Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Anna Borys 15.05.2015

"Nabici w mBank": klienci przegrali przed Sądem Najwyższym. Sprawa do dalszego rozpatrzenia

Sąd Najwyższy ws. "nabitych w mBank" uwzględnił w czwartek kasację banku. SN uchylił wyrok Sądu Apelacyjnego w Łodzi i zwrócił sprawę do ponownego rozpatrzenia przez ten sąd. Sprawozdawca sędzia Mirosław Bączyk powiedział, że wyrok SA nie mógł być utrzymany z powodów formalnych.
Posłuchaj
  • Rzecznik mBanku Krzysztof Olszewski wyjaśnia, że instytucja finansowa cieszy się z wyroku Sądu Najwyższego (IAR)
  • Reprezentant klientów, mecenas Iwo Gabrysiak także mówi o remisie (IAR)
  • Wyrok uzasadnił sędzia Mirosław Bączyk, który powiedział, że mamy do czynienia z remisem (IAR)
Czytaj także

Historia tego sporu sięga 2006 roku. Część klientów skarży się, że oprocentowanie ich kredytu jest zależne nie tylko od stopy procentowej szwajcarskiej waluty (tzw. LIBOR). W niektórych umowach zawarto zapis, że oprocentowanie kredytu zależy od „zmiany parametrów finansowych rynku pieniężnego i kapitałowego w kraju, którego waluta jest podstawą waloryzacji”. W praktyce, zdaniem klientów, kiedy stawka LIBOR szła do góry bank powoływał się na nią podwyższając oprocentowanie kredytu, a kiedy wskaźnik ten spadał oprocentowanie nie było dostatecznie obniżane, ponieważ bank powoływał się na „zmianę parametrów finansowych”.

Skarga kasacyjna dotyczyła wyroku łódzkiego Sądu Apelacyjnego sprzed roku. Wyrok ten nakazywał bankowi wypłatę 1247 frankowiczom odszkodowań za zawyżone oprocentowanie rat kredytów hipotecznych we frankach szwajcarskich.

Wcześniej mBank przegrał w dwóch instancjach

Wcześniej mBank (poprzednio BRE Bank) przegrał w dwóch instancjach postępowania z pozwu kredytobiorców, którzy zaciągnęli kredyty we frankach.

- Właściwie od strony procesowej to jest przegrana banku, bo wszystkie zarzuty procesowe, które podniósł bank, uznajemy za nietrafne, poza jednym - mówił w czwartek sędzia sprawozdawca SN Mirosław Bączyk. Dodał jednak, że Sąd Najwyższy zajął w czwartek takie, a nie inne stanowisko, bo orzeczenie SA "jest wadliwe".

W werdykcie Sądu Apelacyjnego w Łodzi zabrało bowiem, zdaniem SN, ustalenia obowiązku kontraktowego, który bank w umowie z kredytobiorcami naruszył, a także ustalenia kosztów "uzyskania kapitału kredytowego" przez bank.

Sędzia sprawozdawca zwrócił uwagę, że łódzki SA ustalił abuzywność (tj. wadliwość - przyp. red.) klauzuli o zmiennym oprocentowaniu kredytów, a zatem jej bezskuteczność, uznając tym samym brak podstaw do zmiennego oprocentowania.

- Powstaje zasadnicze pytanie i to jest oś tej sprawy, czy to jest dobre rozumowanie? Proszę zwrócić uwagę na sposób ujęcia abuzywności przez oba sądy. Sąd jak gdyby twierdzi tak, mówiąc w skrócie: ponieważ jest abuzywność, jest naruszenie umowy. I dalej mówi: wykonując postanowienia klauzuli abuzywnej, bank wykonuje nienależycie umowę - mówił sędzia Bączyk.

- Otóż nie można twierdzić, tak jak sąd napisał, że stosowanie klauzuli niezgodnej z prawem prowadzi do odpowiedzialności kontraktowej. Najpierw trzeba się zapytać, i to jest istota naszej sprawy, jaki obowiązek kontraktowy został naruszony - dodał zaznaczając, iż właśnie tego zabrakło w wyroku SA w Łodzi z 30 kwietnia 2014 r.

