Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Anna Wiśniewska 22.02.2016

Plan Morawieckiego. "Dotąd rządzący nie widzieli problemu niskich płac"

Od lat mówię studentom, że dwie trzecie polskich pracowników nie zarabia przeciętnego wynagrodzenia. Rządzący dotąd o tym milczeli, więc to dobrze, że Mateusz Morawiecki przywołał te dane, by pokazać, jaki powinien być kierunek reform - uważa prof. Ewa Leś.

Według niej najbardziej obiecująca w Planie na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju przygotowanym przez Morawieckiego jest zapowiedź, że państwo nie będzie stało obok, lecz zaangażuje się w rozwój inwestycji ekonomicznych i społecznych, oparty także na polskim kapitale i know-how, bo zaniedbania w tej dziedzinie są wieloletnie.

- Plan jest śmiały, koherentny pod względem zarówno diagnozy sytuacji społecznej i gospodarczej Polski, jak też strategii i konkretnych programów, które mają wyprowadzić kraj z pułapek rozwojowych. Jeśli pójdą za tym konsekwentne decyzje i odpowiednie nakłady, pozwoli to rozwijać się Polsce pod względem biologicznym i gospodarczym. Plan pokazuje, że państwo dostrzegło nareszcie swoją rolę jako aktywnego podmiotu w procesach rozwoju demograficznego i ekonomicznego. To właśnie uważam za najbardziej obiecujące - oceniła ekspertka z Instytutu Polityki Społecznej UW, która zasiada również w Narodowej Radzie Rozwoju przy prezydencie.

Zrównoważony rozwój społeczny i regionalny Polski

Jej zdaniem kluczowe jest także położenie nacisku na zrównoważony rozwój społeczny i regionalny Polski, w tym m.in. ograniczenie silnych zróżnicowań terytorialnych i społecznych w dostępie do usług społecznych. Jak zauważyła, konieczna jest też poprawa ich przestrzennej i społecznej dostępności dla rodziny.

- Chodzi zwłaszcza o zwiększenie takich form inwestycji społecznych, jak opieka, edukacja i wychowanie w gminach wiejskich. 80 proc. z nich to pustynie usługowe, gdy chodzi o wczesną opiekę nad dzieckiem - mówiła Ewa Leś.

- Trafnie zdiagnozowano także np. pułapkę średniego dochodu. Od lat mówię na zajęciach studentom, że ok. 66 proc. zatrudnionych otrzymuje wynagrodzenie poniżej wynagrodzenia przeciętnego. Nie słyszeliśmy o tym jednak dotąd od rządzących, więc to dobrze, iż wicepremier Morawiecki przywołał te dane, by pokazać, jaki powinien być kierunek reform i zmian - wskazała.

Wyjście z pułapki demograficznej

Rozwiązanie tej kwestii jest, w jej ocenie, ściśle powiązane z wyjściem z pułapki demograficznej i zapewnieniem bezpieczeństwa demograficznego. Jak mówiła, podniesienie bezpieczeństwa na rynku pracy, ograniczenie umów terminowych, które w Polsce zostały wprowadzone na bezprecedensową skalę, wprowadzenie gwarancji godziwych wynagrodzeń, adekwatnych do wydajności pracy, ale także do kwalifikacji pracowników, pozwoliłoby potencjalnym rodzicom poczuć stabilność materialną, potrzebną do podjęcia decyzji o potomstwie.

- To istotne uzupełnienie głównego programu polityki demograficznej, którego pierwszy krok stanowi świadczenie wychowawcze 500+, a potem – zgodnie z zapowiedziami rządu - kompleksowy program polityki prodemograficznej. Łącznie mają one szansę stworzyć całościowy program polityki pronatalistycznej, prorodzinnej - powiedziała.

Jak wskazała, poszczególne filary planu są ze sobą powiązane, gdyż np. w filarze piątym (rozwój społeczny i regionalny) jest mowa m.in. o wzmocnieniu kapitału ludzkiego oraz społecznego. Jest to konieczne, by realizować gospodarcze filary planu, np. rozwój branż bazujących na wysokich technologiach, w powiązaniu z reindustrializacją, rozwojem rodzimych firm i uaktywnieniem rodzimego kapitału, docelowo ma przyczynić się do tworzenia miejsc pracy wyżej opłacanych, wyższej jakości.

- Pozytywnie oceniam także to, że plan uwzględnia np. wspieranie akcjonariatu pracowniczego, czyli tworzenia nowych podmiotów gospodarczych bądź przekształcania firm czy to sektora publicznego czy prywatnego, które w swojej dotychczasowej postaci, nie mogą już funkcjonować. Takie rozwiązania stosuje się na świecie - dodała.

Niedoceniona spółdzielczość

W tym kontekście jako mankament planu wskazała to, iż nie dostrzega on tak istotnego sektora gospodarki, jakim jest polska spółdzielczość, która podobnie jak akcjonariat pracowniczy mogłaby być odpowiedzią na spadek zapotrzebowania na pracę.

- Spółdzielczość, mimo swojej dwuwiekowej historii nieprzerwanej działalności gospodarczej i społecznej w Polsce, i mimo że jest ważnym pracodawcą, bo dziś wciąż zatrudnia prawie 300 tys. osób, które w dużej części zapewne nie znalazłyby zatrudnienia u innych pracodawców, nie cieszy się niestety zainteresowaniem polityków, niezależnie od ich opcji. Dlatego mam nadzieję, że w ostatecznej wersji tego Programu, w I filarze dot. reindustrializacji, znajdzie się również miejsce dla polskiej spółdzielczości jako ważnego także dziś sektora w polskiej gospodarce lokalnej i znaczącego podmiotu dla rozwoju polskich regionów - mówiła Ewa Leś.

PAP, awi