Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Anna Wiśniewska 31.05.2017

Propozycje KE ws. stosowania płacy minimalnej wobec kierowców niekorzystne dla Polski. Przewoźnikom grozi bankructwo?

KE przedstawiła w środę propozycję przepisów, które zobligują firmy transportowe do stosowania płacy minimalnej wobec kierowców wykonujących przewozy międzynarodowe. Ma być stosowana, jeśli kierowca spędzi więcej niż trzy dni w miesiącu w danym kraju.
Posłuchaj
  • Niekorzystna dla Polski decyzja KE w sprawie transportu - relacja Beaty Płomeckiej z Brukseli (IAR)
  • Zdaniem prezesa Stowarzyszenia Przewoźników Międzynarodowych Jana Buczka, jest to próba wyeliminowania naszych rodzimych firm z europejskiego rynku (IAR)
Czytaj także

Komisja chce traktować kierowców jako pracowników delegowanych po trzech dniach od przekroczenia granicy. To wiąże się z wyższymi kosztami i biurokratycznymi wymogami.

Komisja przedstawiła 8 pakietów prawnych

Przedstawiony przez Komisję Europejską pakiet to 8 projektów prawnych, które według Brukseli mają doprowadzić do poprawy funkcjonowania rynku przewozów drogowych oraz warunków socjalnych i zatrudnienia pracowników. Jak tłumaczyła na konferencji prasowej w Brukseli unijna komisarz ds. transportu Violeta Bulc, w pakiecie jest wiele elementów, ale wszystkie mają służyć temu, by transport drogowy był bardziej przejrzysty, płynny, a także uczciwy.

"Transport drogowy to kluczowy sektor w europejskiej gospodarce. Zatrudnia bezpośrednio 5 mln osób. W UE jest ponad 560 tys. firm, zwłaszcza małych i średnich, świadczących usługi transportowe" - zwracała uwagę Bulc.

Płaca minimalna w transporcie już obowiązuje we FRancji, Niemczech i Austrii

Francja i Niemcy, a niedawno także Austria wprowadziły swoje krajowe przepisy nakładające na przewoźników w transporcie międzynarodowym obowiązek stosowania wobec kierowców płacy minimalnej. Komisja Europejska stanęła w sporze w tej sprawie za Europą Wschodnią, rozpoczynając procedury o naruszenie prawa unijnego przez te kraje (w efekcie Niemcy np. zawiesiły stosowanie swoich przepisów).

Komisja argumentowała, że obowiązek stosowania wobec kierowców w transporcie międzynarodowym płacy minimalnej krajów przyjmujących (już od pierwszego dnia pobytu) jest nieproporcjonalnym obciążeniem. Teraz rozstrzygnęła, od ilu dni pracy kierowcy w danym państwie można będzie stosować wobec niego obowiązek płacy minimalnej.

Źródła unijne informowały wcześniej, że w KE był spór o to, na jakim poziomie ustalać próg dni, od przekroczenia którego wobec kierowców stosowane mają być przepisy dyrektywy o pracownikach delegowanych (przewidujące m.in. stosowanie płacy minimalnej kraju przyjmującego).

Inne proozycje komisarzy Europy Środkowej i Wschodniej

Komisarze z Europy Środkowej i Wschodniej optowali za jak najdłuższym okresem - 7, a nawet 10 dni w miesiącu, które kierowca mógłby spędzić w kraju trzecim nie podlegając jego przepisom o wynagrodzeniu. Jednak zachodnie państwa nalegały na to, by czas ten był jak najkrótszy. Ostatecznie stanęło na trzech dniach.

Propozycja ta nie odnosi się do tranzytu. Z punktu widzenia tych przepisów ważne jest rozróżnienie trzech rodzajów transportu: kabotażu (gdy polski kierowca zatrudniony przez polskiego przewoźnika przewozi towar z punktu A do punktu B na terenie np. Niemiec), tranzytu (gdy kierowca jedzie z Polski np. do Hiszpanii i tylko przejeżdża przez Niemcy) oraz transportu międzynarodowego (gdy kierowca jedzie z Polski do Niemiec).