 

Czytaj dalej
Mirosław Bączyk 1200 pap 14.05.2015.jpg
Frankowicze przegrali bitwę z bankiem, ale to nie koniec wojny

"Klauzula o zmiennym oprocentowaniu była niezgodna z prawem"

Zdaniem SN bowiem, choć klauzula o zmiennym oprocentowaniu była niezgodna z prawem, "to wcale z tego nie wynika, że bank nie wykonał umowy". Tę klauzulę, dodał Barczyk, należało "rozpołowić jak arbuza": jedną część uznać za możliwą do stosowania, a w sprawie drugiej poczynić dodatkowe wyjaśnienia. Zdaniem Sądu Najwyższego SA przedwcześnie zrezygnował z opinii biegłego i nie dokonał analizy, "kto ponowi większe ryzyko zmiany stopy procentowej" - czy bank, czy klient.

- Jeżeli będziemy mieli odpowiedź biegłego, który policzy nam koszty, to wtedy odpowiedź będzie znacznie prostsza" - mówił sędzia Bączyk. "Wtedy powiemy na przykład, że bank naruszył obowiązek automatycznej zmiany stopy procentowej w związku z odpowiednim poziomem kosztów - dodał.

Sąd Najwyższy uznał jednocześnie, że w tej sprawie "następuje dopuszczalność postepowania grupowego". Możliwe też było "połączenie postępowania grupowego z postepowaniem incydentalnym". Zdaniem SN sprawę można także uznać za proces "o ustalenie odpowiedzialności odszkodowawczej". - Ustalenie odpowiedzialności odszkodowawczej banku, przy założeniu, jaki obowiązek kontraktowy został naruszony, miałoby sens - powiedział Bączyk.

Przyznał, że niezależnie od werdyktu SN podchodzi z szacunkiem do pracy wykonanej przez Sąd Apelacyjny, "bo sprawa prosta na pewno nie jest".

Wyjaśniał też, dlaczego sprawę uchylono do SA. - Sądem merytorycznym jest Sąd Apelacyjny, a państwu też chyba zależy na tym, żeby sprawa zakończyła się w rozsądnym terminie - zaznaczył sędzia sprawozdawca.

Dalsza walka w Sądzie Apelacyjnym

Klienci mBanku, którzy tłumnie stawili się w czwartek w Sądzie Najwyższym, opuszczali rozprawę z niewesołymi minami. - Wszystkich, którzy uczestniczyli w pozwie, trzeba prosić jeszcze o cierpliwość i dalszą walkę w Sądzie Apelacyjnym - mówił dziennikarzom pełnomocnik klientów mBanku Iwo Gabrysiak. - Wygląda na to, że wskazaniem Sądu Najwyższego będzie powołanie biegłego, sprawa jest na takim etapie i nic tu więcej powiedzieć nie można - dodał.

Uznał też, że uzasadniona jest teza wygłoszona w czwartek przez sędziego sprawozdawcę SN, że na dziś jest "remis" między mBankiem a jego klientami. "Cześć dochodów banku została uznana przez sąd jako takie, które mu się należą, a część nie" - zwracał uwagę. - Ta część, która się nie należy, powinna być uznana za szkodę, po uwzględnieniu wniosków biegłego - dodał Gabrysiak.

Rzecznik mBanku Krzysztof Olszewski powiedział dziennikarzom, że bank jest zadowolony z werdyktu SN. Wyjaśnił, że mBank właśnie dlatego złożył skargę kasacyjną, bo sądy poprzednich instancji orzekały bez analizy wszystkich dowodów. - Naszym zdaniem taka ponowna analiza w Sądzie Apelacyjnym daje prawo do tego, abyśmy mogli jako bank wyjaśnić, w jaki sposób stosowaliśmy klauzulę, o jakiej sąd mówił - powiedział Olszewski. Dodał, że niezależnie od postepowania sądowego mBank prowadzi "negocjacje z klientami z pozwu zbiorowego".

Iwo Gabrysiak, Kancelaria Wierzbowski Eversheds: wyjściem dla frankowiczów mogą być pozwy zbiorowe.

Źródło: Newseria

IAR/PAP, abo, awi