migracja
migrator migrator
28.03.2010
Eric Boullier: Robert pojechał perfekcyjny wyścig
Robert Kubica po raz dziesiąty w karierze stanął na podium mistrzostw świata Formuły 1, zajmując w niedzielę drugie miejsce w wyścigu o Grand Prix Australii na torze Albert Park.
"Szczerze mówiąc
nie spodziewaliśmy się tego. To świetny wynik dla naszego zespołu po
ciężkiej pracy, jaką wykonaliśmy w zimie. Wiemy, że przed nami jeszcze
długa droga, zanim staniemy się naprawdę konkurencyjni, ale wierzę, że
prędzej czy później będziemy w stanie walczyć o podium z najlepszymi
zespołami" - powiedział po wyścigu Kubica, który przegrał tylko z
Brytyjczykiem Jensonem Buttonem z McLaren-Mercedes.
Polak
wystartował z dziewiątego miejsca; przed pierwszym wirażem znalazł się
na czwartej pozycji, korzystając z kraksy z udziałem kilku kierowców.
Później wczesna i bardzo szybka zmiana opon pozwoliła mu wrócić na tor
przed Brazylijczykiem Felipe Massą z Ferrari.
"Po kwalifikacjach
byliśmy trochę rozczarowani, ale udał się dobry start i byłem czwarty.
Później zobaczyliśmy, że Jenson szybko zmienił opony na +slicki+ i był
dużo szybszy, więc zjechaliśmy od razu okrążenie po nim. Szybki pit stop
dzięki mechanikom pozwolił mi wyprzedzić Felipe. Później bardzo ciężki
wyścig, bo jechałem ponad 50 okrążeń na jednej mieszance" - zaznaczył
Kubica.
"Myślałem, że później znowu się na chwilę zatrzymam, ale
mój team powiedział, że nie będzie to konieczne, jeśli potrafię zadbać o
opony do końca wyścigu. Dlatego oszczędzałem je, jak tylko mogłem, choć
nie było łatwo. Miałem za sobą najpierw Lewisa, a później znów Felipe,
ale udało mi się obronić drugie miejsce" - dodał.
W pierwszej
połowie dystansu Kubica przez kilka okrążeń nie pozwalał się wyprzedzić
Lewisowi Hamiltonowi z McLaren-Mercedes, który po bezskutecznych atakach
zdecydował się na wizytę w alei serwisowej. Natomiast w końcówce do
Polaka zbliżali się kierowcy Ferrari: Massa i Hiszpan Fernando Alonso,
jednak nie zdołali go dogonić.
Gdy mijał linię mety flagą w
czarno-białą szachownicę machał Polakowi znany aktor amerykański John
Travolta. On też wręczył mu srebrną paterę na podium.
Kubica po
raz czwarty ścigał się na ulicznym torze Albert Park, ale to jego
pierwszy udany występ w GP Australii, która do ubiegłego roku otwierała
sezon. W 2007 roku nie dotarł do mety z powodu awarii skrzyni biegów.
Jego dwa kolejne starty zakończyły kraksy spowodowane przez Japończyka
Kazukiego Nakajimę z Williams-Toyota w 2008 r. oraz Niemca Sebastiana
Vettela z Red Bull-Renault w poprzedniej edycji.
"Niestety,
Australia nie była dotąd dla mnie pomyślna. W ostatnich dwóch sezonach
mogłem być na podium, jednak z różnych powodów tak się nie działo.
Drugie miejsce, to wyjątkowy wynik dla naszego zespołu, ale
prawdopodobnie nie bylibyśmy w stanie osiągnąć go w normalnym wyścigu" -
przyznał Kubica.
Na kwadrans przed rozpoczęciem GP Australii
zaczął padać deszcz, a opady towarzyszyły kierowcom przez pierwsze
minuty rywalizacji, zanim ustały. Już przy wejściu w pierwszy wiraż
zrobiło się ciasno; Alonso znalazł się między Buttonem i Niemcem
Michaelem Schumacherem z Mercedes GP-Petronas. W wyniku tego jego
Ferrari obróciło się, uszkadzając przednie skrzydło Schumacherowi i
zmusiło go do wizyty w boksie.
Ten karambol udało się ominąć
Polakowi i znalazł się na czwartej pozycji, jednak chwilę później na
Albert Park pojawił się "samochód bezpieczeństwa" po zderzeniu
Japończyka Kamui Kobayashi z Sauber-Ferrari z Niemcem Nico
Huelkenbergiem z Williams-Cosworth. Po uprzątnięciu rozsypanych
elementów rywalizację wznowiono po pięciu rundach.
Później także
do Kubicy uśmiechnęło się szczęście, bowiem gdy zajmował trzecie miejsce
awaria układu hamulcowego wyeliminowała lidera Niemca Sebastiana
Vettela z Red Bull-Renault na 26. okrążeniu. Dzięki temu był już drugi,
za Buttonem.
"Robert pojechał perfekcyjny wyścig: dbał o samochód
i opony, ale walczył ostro o wysokie pozycje. Należy powiedzieć
+doskonała robota+ naszym mechanikom, bo spisali się fantastycznie,
pozwalając Robertowi wyjechać z boksu przed Massą. Tylko dla Witalija
wyścig skończył się rozczarowaniem, ale on ciągle jeszcze uczy się
Formuły 1. Bardzo dobrze wystartował i przy założonej taktyce mógł
powalczyć o punkty, ale popełnił jeden błąd" - ocenił szef teamu Renault
Eric Boullier.
Rosjanin Witalij Pietrow odpadł z rywalizacji na
11. okrążeniu, po tym jak stracił panowanie nad bolidem i wylądował na
żwirowym poboczu.
dp, PAP