Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Anna Borys 28.11.2011

Europa, Europa, czyli ratuj się, kto może

To, że w piątek w Europie indeksy wzrosły, zakrawa na cud. Złych informacji było tyle, że mogły doprowadzić do paniki. Na Wall Street wskaźniki zniżkowały umiarkowanie. Pora na odreagowanie spadkowej serii.
Europa, Europa, czyli ratuj się, kto możefot. SXC

Gdyby w piątek wieczorem inwestorowi, który nie znał ostatecznych wyników giełdowych sesji, przedstawić listę informacji, jakie się tego dnia pojawiły, mógłby się spodziewać, że indeksy pospadały po kilka procent. Tymczasem CAC40 i DAX zyskały po 1,2 proc., a FTSE poszedł w górę o 0,4 proc. Niewielkie spadki zanotowały jedynie peryferyjne parkiety, takie jak Helsinki, Ryga, Bratysława i Warszawa. Tylko Budapeszt, Tallin, Sofia i Ateny zanotowały poważniejsze straty. Na liście hiobowych wieści znalazły się: obniżenie ratingu Węgier, fatalne wyniki aukcji włoskich 6-miesięcznych bonów skarbowych, których rentowność wzrosła z 3,5 do 6,5 proc. i idący za tym wzrost rentowności obligacji tego kraju na rynku wtórnym, wzrost do najwyższego poziomu w historii CDS-ów na niemieckie długi, pogłoski mówiące, że rząd wyłoniony po niedawnych wyborach w Hiszpanii rozważa zwrócenie się o międzynarodową pomoc finansową, w obawie przed brakiem możliwości pozyskania środków na rynku finansowym. I wreszcie informacja, a raczej pogłoska najważniejsza. Możliwości Europejskiego Funduszu Stabilności Finansowej mają być zwiększone nie cztero-pięciokrotnie, jak wcześniej uzgodniono, ale w skali o połowę mniejszej. Miałby on więc do dyspozycji nie bilion euro, czy dwa, ale między pół a trzy czwarte biliona. Dodając do tego twardy opór Angeli Merkel wobec emisji euroobligacji i przyzwolenia na skupowanie przez Europejski Bank Centralny obligacji na większą skalę, można odnieść nieodparte wrażenie, że europejski Titanic zbliża się nieuchronnie do zderzenia z górą lodową. Rosnący niepokój stara się zagłuszyć duet Merkel-Sarkozy, nucący refren o zmianie traktatów i wspólnej polityce fiskalnej państw strefy euro.

Amerykańscy inwestorzy, którzy po czwartkowym Święcie Dziękczynienia pojawili się na Wall Street, początkowo byli niezbyt zorientowani w sytuacji. Wczesnym popołudniem czasu europejskiego wystrzeliły w górę kontrakty na amerykańskie indeksy. To poprawiło nastroje na parkietach naszego kontynentu. Na tę poprawę wkrótce po rozpoczęciu handlu optymizmem zareagowały wskaźniki w Nowym Jorku. Pod koniec dnia to błędne koło zostało przerwane i za oceanem pojawiły się przebłyski rozsądku. W ich efekcie Dow Jones zniżkował o 0,2 proc., a S&P500 o prawie 0,3 proc. Tym samym spadkowa seria przedłużyła się do siedmiu sesji. Poprzednio z tak fatalną passą mieliśmy do czynienia na przełomie lipca i sierpnia. Wówczas spadkowych sesji było jedenaście. Do dołka z początku października jest jeszcze około 60 punktów, więc przed ewentualnym rajdem Świętego Mikołaja niedźwiedzie mają pole do popisu.

Open Finance, ab