Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Marcin Nowak 30.06.2014

Wimbledon. Agnieszka Radwańska: nie miałam pomysłu na grę

Agnieszka Radwańska zaznaczyła po porażce z Jekateriną Makarową 3:6, 0:6 w 1/8 finału wielkoszlemowego Wimbledonu, że nie stanowiła trudnej przeszkody dla Rosjanki.
Posłuchaj
  • Trener Radwańskiej Tomasz Wiktorowski po porażce swojej podopiecznej (IAR)
  • Agnieszka Radwańska po odpadnięciu z Wimbledonu (IAR)
Czytaj także

Rozstawiona z numerem czwartym Radwańska nie miała łatwego zadania - Makarowa (22.) grała bardzo równo, nie popełniała prostych błędów, punkty przynosiło jej większość ryzykownych zagrań. Czwarta rakieta świata z kolei seryjnie się myliła i wyglądała na całkowicie bezradną. Na konferencji prasowej nie szukała usprawiedliwienia dla porażki w dobrej dyspozycji rywalki.
- Grała dobrze, ale to nie zmienia faktu, że nie zrobiłam nic, by się jej przeciwstawić. Nie miałam pomysłu, jak to zrobić - podkreśliła zasmucona.
W pierwszym secie do stanu 3:3 spotkanie miało zacięty i wyrównany przebieg. Później Polkę niespodziewanie dopadła prawdziwa niemoc - przegrała dziewięć kolejnych gemów.
- Sama nie wiem, co się wtedy stało. Nie szło mi i tyle - skwitowała.
Na pytanie o taktykę na to spotkanie odparła, że rozmawiała z trenerem Tomaszem Wiktorowskim, ale niełatwo w tym wypadku o wymyślenie recepty na zwycięstwo, bo u Makarowej trudno dopatrzeć się słabych punktów.
- Ona nie ma żadnej "dziury", jakiegoś ewidentnie najsłabszego elementu. Jest bardzo równą tenisistą, gra dobrze z kontry i pressingiem - wyliczała 25-letnia Polka.
W meczach ze starszą o rok Rosjanką ma bilans 3-2, ale przegrała właśnie ich dwa ostatnie mecze. Poprzednia konfrontacja miała miejsce w 1/8 finału wielkoszlemowego US Open i wówczas zanotowała porażkę w mniejszych rozmiarach - 4:6, 4:6.
- Trudno porównać te pojedynki, bo to dwie zupełnie inne sytuacje. Nie wiem, która bardziej boli - czy taka, gdzie mecz był praktycznie do jednej bramki, czy taki przegrany kilkoma punktami. Chyba jednak bardziej ten sprzed roku - zawyrokowała.
Jak przyznała, o Makarowej można powiedzieć, że jest dla niej niewygodną przeciwniczką i to nie tylko ze względu na leworęczność.
- To na pewno jest utrudnieniem. Co prawda Jekaterina nie jest w czołowej "10" rankingu, ani nawet "20", ale jak widać mi "nie leży". Boli jednak porażka, zwłaszcza na nawierzchni, która jest...moja - zaznaczyła finalistka Wimbledonu sprzed dwóch lat i półfinalistka ubiegłorocznej edycji.
Odniosła się także do wiadomości, że miała problem ze znalezieniem leworęcznych sparingpartnerów przed poniedziałkowym meczem.
- Nie ma zbyt wielu osób grających w ten sposób, z którymi można potrenować. Ale to akurat żadna niespodzianka - zaznaczyła.
Gdy Rosjanka była już o krok od zwycięstwa - przy stanie 6:3, 5:0 - zaczęło padać i sędzia przerwał rywalizację. Jeden z dziennikarzy zapytał Radwańską, czy w tym momencie jeszcze wierzyła w odwrócenie losów spotkania.
- Przy 0:5 jest już bardzo ciężko. Choć oczywiście chciałam wygrać - dodała.
W trzech wcześniejszych pojedynkach Radwańska bez większych problemów uporała się z rywalkami, eliminując każdą z nich w niespełna godzinę. Makarowa okazała się znacznie bardziej wymagającą przeciwniczką.

Koniec Wimbledonu dla Radwańskiej. "Wróciły stare demony, nie było energii, walki"

/Foto Olimpik/x-news

man