Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Paweł Gawlik 13.08.2010

Kaczmarek: zapomnijmy o porażkach

Znany trener piłkarski Bogusław Kaczmarek apeluje, by dać czas selekcjonerowi kadry, Franciszkowi Smudzie, na zbudowanie silnej drużyny narodowej.

- Teraz odbywa się sąd nad Smudą, a dziennikarze zakładają się, czy Franz dotrwa do finałów mistrzostw Europy. Zapomnijmy o porażkach 0:6 z Hiszpanią i 0:3 z Kamerunem. Myślmy pozytywnie, ale bądźmy jednocześnie realistami. A Smuda, który miał przecież wizję drużyny narodowej i z entuzjazmem przystępował do pracy, niech dalej wykonuje swoją robotę - powiedział Kaczmarek.

Popularny "Bobo" broni swojego kolegi po fachu, co nie znaczy, że nie dostrzega pewnych mankamentów w grze reprezentacji. "Zawsze trzeba dobierać strategię nie tylko pod kątem rywala. Musi ona także uwzględniać potencjał i umiejętności własnych zawodników. Tymczasem nasza organizacja gry jest bardzo przeciętna. Trzeba również zachować umiar i równowagę pomiędzy defensywą i ofensywą, a nasza postawa w meczu z Hiszpanią przypominała ambicję gościa z szabelką, który chciał pokonać czołg" - dodał trener Kaczmarek.

"Lewy" wciąż potrzebny kadrze

Były asystent trenera Leo Beenhakkera nie zgadza się też z niektórymi personalnymi koncepcjami Franciszka Smudy.

- W Polsce cierpimy na niedosyt lewych obrońców, co nie znaczy, że trzeba na siłę w meczu z Kamerunem uszczęśliwiać Macieja Sadloka. Ten zawodnik nie ma predyspozyji, zwłaszcza szybkościowych, do gry na tej pozycji. Jeśli miałbym eksperymentować, spróbowałbym go jako defensywnego pomocnika. Byłbym także bardziej wstrzemięźliwy w wygłaszaniu opinii o talentach Rybusa, Glika, czy też Sobiecha oraz o odkryciu Mierzejewskiego. Nie stać nas również, abyśmy rezygnowali z takich zawodników, jak chociażby Mariusz Lewandowski - podkreślił.

Zatrudnianie obcokrajowców to droga donikąd

Bogusław Kaczmarek nie jest także zwolennikiem powoływania na siłę do kadry zawodników mających polskie korzenie.

- Obraniak już gra, ale zbawcą tej drużyny na pewno nie jest. Uważam także, że Roger Guerrero również nie podniósł poziomu gry Polaków. Teraz na tapecie są Boenish i Koscielny. W tym przypadku więcej jest jednak szumu niż realnych efektów. Podobnie było z Robertem Acquafrescą. Znam osobiście bardzo dobrze jego mamę, z którą wiele razy dyskutowałem przez telefon na temat jego gry w biało-czerwonych barwach. Skończyło się na tym, że Robert wybrał Italię, a mi zostały do zapłacenia ogromne rachunki - wspomina "Bobo".

60-letni szkoleniowiec jest również przeciwny zatrudnianiu przez polskie kluby zbyt wielu zagranicznych piłkarzy. "Mam oczywiście na myśli hurtowy zaciąg, bo ta droga wiedzie donikąd. Dziwi mnie również brak korelacji pomiędzy Wydziałem Szkolenia PZPN i klubami ekstraklasy. Po ostatnich fatalnych występach naszych zespołów w europejskich pucharach szef wydziału Jerzy Engel powiedział, że ekstraklasa jest jednostką autonomiczną, która sama opracowuje strategię i politykę działania".

Trzeba ożywić Orliki

Trener Kaczmarek uważa także, że w kwestii odnowy futbolu sporo do zrobienia ma również polski rząd. "Premier Tusk kocha piłkę. Także wielu członków jego gabinetu często można spotkać na piłkarskich boiskach. Świetnym pomysłem była budowa Orlików. Baza, zwłaszcza w zimie, to podstawa. Teraz trzeba jednak je ożywić. Musi na tych placach być prowadzone szkolenie, przy centralnym subsydiowaniu, przez trenerów z prawdziwego zdarzenia. Trzeba stworzyć taki program" - apeluje.

Kaczmarek zapewnia, że nie bierze pod uwagi objęcia w przyszłości kadry. "To już zamknięty rozdział. Byłem przez dwa lata asystentem Leo Beenhakkera, wcześniej współpracowałem w młodzieżowych kadrach z Wójcikiem, Janasem i Stasiukiem. W latach 90. otrzymałem propozycję pracy od pierwszych szkoleniowców reprezentacji, ale wtedy chciałem awansować z dwoma klubami do ekstraklasy. Z Lechią Gdańsk mi się nie udało, ale ze Stomilem Olsztyn tak. Franz czekał na to wyróżnienie 10 lat i mam nadzieję, że jeszcze przez kilka lat w chwale i z sukcesami popracuje" - podsumował.

gaw