Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Anna Borys 04.07.2015

Szukając zysku wciąż kierujemy się owczym pędem

Królują nieruchomości. Za nimi długo nic, a na czele peletonu: złoto, giełda i… lokata. Potem dzieła sztuki, fundusze i… obligacje. Zestawienie najbardziej zyskownych inwestycji według Polaków wydaje się zaskakujące, ale jest w tym szaleństwie metoda. Niestety wciąż jesteśmy głusi na najbardziej oczywistą odpowiedź, dzięki której nasze pieniądze mogą zacząć na nas pracować, przynosząc oczekiwany zysk.

Prawie połowa Polaków wciąż uznaje inwestycję w nieruchomości za najbardziej zyskowną. Taką odpowiedź wskazało aż 45 proc. ankietowanych w najnowszym badaniu Deutsche Bank. Odsetek ten nie zmienia się od czterech lat. Prawdziwe historie z czasów boomu sprzed 2007 roku, kiedy to wartość wielu domów i mieszkań wzrosła kilkukrotnie, są na tyle inspirujące, że legenda jest wciąż żywa. Nawet pomimo tego, że nieruchomości w ostatnich latach potaniały.
Siłę przyzwyczajenia widać też w ocenie zyskowności kolejnych inwestycji. Złoto jest uznawane za korzystną inwestycję przez ponad 7 proc. osób, chociaż w ostatnich trzech latach uległo znacznej przecenie. Podobnie lokata bankowa, której wysokie oprocentowanie sprzed kilku lat, sięgające dwucyfrowych liczb, było ewenementem spowodowanym m.in. reakcją rynków na gigantyczny kryzys finansowy. Warto zatem rozważyć, jakie są alternatywy, dzięki którym nasze pieniądze, zamiast wyłącznie leżeć na niskooprocentowanych lokatach, zaczną efektywnie pracować.  

Zyskowne nieruchomości?
- Jednym z największych błędów w ocenie potencjalnego zysku z nieruchomości jest przywiązywanie zbyt dużej wagi do danych historycznych. A to często prowadzi do błędnych decyzji – mówi Monika Szlosek, Dyrektor Bankowości Detalicznej i Inwestycyjnej Deutsche Bank.
W tę pułapkę wpadło wielu inwestorów. W latach 2004-2006 ceny mieszkań w największych polskich miastach podwoiły się, a w niektórych nawet potroiły. Pamiętajmy jednak, że tego typu dane dotyczą cen średnich, tymczasem rynek nieruchomości jest bardzo zróżnicowany. Nietrafione zakupy nie zyskały na wartości, natomiast największe okazje, perspektywicznie położone i dobrze skomunikowane, przyniosły inwestorom w krótkim czasie ogromny zysk.
- W głowach Polaków zrodził się mit o inwestycji w nieruchomości, na której można zarobić wielkie pieniądze. Osoby, które na tej fali kupiły nieruchomość po 2006 roku mocno się rozczarowały – mówi Monika Szlosek. – Nie oznacza to, że były to nietrafione inwestycje. Trzeba jednak pamiętać, że atut nieruchomości widać dopiero z perspektywy czasu, często kilkunastu czy kilkudziesięciu lat. Kupowanie mieszkań z myślą o sprzedaży za kilka lat jest ryzykowny, a dodatkowo wymaga znacznego kapitału – mówi.
Przekonały się o tym osoby, które przyjęły takie założenia siedem lat temu. Indeks średnich cen nieruchomości w Polsce mierzony co miesiąc przez firmę Home Broker spadł w tym czasie z 1000 punktów w grudniu 2007 r., do zaledwie nieco ponad 800 punktów obecnie.

