Trybunał Konstytucyjny w pełnym składzie rozpatruje konstytucyjność ustawy o racjonalizacji zatrudnienia, która zakładała 10-procentowe redukcje etatów w administracji publicznej w latach 2011-2013. Ustawę zaskarżył do Trybunału prezydent. Argumentował we wniosku, że może ona przynieść efekt odwrotny do oczekiwanego, czyli zwiększenie kosztów administracji publicznej poprzez konieczność wypłaty rekompensat lub odszkodowań wobec zwolnionych urzędników mianowanych, objętych szczególną ochroną stosunku pracy.
Zanim rozprawa się rozpoczęła przed Trybunałem Konstytucyjnym odbyła się milcząca demonstracja kilkudziesięciu związkowców zrzeszonych w NSZZ Solidarność pracowników skarbowych.
Wiceprzewodniczący sekcji "skarbówki" Artur Ciesielski przekonywał, że nie chodzi o oszczędności, lecz z o politykę przed wyborami. Jego zdaniem jest to działanie populistyczne, które w efekcie ma doprowadzić do stworzenia miejsc dla "swoich ludzi".
Obecny na rozprawie przed Trybunałem minister z kancelarii premiera Michał Boni przyznał, że zapisy mogą być bolesne dla osób zagrożonych zwolnieniami. Zaznaczył jednak, że przyrost zatrudnienia powinien być ograniczony. Argumentem za wprowadzeniem ustawy racjonalizacyjnej miało też być skrócenie okresu zamrożenia płac. Michał Boni mówił, że racjonalizacja zatrudnienia wydaje się celem bardzo znaczącym biorąc pod uwagę przesłanki ekonomiczne połączone ze sprawnością funkcjonowania państwa.
Przedstawiciele prezydenta oraz prokuratora generalnego wnosili przed Trybunałem o uznanie przepisów dopuszczających zwolnienia urzędników mianowanych za niezgodne z konstytucją, ze względu na zasadę bezpieczeństwa prawnego i ochronę praw nabytych oraz na konstytucyjną zasadę szczególnej ochrony pracy.
IAR/ab