Przepisy o pracownikach delegowanych stosowane do przejazdów kabotażowych

KE proponuje, by przepisy dyrektywy o pracownikach delegowanych były stosowane już od pierwszego dnia pobytu, gdy kierowca wykonuje przejazdy kabotażowe (czyli przewozi coś w kraju trzecim z punktu A do punktu B).

"Obecne zasady są zdecydowanie zbyt skomplikowane, przez co kontrole władz krajowych są praktycznie niemożliwe. Proponuję uproszczenie tych zasad, umożliwiające nielimitowaną liczbę przejazdów kabotażowych w czasie pięciodniowego okresu" - tłumaczyła Bulc.

Przewozy kabotażowe są wykonywane przez kierowców po dotarciu do jakiegoś kraju z ładunkiem, żeby nie wracać na pusto lub nie czekać na parkingu na nowe zlecenie międzynarodowe. Obecnie prawo pozwala na wykonanie 3 przejazdów kabotażowych w ciągu 7 dni od dostawy w transporcie międzynarodowym.

Koniec z firmami o fikcyjnych siedzibach

Komisja chce też skończyć z przedsiębiorstwami, które mają fikcyjne siedziby (letterbox companies). "Dziś niektóre fałszywe firmy są tworzone, aby unikać zobowiązań prawnych, jak płacenie podatków, czy ubezpieczeń społecznych za swoich pracowników. Nasza propozycja skończy z tymi praktykami" - oświadczyła Bulc. Nowe przepisy mają zapewniać, że firmy transportowe są tworzone w kraju członkowskim, z którego wykonują operacje.

Uregulowane kwestie odpoczynku

Komisja chce uregulować też kwestię odpoczynku, tak aby kierowcy mieli możliwość powrotu do domu przynajmniej raz na trzy tygodnie, a dłuższy wypoczynek weekendowy spędzali w odpowiednich warunkach hotelowych, a nie w kabinie. Bulc zastrzegała, że nie zmieniają się istniejące już teraz ograniczenia czasu prowadzenia samochodu - siedem i pół godz. w ciągu dnia, przez maksymalnie sześć dni w tygodniu.

Przepisy zaproponowane przez KE mają też przyczyniać się do zmniejszenia emisji CO2 w sektorze transportu. Bruksela chce, by kraje, które pobierają opłaty za przejazdy, uzależniały je od długości przejechanego odcinka oraz od tego, jaka jest emisja CO2.

"Chcemy promować czyste samochody; im czystszy masz samochód, tym mniej powinieneś płacić" - mówił wiceszef KE ds. unii energetycznej Marosz Szefczovicz. Jak zaznaczył, propozycja Komisji przewiduje, że samochody z zerową emisją (np. elektryczne) będą miały 75-procentową bonifikatę od opłaty za przejazd.

Regulacje te mają od 2023 r. odnosić się do samochodów ciężarowych, a od 2027 r. do wszystkich pojazdów, również samochodów osobowych. KE chce też wprowadzenia wspólnego standardu dotyczącego poboru opłat - znikać mają winietki czy naklejki, a także kolejki przy stacjach poboru opłat.

Teraz tymi propozycjami zajmie się Parlament Europejski i państwa członkowskie.

Polska straci najbardziej

Zastosowanie płacy minimalnej i przepisów o delegowaniu pracowników oznacza biurokratyczne wymogi i podwyższenie kosztów. Polska straci najbardziej, bo ma jedną z największych flot transportowych w Unii Europejskiej. Nasi przewoźnicy alarmowali, że limit trzydniowy jest dla nich niekorzystny i może doprowadzić wiele firm do bankructwa. Według nich, do zaakceptowania byłaby propozycja przewidująca, że dopiero po upływie 10 dni, ewentualnie siedmiu dni, polscy kierowcy przebywający za granicą w jakimś kraju, na przykład we Francji, czy w Niemczech, byliby obejmowani przepisami o płacy minimalnej.

