Pojedynek
z "Nocnym koszmarem", jak nazywany jest Arreolą, miał dać odpowiedź,
czy Adamek, były mistrz świata w kategoriach półciężkiej i junior
ciężkiej, jest w stanie wygrywać z pięściarzami ważącymi po 110 kg i
więcej, i tym samym boksować o pas czempiona w królewskiej wadze. "Dla
Tomka będzie to pierwszy wielki sprawdzian w kat. ciężkiej" - zapowiadał
w rozmowie z PAP Dariusz Michalczewski, przez wiele lat mistrza świata
WBO w półciężkiej.
Polak nie ustrzegł się błędów, miał chwile
kryzysu, kiedy ważący 113 kilogramów Arreola (Adamek był lżejszy o 15
kg) zrywał się do szaleńczego ataku, ale test zaliczył i z pewnością w
niedalekim czasie czeka go bój z Brytyjczykiem Davidem Haye'em
(posiadacz tytułu federacji WBA) lub - co jest mniej prawdopodobne - z
którymś z ukraińskich braci Kliczko: Władimirem (na początku jego
"listy" pretendentów są Haye i Rosjanian Aleksander Powietkin) lub
Witalijem (29 maja rywalizuje z Albertem Sosnowskim).
Walka w
Ontario prowadzona była w bardzo szybkim tempie, zupełnie jakby nie była
rozgrywana w wadze ciężkiej. Bazujący na potężnym uderzeniu prawą
rękawicą Arreola dążył do ringowej wojny, co rusz zachęcając gestami i
słownie Adamka. Polski zawodnik nie dał się sprowokować, konsekwentnie
realizował swą taktykę polegającą na trzymaniu rywala na dystans,
zadawaniu długich ciosów prostych i odchodzeniu po nich na boki.
"Góral"
z podżywieckich Gilowic (od 1,5 roku mieszka i trenuje w USA)
przewyższał przeciwnika szybkością, świetnie schodził z linii ciosu, a
kiedy było trzeba, to klinczował. "Ma technikę, umiejętności, ale
brakuje mu argumentu w postaci silnego ciosu" - mówił o występie Adamka
komentujący walkę w "Polsacie" dwukrotny mistrz olimpijski Jerzy Kulej.
W
niższych wagach atutem polskiego boksera było silne uderzenie. Na
Arreoli ciosy Adamka nie robiły większego wrażenia, choć pojedynek
kończył z mocno zapuchniętym lewym okiem, kontuzją ręki i nosa. Znacznie
mniej śladów ringowej bitwy było na twarzy medalisty amatorskich
mistrzostw Europy. Kondycyjnie obaj byli świetnie przygotowani, co można
potraktować jako plus dla znacznie cięższego Amerykanina (Arreola ma
meksykańskie korzenie, stąd na trybunach wielu kibiców z obydwu krajów;
nie zabrakło też Polaków - PAP), który wcześniej ważył nawet ponad 120
kg.
W narożniku Tomasza Adamka tym razem zabrakło Andrzeja
Gmitruka (przerwali współpracę ze względu na kłopoty zdrowotne
szkoleniowca - PAP), a sekundowali mu Roger Bloodworth i Ronnie Shields.
Od początku współpracy Amerykanie mocno postawili na doskonalenie
poczynać Polaka w defensywie. W sobotniej (czasu miejscowego) potyczce
Adamek przyjął trochę mocnych ciosów, ale trudno liczyć, że w ciągu 36
minut walki wyłapie na gardę lub uniknie wszystkich uderzeń. W trudnych
momentach sprytnie i z kocią zwinnością uciekał spod topora Arreoli,
który w dziesiątej rundzie wręcz biegł aby go znokautować.
Niewiele
brakowało aby konfrontacja skończyła się przed szóstym starciem.
Okazało się, że Adamek ma uszkodzony jeden z... butów. Nie miał
zapasowych, dlatego jego szkoleniowcy szybko owinęli go taśmą i
prawdopodobnie dzięki temu uniknęli pechowej przegranej.
Prawie
34-letni polski pięściarz odniósł 41. zwycięstwo, w tym trzecie w wadze
ciężkiej, w zawodowej karierze. Dotychczas raz przegrał. 29-letni
Arreola legitymuje się rekordem 28-2.
dp, PAP
źr. east news
[----- Podzial strony -----]
źr. east news
[----- Podzial strony -----]
źr. east news
[----- Podzial strony -----]
źr. east news
[----- Podzial strony -----]
źr. east news
[----- Podzial strony -----]
źr. east news
[----- Podzial strony -----]
źr. east news
[----- Podzial strony -----]
źr. east news
[----- Podzial strony -----]
źr. east news
[----- Podzial strony -----]
źr. east news