Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Beata Krowicka 28.10.2013

Proces ws. afery WGI. Przesłuchano poszkodowanych

Sąd Okręgowy w Warszawie utajnił w poniedziałek zeznania Marka Szuszkiewicza z Komisji Nadzoru Finansowego ws. afery Warszawskiej Grupy Inwestycyjnej. Przesłuchał też poszkodowanych, którzy stracili pieniądze.
Proces ws. afery WGI. Przesłuchano poszkodowanychcreationc/sxc.hu/cc

W aferze oskarżonych jest trzech członków zarządu WGI: Łukasz K., Andrzej Marcin S. i Maciej Dominik S. Wszystkim grozi maksymalnie 10 lat więzienia. Prokuratura oskarża ich o wyrządzenie "szkody majątkowej w wielkich rozmiarach" - na prawie 248 mln zł.
Z aktu oskarżenia wynika, że w latach 2005-2006 dopuścili do tego, by zarządzane przez nich spółki prowadziły podwójną księgowość, sporządzając dla klientów nieprawdziwe raporty finansowe, wykazujące zyski, podczas gdy w rzeczywistości pieniądze były wyprowadzane na zewnętrzne konta i inwestycje.
Z jednym z oskarżonych - Łukaszem K. - spotkał się w lutym 2006 r. Marek Szuszkiewicz, który w poniedziałek zeznawał w warszawskim sądzie. Szuszkiewicz pracuje obecnie w Komisji Nadzoru Finansowego, ale zeznawał jako dyrektor Departamentu Domów Maklerskich w Komisji Papierów Wartościowych i Giełd, która zamieniła się później w KNF.

Pretensje do KPWiG
Zarzuty do działalności KPWiG w tamtym okresie ma obecnie zarówno 1200 poszkodowanych osób, jak i oskarżeni: Maciej S., Łukasz K. i Andrzej S.
Pierwsi zarzucają Komisji, że udzieliła WGI licencji na utworzenie domu maklerskiego, co dodatkowo uśpiło ich czujność i sprawiło, że nie wycofali na czas swoich pieniędzy.
Z kolei oskarżeni mają pretensje do Komisji, że jej działania doprowadziły do upadłości WGI. Najpierw bowiem KPWiG udzieliła WGI licencji na działalność maklerską, a potem - gdy okazało się, że WGI DM nie może lokować pieniędzy klientów za granicą - nie wyraziła zgody na utworzenie towarzystwa funduszy inwestycyjnych, które nie byłoby objęte takimi rygorami, jak dom maklerski.
W lutym 2006 r. Łukasz K. spotkał się z Szuszkiewiczem, by poinformować o rozbieżnościach w raportach, jakie WGI Dom Maklerski przekazywał klientom, a raportach, które trafiały do Komisji. Miało to być "terapia szokowa" - zeznał we wrześniu br. drugi z oskarżonych - Maciej S. Wraz z Łukaszem K. liczyli na to, że po tym spotkaniu KPWiG "podejmie dialog" i że w końcu zgodzi się na licencję dla WGI Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych, które przejęłoby działalność po WGI DM.
Stało się inaczej - po tym spotkaniu KPWiG wszczęła kontrolę i 4 kwietnia 2006 r. cofnęła WGI licencję na działalność maklerską oraz nakazała do końca maja 2006 r. rozliczyć się z klientami. Potem Komisja cofnęła decyzję w części nakazującej natychmiastowe rozliczenie się z klientami, ale informacja o kłopotach WGI poszła w świat - o to głównie oskarżeni mają obecnie pretensje do Komisji.
Zarzucają też KPWiG, że to na skutek jej działań służby federalne USA zablokowały dostęp do rachunków WGI Consulting w Stanach Zjednoczonych pod zarzutem prania brudnych pieniędzy.

Zeznania poszkodowanego
Zdaniem Janusza G. - jednego z poszkodowanych, który również był przesłuchiwany w poniedziałek - WGI była piramidą finansową, w której celowo prowadzono podwójną księgowość", tj. inną dla klientów, a inną dla KPWiG. Świadczą o tym - jak powiedział - rozbieżne informacje nie tylko o wycenie jego środków, ale nawet o samej liczbie posiadanych przez niego obligacji WGI Consulting.
- Do końca Andrzej S. jako dyrektor generalny WGI i Katarzyna S., będąca opiekunką mojego rachunku, zapewniali mnie, że mam 77 tys. 668 obligacji, a syndyk masy upadłości stwierdził, że mam tylko 26 tys. 506 obligacji - zeznał Janusz G. - To dowód na to, że bardzo skrupulatnie prowadzono podwójną księgowość - powiedział.
W jego przekonaniu na ławie oskarżonych powinna zasiąść również Katarzyna S., która zapewniała, że zainwestowane pieniądze są bezpieczne, a informacje z KPWiG o dużo niższym saldzie na jego rachunkach są nieprawidłowe, bo "KPWiG prowadzi działalność na szkodę WGI".
Janusz G. zgłosił również zastrzeżenia do samego aktu oskarżenia. - Został napisany w taki sposób, jakby pisała go obrona - powiedział. Wyraził zdziwienie, że część sprawy dotycząca przykazywania fałszywych danych do KPWiG została wyłączona do odrębnego postępowania.
Dodał, że w jego przekonaniu nie uczyniono wszystkiego dla wyjaśnienia afery oraz tego, co stało się z pieniędzmi klientów WGI. - Mam dobrą intuicję i jestem przekonany, że środki są w bankach szwajcarskich - powiedział.
We wrześniu br. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia umorzył postępowanie przeciwko siedmiu pracownikom byłej KPWiG. Oskarżenie przeciwko pracownikom KPWiG wniosło 34 poszkodowanych.

PAP, bk