Propozycja przewodniczącego Komisji jest na rękę krajom Europy Zachodniej, które od dawna próbują zamknąć rynek dla usługodawców z naszej części regionu argumentując to walką z dumpingiem socjalnym. Dziś - jak wynika z nieoficjalnych informacji Polskiego Radia - przede wszystkim komisarze z Europy Zachodniej z zadowoleniem przyjęli propozycję przewodniczącego Komisji.

Przewoźnicy oburzeni decyzją KE

Przewoźnicy są oburzeni decyzją Komisji Europejskiej.

Zdaniem prezesa Stowarzyszenia Przewoźników Międzynarodowych Jana Buczka, jest to próba wyeliminowania naszych rodzimych firm z europejskiego rynku. Buczek podkreślił, że niektóre państwa europejskie, wśród których są Niemcy i Francja, postanowiły zmienić reguły gry.

- Zasłaniając się próbą uregulowania kwestii socjalnych, próbują pozbyć się niewygodnej konkurencji - podkreślił prezes.

Przewoźnicy obawiają się, że z powodu wyższych kosztów pracy nasze firmy staną się mniej konkurencyjne i część z nich upadnie.

Widmo bankructwa

Z punktu widzenia pracowników firm transportowych sprawa może na pierwszy rzut oka wyglądać korzystnie, ale jeśli wziąć pod uwagę niewielkie marże, na jakich pracują przedsiębiorstwa ze wschodu Europy, podniesienie kosztów może oznaczać dla nich widmo bankructwa.

- To jest fatalne. Zmiana reguł gry w jej trakcie nigdy nie jest dobra dla przejrzystej i rzetelnej konkurencji - mówił wcześniej Jan Buczek.

Jego zdaniem w propozycji KE chodzi o ochronę partykularnych interesów państw zachodnich, które skorzystały na otwarciu polskiego rynku, ale teraz nie chcą się zgodzić na zasady otwartej konkurencji w momencie, gdy polskie firmy urosły i zaczęły zdobywać przyczółki na zachodzie.

- To absolutnie nie do zaakceptowania, że KE, która ma stać na straży równych praw w całej UE, staje teraz na straży interesów kilku państw zachodnich - ocenił Buczek.

Sprawa tzw. dumpingu socjalnego

Sprawa tzw. dumpingu socjalnego, który jest zarzutem pod adresem polskich firm, była już obecna w poprzedniej, prezydenckiej kampanii wyborczej we Francji. Co więcej obecny prezydent Emmanuel Macron firmował w poprzednim gabinecie dekret, zgodnie z którym przedsiębiorcy transportowi mieli wypłacać swoim kierowcom francuskie stawki minimalne, wynoszące prawie 10 euro za godzinę.

Stosowanie płacy minimalnej w transporcie międzynarodowym to tylko jeden z obszarów, jakie mają obejmować nowe przepisy. KE szykuje też ramy prawne dotyczące pobierania opłat od kierowców (wszystkich samochodów, nie tylko ciężarowych) za użytkowanie dróg. Wprawdzie chce pozostawić państwom członkowskim dobrowolność, czy w ogóle pobierają opłaty, ale jeśli już to robią, będą musiały uzależniać ich wysokość nie tylko od dystansu, ale też od poziomu emisji CO2.

Po wejściu w życie takich regulacji kierowcy poruszający się starszymi samochodami, zwłaszcza z silnikiem diesla (jakich w Polsce nie brakuje) zapłacą za przejazd autostradą więcej niż kierowcy nowych, bardziej ekologicznych aut. Pocieszające z punktu widzenia naszych kierowców może być to, że przepisy te mają obowiązywać dopiero od połowy przyszłej dekady.

IAR/PAP, awi