Nie wszystko złoto…
O ile nieruchomości mają swoje wyjątkowe zalety w porównaniu z innymi inwestycjami: są funkcjonalne, kupujący mają szansę na własną rękę znaleźć wyjątkowe okazje, w długim terminie powinny zyskać na wartości, to druga pozycja na liście „najbardziej zyskownych” według Polaków form pomnażania pieniędzy jest dużo bardziej kontrowersyjna.
Jeszcze w 2011 r. aż 13,4 proc. ankietowanych przez Deutsche Bank wskazywało złoto, jako najbardziej zyskowną inwestycję. Obecnie już tylko 7,2 proc. Przyczyną są oczywiście okresowe wahania ceny złota. Akurat tak się składa, że w 2011 r. jego cena sięgnęła historycznych rekordów i wynosiła 1800 dol. za uncję. Wspięła się na ten poziom z nieco ponad 400 dol. za uncję w 2005 r. Szczęśliwcy, którzy nabyli złoto 10 lat temu zarobili 450 proc. w ciągu 6 lat. Wygląda na najlepszą inwestycję świata? Nie dla tych, którzy zaopatrzyli się sztabki w latach 2011-2012. Od tego czasu cena złota spadła już do około 1100 dolarów za uncję.
- Złoto jest bardzo specyficznym aktywem. Zastosowanie praktyczne metalu jest bardzo ograniczone, a jego wysoka wartość jest spowodowana tym, że wciąż funkcjonuje jako rezerwa w wielu bankach centralnych i postrzegane jest jako alternatywa dla współczesnego pieniądza – tłumaczy Monika Szlosek z Deutsche Bank. – Oznacza to, że jego przyszła cena w dużym stopniu zależy od decyzji gospodarczo-politycznych na najwyższym światowym szczeblu. Równie dobrze może poszybować w górę, co w dół. Dlatego można traktować je jako uzupełnienie portfela, swoiste ubezpieczenie na wypadek załamania się światowych walut, jednak inwestowanie w złoto znacznych oszczędności to już bardzo ryzykowna gra – dodaje.
Na trzecim miejscu najbardziej zyskownych inwestycji zdaniem Polaków znalazła się giełda. Z jednej strony to trafna ocena, bo wytrawni albo najszczęśliwsi gracze inwestując w akcje szybko rozwijających się niewielkich spółek mogą pomnożyć pieniądze w ciągu kilku dni. Jednak w tym samym czasie pechowcy tracą na nieudanych zakupach.
Od około pięciu lat indeks WIG20 trzyma w miarę stabilny poziom, jednak na horyzoncie pojawiają się oznaki poprawy światowej koniunktury. W niepamięć odchodzi też wspomnienie załamania cen akcji z lat 2007-2008, kiedy to indeks stracił ponad dwukrotnie na wartości. Ma to odzwierciedlenie w ocenach Polaków: w 2011 r. grę na giełdzie za najbardziej zyskowną inwestycję uznawało 4 proc. ankietowanych, a teraz już 7 procent.

Największe niedopatrzenie
Prawie 7 proc. ankietowanych w badaniu Deutsche Bank wskazało na lokatę bankową jako na najbardziej zyskowną formę inwestycji, 2,6 proc. za taką uznało obligacje. – To ocena, która zaskakuje. Obligacje są z pewnością jednymi z najbezpieczniejszych produktów inwestycyjnych, ale właśnie dlatego zysk jest mocno ograniczony – komentuje Monika Szlosek. – Jeśli chodzi o ogólnodostępne produkty finansowe, dużo większy potencjalny zysk oferują fundusze – zauważa.
Sprawdźmy. Obecnie większość lokat terminowych, także tych na 1-2 lata, daje zarobić poniżej 3 proc. w skali roku. Oprocentowanie dwuletnich obligacji skarbowych to 2 proc., a czteroletnich 2,3 proc. Nie jest to zatem najbardziej zyskowna inwestycja.
Z największym niedoszacowaniem wśród ankietowanych spotkały się fundusze. Za najbardziej zyskowne uznało je mniej niż 4 proc. ankietowanych. – To zaskakujący wynik. Można przyjąć różne kryteria składające się na ogólną ocenę „zyskowności”: potencjalną roczną stopę zwrotu, ryzyko straty, elastyczność wejścia i wyjścia z inwestycji, barierę wejścia, wyniki historyczne, możliwość inwestycji w długim terminie. Jakkolwiek je nie zestawić, z punktu widzenia inwestora indywidualnego fundusze wypadają bardzo atrakcyjnie – mówi Monika Szlosek.
Spośród 450 najbardziej agresywnych funduszy akcji dostępnych w ofercie Deutsche Bank aż 200 w ciągu ostatnich 36 miesięcy, w czasie gdy WIG20 dryfował, wypracowało zysk przekraczający 40 procent, czyli ponad 13 proc. w skali roku. Pięć wiodących pozwoliło zarobić ponad 50 proc., a najlepszy prawie 70 proc. w skali roku. Inwestycje w akcje to oczywiście także ryzyko straty, ale sprawnie zarządzane fundusze je ograniczają. Straty w tym okresie odnotowało 60 funduszy.
Warto jednak również pamiętać, że fundusze są zróżnicowane i są wśród nich dostępne także dużo bezpieczniejsze kategorie, jak np. fundusze stabilnego wzrostu. Spośród 20 dostępnych w ofercie Deutsche Bank produktów z tej grupy, w ciągu ostatnich 3 lat wszystkie przyniosły zysk. Zaledwie cztery mniejszy niż 4 proc. rocznie, a aż 8 przekraczający 7 proc. w skali roku. Najlepsze dwa dały zarobić ponad 10 proc. rocznie.
- Najbardziej zyskowna inwestycja to trudne do zdefiniowania pojęcie. Pewnie najszybciej z dnia na dzień można zarobić kupując akcje niewielkiej spółki albo obraz genialnego, a nieodkrytego jeszcze  artysty. Są to jednak spekulacje, na których równie łatwo można stracić – mówi Monika Szlosek. – W mojej ocenie, jeśli chodzi o długoterminowe inwestycje, pozwalające naszym pieniądzom pracować przy jednoczesnym ograniczaniu ryzyka straty, zdywersyfikowany portfel funduszy jest najlepszym wyborem – dodaje.

Informacja prasowa, abo