- To nic nowego i nic niebezpiecznego. Po prostu wydaje mi się, że mój nadgarstek nie jest jeszcze gotowy do walki w tak ważnym turnieju. To była trudna decyzja, ale może się okazać mądrą i pozwoli mi pozostać zdrowym oraz grać przez resztę roku - powiedział Del Potro.
Moriya startował w kwalifikacjach i odpadł w trzeciej rundzie przegrywając z Belgiem Rubenem Bemelmansem 2:6, 2:6. Do głównej drabinki trafił jako tzw. lucky loser.
Janowicz może mówić o szczęściu. Del Potro jest co prawda obecnie dopiero 276. rakietą świata, ale jeszcze 12 miesięcy temu był czwarty. Kontuzja lewego nadgarstka, której nabawił się podczas ubiegłorocznej edycji Australian Open, wykluczyła go z gry na prawie rok. W efekcie zanotował bardzo duży spadek w rankingu.
Argentyńczyk w każdym z turniejów wielkoszlemowych dotarł co najmniej do ćwierćfinału. Ma na koncie 18 triumfów w imprezach zaliczanych do cyklu ATP. Największym jego sukcesem jest zwycięstwo w US Open w 2009 roku. Po powrocie na korty w ostatnich dniach od razu zasygnalizował dobrą formę - w Sydney znalazł się w najlepszej "ósemce" zawodów.
- Ten turniej sprawił mi mnóstwo radości. Wygrałem kilka meczów, a kompletnie nie wiedziałem, czego mogę się spodziewać. Mam nadzieję, że już wkrótce wrócę do gry - dodał del Potro.
Moriya to zawodnik zupełnie innego formatu. 24-letni Japończyk najwyżej w karierze sklasyfikowany był na 143. miejscu w świecie. Ma 165 cm wzrostu, od Janowicza jest niższy o prawie 40 cm. Ich mecz odbędzie się w nocy z poniedziałku na wtorek czasu polskiego.
Źródło: Foto Olimpik/x-news
ps