migracja
migrator migrator
12.04.2010
Piotr Nurowski nie żyje: łzy i niedowierzanie
Łzy i niedowierzanie towarzyszyły sportowcom, działaczom, politykom zebranym w Centrum Olimpijskim, by pożegnać tragicznie zmarłego ww katastrofie prezesa PKOl Piotra Nurowskiego.
"Nie wierzę, że Piotra nie ma.
To, co się stało, jest ogromną stratą dla polskiego sportu, ruchu
olimpijskiego w kraju i na świecie. Odszedł od nas przyjaciel, wybitny
działacz, organizator. Mogliśmy zawsze spotkać się z jego pomocą we
wszystkim, o co się do niego zwracaliśmy. To jest niewiarygodne i
niemożliwe, że będziemy musieli działać bez niego, sami. Trudno o słowa"
- mówił ze łzami w oczach pełniący obowiązki prezesa PKOl Andrzej
Kraśnicki.
W Centrum Olimpijskim zebrały się dziesiątki osób -
byli i obecni zawodnicy, działacze sportowi, politycy, aktorzy.
"Zastanawiałem
się jakimi słowami Ciebie pożegnać - powiedział były minister sportu i
turystyki Mirosław Drzewiecki. - Mówi się, że nie ma ludzi
niezastąpionych, ale w Twoim wypadku, tej pustki nic nie wypełni. Gdy
odeszła od nas Kamila Skolimowska powiedziałem, że odchodzimy wtedy, gdy
już lepsi nie możemy być. Żałuję, że byłeś taki dobry i Pan Bóg zabrał
Cię z tego świata. Żegnaj Piotrze i spoczywaj w olimpijskim pokoju".
Irena
Szewińska, siedmiokrotna medalistka olimpijska pamięta Nurowskiego
jeszcze jako prezesa PZLA. Była wówczas zawodniczką i odnosiła swoje
największe sukcesy. Potem ich drogi zeszły się znowu w PKOl-u oraz
MKOl-u.
"Trudno mi mówić o Piotrze w czasie przeszłym. Był cały
czas pełen życia, planów na przyszłość. Ból serce ściska i nie można
zebrać myśli. Bliski zawodnikom, ich sprawom, człowiek bardzo otwarty,
pełen chęci działania. Gdy usłyszałam o całej tragedii, cały czas miałam
nadzieję, że ktoś jest jeszcze żywy, kogoś uratują. Teraz wszyscy
jesteśmy w szoku, dopiero z czasem będziemy sobie coraz bardziej zdawali
sprawę z tego co się wydarzyło" - podkreśliła Szewińska.
Łez nie
kryła także Otylia Jędrzejczak. Trzykrotna medalistka olimpijska z Aten
Nurowskiego będzie wspominać nie tylko jako prezesa PKOl-u, ale przede
wszystkim otwartego i zawsze skorego do pomocy człowieka.
"To nie
był prezes, to był przyjaciel sportu i zawodników. Mogliśmy bez względu
na porę i dzień do niego przyjść. Drzwi były zawsze otwarte, o
wszystkim można było porozmawiać" - zaznaczyła.
Sama, gdy
zastanawiała się w tym roku, czy kontynuować karierę, nie zawahała się
do niego zapukać. "Zapewnił mnie, że będzie stał za każdą moją decyzją i
mnie wspierał. Myślał o sportowcach nie tylko pod względem medali
olimpijskich, ale także o tym, co się z nami stanie po zakończeniu
kariery. Będzie nam go potwornie brakowało" - dodała.
W sobotniej
katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem zginęli wszyscy pasażerowie
udający się na uroczystości 70. rocznicy zbrodni katyńskiej, w tym
prezydent Lech Kaczyński z żoną.
dp, PAP