To realia spotkania Cleveland Cavaliers - Miami Heat, a wszystko przez decyzję jednego zawodnika.
Latem LeBron James, jedna z największych gwiazd amerykańskiej koszykówki, postanowił opuścić Cavaliers i przeniósł się do Miami. Jego decyzja wywołała wściekłość kibiców z Cleveland, którzy poprzysięgli mu zemstę.
Kiedy nadeszła odpowiednia chwila, kibice Cleveland Cavaliers chcieli pokazać co myślą o LeBronie. Mecz pomiędzy Cleveland a Miami Heat, w którym James wystąpił już jako zawodnik Miami Heat, był popisem nienawiści zdradzonych kibiców.
Przed meczem organizatorzy zabronili fanom przynoszenia transparentów z hasłami, obrażającymi Jamesa.
Podczas meczu podjęto też szczególne środki bezpieczeństwa, wśród kibiców było wielu tajnych policjantów.
Mimo wszystko w miejscowych pubach grano w lotki, a na tarczach do gry centralnie umieszczano portret Jamesa.
Według opini Marcina Gortata takie zachowanie kibiców jest niezrozumiałe.
- Moim zdaniem jest to lekka głupota, kibice nie pamiętaja co dla nich zrobił, rozliczają go tylko z podjętej decyzji - powiedział Marcin Gortat w rozmowie z korespondentem Polskiego Radia, Janem Pachlowskim.
Całym zdarzeniem LeBron James nie przejął się specjalnie. Grał jak z nut i zdobył 38 punktów dla swojego nowego klubu. A jego zespół pokonał ostatecznie Cavaliers 118:90.
W drugim rozegranym wczoraj meczu w koszykarskiej lidze NBA drużyna Golden State Warriors uległa Phoenix Suns 101:107.
ah, polskieradio.pl, IAR