Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Paweł Klocek 27.03.2011

Małysz skoczył już ostatni raz

Adam Małysz oddał swój ostatni skok w karierze sportowej. W sobotę w Zakopanem odbył się pożegnalny benefis najlepszego skoczka narciarskiego w historii tej dyscypliny w naszym kraju.
Adam Małysz po swoim ostatnim skokuAdam Małysz po swoim ostatnim skoku fot. PAP/Grzegorz Momot
Galeria Posłuchaj
  • Relacja z Zakopanego
  • Relacja Tomasza Zimocha z ostatniego skoku Adama Małysza
Czytaj także

Adam Małysz oficjalnie zakończył sportową karierę. Na Wielkiej Krokwi w Zakopanem Orzeł z Wisły oddał swój ostatni skok. Niestety pogoda uniemożliwiła rozegranie zawodów "Skoki do celu", które zaplanowano w ramach pożegnalnego benefisu.

Śnieżyca, która tuż przed rozpoczęciem zawodów nadciągnęła nad Zakopane nie pozwoliła na skakanie z Wielkiej Krokwi. Padający śnieg zasypywał tory, przez co skakanie w takich warunkach było niemożliwe. Zawodnicy symbolicznie zjechali z buli Wielkiej Krokwi, pierwszy na zeskoku pojawił się gospodarz turnieju ubrany w specjalnie przygotowany na dzisiejszy turniej "góralski kombinezon". Dopiero około godziny 19:00

Adam Małysz i część zaproszonych skoczków pojawili się na rozbiegu Wielkiej Krokwi. Adam Małysz skoczył ostatni, a zawodnicy skaczący przed nim utworzyli szpaler z nart, pod którym polski mistrz przejechał na zeskoku.

Na konferencji prasowej Adam Małysz podkreślał, że nie wyobrażał sobie pożegnania z publicznością bez oddania skoku.

W pikniku pod Wielką Krokwią uczestniczyło 20 tysięcy widzów, w tym między innymi prezydent Bronisław Komorowski z małżonką. Wielu widzów miało doklejone wąsy, by uhonorować legendarnego skoczka.

Wieczorem w w jednej z zakopiańskich karczm para prezydencka spotkała się z Adamem Małyszem. Bronisław i Anna Komorowscy przekazali skoczkowi prezent, zestaw srebrnych sztućców na 12 osób z wygrawerowanymi inicjałami skoczka. Prezydent wręczając dużą skrzynię przekonywał, że taki prezent się teraz przyda, bo Adam Małysz może teraz już więcej jeść.

Na razie nie wiadomo co mistrz będzie robił po zakończeniu kariery. Zapowiedział, że decyzję co do dalszej przyszłości ogłosi w połowie kwietnia.

Przed południem, zanim rozpoczął się benefis pod Wielką Krokwią, Adam Małysz na uroczystej sesji rady miasta Zakopanego odebrał tytuł Honorowego Obywatela Zakopanego.

Sportowiec od urodzenia

Urodzony w Wiśle w 1977 roku Małysz już jako trzyletni zaczął jeździć na nartach zjazdowych. Będąc w przedszkolu budował ze śniegu miniaturowe skocznie i próbował z nich się odbijać.

Był skazany na sport, a miłość do nart wpajano mu od urodzenia. Pradziadek miał własną skocznię, na której najlepsi beskidzcy zawodnicy osiągali odległości w granicach 50 metrów. Ojciec był kierowcą w klubie sportowym Wisła, a wujek - Jan Szturc, najpierw znanym skoczkiem, a po zakończeniu kariery - trenerem.

W 1984 roku Małysz rozpoczął naukę w szkole podstawowej w Wiśle-Głębcach. Łączył ją z uprawieniem sportu - skoków i kombinacji norweskiej w klubie KS Wisła oraz piłki nożnej w uczniowskiej sekcji. Trzyletnią szkołę zasadniczą skończył w Ustroniu ze specjalnością blacharz-dekarz.

Rok 1994 był dla niego przełomowy. Wywalczył mistrzostwo Polski w skokach w Zakopanem i wicemistrzostwo juniorów w kombinacji, ale trener Szturc zdecydował, że ze względu na drobną budowę ciała Adam musi się poświęcić jednej dyscyplinie. Wątpliwości nie było - wybór padł na skoki, ale i tu nie było łatwo. Mały, drobny miał kłopoty z dopasowaniem nart i butów. Nie brakowało mu jednak zapału i talentu.
W 1994 roku znalazł się w reprezentacji powadzonej przez Czecha Pavla Mikeskę.

Trudne początki

Pierwszą imprezą, w której wystartował, był Turniej Czterech Skoczni. Wyjazd sponsorowali mu trener i sąsiedzi. To nie były wyrzucone pieniądze. W konkursie w Innsbrucku zajął wysokie jak na debiutanta, 17. miejsce. W mistrzostwach świata w kanadyjskim Thunder Bay wyniki też były dobre - 11. miejsce na średnim obiekcie i 10. na dużym.

16 marca 1996 roku Małysz odniósł pierwsze zwycięstwo w zawodach PŚ w Oslo-Holmenkollen. W tym samym roku stanął na podium także w Iron Mountain (drugi), w Falun (drugi) i w Lahti (trzeci). W klasyfikacji generalnej PŚ na koniec sezonu uplasował się na siódmej pozycji.

