Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Sławomir Dolecki 23.07.2021

Brak półprzewodników paraliżuje przemysł motoryzacyjny. Ekspert: ceny aut wzrosną, nie będzie wyprzedaży

Pod koniec tego i na początku przyszłego roku nie będzie typowych wyprzedaży w salonach, a ceny aut będą rosły - ocenia ekspert Polskiej Izby Motoryzacji Jacek Opala. Wskazuje, że jedną z przyczyn są braki na rynku półprzewodników do produkcji części samochodowych.

Jak podaje firma doradcza Exact Systems, w Europie przemysł motoryzacyjny odpowiada za 37 proc. zapotrzebowania na półprzewodniki, podczas gdy na świecie co dziesiąte zamówienie pochodzi z automotive. To z pewnością jeden z powodów zdecydowanie wyższego spadku produkcji aut w 2020 roku w Unii Europejskiej (-23,5 proc. rdr) w porównaniu do globalnego wyniku (-16 proc. rdr). Niedobór półprzewodników wpłynął również na niższą produkcję samochodów w I kwartale tego roku.

tesla1200.jpg
Najcenniejsze marki motoryzacyjne w 2021 r. Na pierwszym miejscy Tesla, na drugim - "japończyk"

Pojazdy z brakującymi elementami

Jak wskazał Jacek Opala, z szacunków IHS Markit wynika, że wyprodukowano o 1,2 mln mniej aut, z czego o prawie 240 tys. w Europie. W jego ocenie, kryzys półprzewodnikowy potrwa jeszcze co najmniej przez rok.

- Samochód składa się średnio z 8-10 tys. różnych elementów i brak choćby jednej z nich powoduje, że auto nie może wyjechać z fabryki do klienta - zaznaczył.

Według eksperta, w związku z brakiem części, każdy zakład motoryzacyjny radzi sobie na wybrany przez siebie sposób.

- Po pierwsze, wiele fabryk zatrzymało linie produkcyjne w kwietniu czy maju na kilka tygodni, czego konsekwencją będzie brak tradycyjnej przerwy wakacyjnej. Po drugie, część zakładów rezygnuje z nocnej zmiany i przechodzi na tryb 2-zmianowy. Po trzecie, firmy ograniczają produkcję do dwóch lub trzech dni w tygodniu. Wreszcie część producentów odstawia na "stoki" pojazdy z brakującymi elementami do późniejszej kompletacji - podał.


Według eksperta, niezależnie od podejścia, każda z sytuacji wiąże się z zatrzymaniem linii produkcyjnych, co generuje bardzo wysoki koszt.

- Z naszych szacunków, wynika że godzinne zatrzymanie linii produkcyjnej to koszt ok. 600 tys. euro, dzienne – ponad 14 mln euro, a tygodniowy postój to nawet 100 mln euro. Na tak ogromne kwoty składają się m.in. wynagrodzenie pracowników produkcyjnych fabryki, inżynierów i firm zewnętrznych, koszt transportów lotniczych, kary za ewentualne niedotrzymanie terminów dostawy czy całkowicie niezrealizowane zamówienia - wyjaśnił.

Długi czas oczekiwania na samochód

Jak ocenił Jacek Opala, nie pozostaje to bez wpływu na polskich kierowców zainteresowanych zakupem czterech kółek.

- Z pierwszym mamy do czynienia już od początku tego roku - długi czas oczekiwania na samochód. Dzisiaj na realizację zamówień czeka się nawet od sześciu do dziewięciu miesięcy, a im bardziej luksusowy samochód tym dłuższy okres oczekiwania - wskazał.

Drugim efektem będzie sytuacja, że pod koniec tego i na początku przyszłego roku nie będzie typowych wyprzedaży w salonach.

- Zalegających samochodów na placach dilerów właściwie nie ma, a galopujący popyt nie sprzyja polityce dużych upustów cenowych - powiedział.


Trzecią konsekwencją - według Jacka Opali - będzie wzrost cen samochodów.

- Obecny kryzys tylko przyspieszy tempo wzrostu cen, z którym mamy do czynienia już od ubiegłego roku - ocenił.

Jak zaznaczył Polskiej Izby Motoryzacji, powołując się na IBRM Samar, w roku 2020 średnie ważone ceny nowych samochodów osobowych wzrosły o 10 proc., podczas gdy rok czy dwa lata wcześniej wzrosty nie przekraczały 6 proc.

PR24.pl, PAP, DoS