg afery to 800 tys. pojazdów
Uwikłany już w skandal z manipulowaniem pomiarami emisji tlenków azotu w swych samochodach niemiecki koncern poinformował na początku listopada, że jego wewnętrzna kontrola wykryła także nieprawidłowości dotyczące ustalania emisji dwutlenku węgla. Wstępnie oszacowano, że w zasięgu tej nowej afery znalazło się około 800 tys. pojazdów, głównie z silnikami Diesla.
Coraz więcej kłopotów Volkswagen ma w Stanach Zjednoczonych. Koncern przyznał w czwartek tamtejszej Federalnej Agencji Ochrony Środowiska, że oprogramowanie służące manipulowaniu pomiarem emisji spalin instalował w znacznie większej liczbie pojazdów z sześciocylindrowymi silnikami Diesla, niż dotychczas przypuszczano.
Pierwotnie była mowa o 10 tys. pojazdów z roczników 2014-2016
Teraz okazało się, że owo oprogramowanie instalowano już w pojazdach z rocznika 2009 i że w sumie problem dotyczy w USA ok. 85 tys. samochodów marki Volkswagen, Audi i Porsche z 3-litrowymi silnikami dieslowskimi.
Brad Stertz, rzecznik Audi, wchodzącego w skład koncernu Volkswagena, przyznał w piątek, że w USA nie informowano o tym oprogramowaniu, mimo że nakazywały to przepisy. Zapewnił jednocześnie, że oprogramowanie to jest legalne w Europie i że nie jest tym samym rozwiązaniem, które Volkswagen stosował w czterocylindrowych silnikach dieslowskich, by rozmyślnie oszukiwać przy pomiarze emisji spalin.
PAP/IAR, abo