Pierwszy wywiad

W styczniu 1997 roku Małysz zaręczył się z Izabelą Polok. 14 czerwca w kościele ewangelicko-augsburskim w Wiśle odbył się ślub, a 31 października urodziła się im córka Karolina.

- To jest chwila jedna na całe życie. Wisła, 14 czerwca 1997 roku. Widzę, jak rodzice witają nas chlebem i solą. Tłuczemy kieliszki na szczęście. Niosę żonę na rękach. Na naszym weselu przez trzy dni bawiło się 120 osób. A potem pochmurny 31 października w tym samym roku. Na świat przychodzi Karolinka. Miałem ledwie 20 lat, Iza - 19. Ludzie dziwili się, że tacy młodzi skaczemy na głęboką wodę, a ja psychicznie bardzo szybko dojrzewałem - wspominał w jednym z wywiadów.

Blisko załamania kariery

Kolejne dwa lata - 1998 i 1999 nie były udane dla skoczka z Wisły, który myślał nawet o zakończeniu kariery. W igrzyskach w Nagano zajął na średniej skoczni 51., a na dużej - 52. miejsce. W klasyfikacji generalnej PŚ był dopiero 30., a w 1999 roku - 43.
Pod kierunkiem nowego trenera reprezentacji Apoloniusza Tajnera, współpracując ze Szturcem, psychologiem dr Janem Blecharzem i fizjologiem prof. Jerzym Żołądziem, Małysz zaczął skakać lepiej. Na otwarcie sezonu 2000/01 polscy skoczkowie pojechali do Kuopio. O pobycie w fińskim mieście Małysz pamięta do dziś. Po wygraniu serii kwalifikacyjnej tuż przed konkursem został zdyskwalifikowany za zbyt długie narty. Falstart nie spowodował załamania sportowca, a jego forma rosła powoli, by wystrzelić w Turnieju Czterech Skoczni.

Murowanym faworytem imprezy był prowadzący w klasyfikacji generalnej PŚ Martin Schmitt. Niemiec zgodnie z przewidywaniami wygrał pierwszy konkurs w Oberstdorfie, a Małysz był czwarty, ale w pozostałych zawodach role się odwróciły. Małysz triumfował w Innsbrucku i Bischofshofen i po raz pierwszy w historii TCS Polak zdobył trofeum.
Do końca sezonu Małysz utrzymał znakomitą formę. Po TCS dwukrotnie wygrał zawody PŚ w lotach w czeskim Harrachovie, a po kolejnym zwycięstwie w Salt Lake City wyprzedził Schmitta w klasyfikacji generalnej PŚ. Do końca sezonu prowadzenia nie oddał. Został pierwszym polskim zdobywcą Kryształowej Kuli.

Poszedł za ciosem

W lutym 2001 roku zdobył w Lahti dwa medale mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym - złoty na obiekcie K-90 i srebrny na K-116. Były to pierwsze medale MŚ reprezentantów Polski od 1978 roku, kiedy Józef Łuszczek wywalczył złoto w biegu narciarskim na 15 km i brąz na 30 km.

W sezonie 2001/02 dominowali Małysz i Niemiec Sven Hannawald. Polak był lepszy w zawodach poprzedzających TCS - w dziewięciu aż sześciokrotnie stawał na najwyższym stopniu podium. Forma Hannawalda eksplodowała podczas Turnieju Czterech Skoczni. We wszystkich konkursach Niemiec wygrywał zdecydowanie. Małysz przeżywał w tym czasie niewielki kryzys, zajmował miejsca w ścisłej czołówce, ale nie był w stanie wygrać ze znakomicie dysponowanym rywalem.

Igrzyska w Salt Lake City wymusiły przerwę w rywalizacji o Kryształową Kulę. Małysz nie zawiódł. W pierwszym konkursie na średniej skoczni wywalczył brązowy medal. Był to pierwszy medal olimpijski reprezentanta Polski od 1972 roku, kiedy złoto w konkursie skoków zdobył Wojciech Fortuna. W zawodach na dużej skoczni został wicemistrzem olimpijskim.

Po igrzyskach skoczkowie wrócili do rywalizacji w PŚ. Wszystko rozstrzygnęło się 15 marca w Trondheim. Małysz wyprzedził Hannawalda i dzięki temu na dwa konkursy przed końcem rywalizacji po raz drugi z rzędu zapewnił sobie triumf w klasyfikacji generalnej.

Kibice

W sezonie 2002/03 Małysz znowu ścigał się z Hannawaldem. W całym cyklu wygrał trzy konkursy. Niemiec triumfował sześciokrotnie, ale zdarzały mu się także potknięcia. Niemiec stracił cenne punkty opuszczając więcej zawodów niż Małysz. Efekt - trzecia Kryształowa Kula dla Polaka.

2003 rok to także niezapomniane MŚ w Val di Fiemme. Na skoczni w Predazzo Małysz dwukrotnie deklasował rywali. Trenerzy innych ekip mówili, że jego skoki są "nie z tej planety". Pozostawało tylko czekać co przyniesie następny sezon.

Kolejne trudne momenty

Po trzech wspaniałych latach przyszedł jednak kryzys. W kolejnym sezonie Adam nie wygrał żadnych zawodów, a na podium był tylko cztery razy. Pod koniec sezonu miał także groźny upadek w Salt Lake City i opuścił kilka ostatnich konkursów. W klasyfikacji generalnej był 12.

W kolejnych dwóch sezonach trenerem Małysza był Austriak Heinz Kuttin. W pierwszym skoczek z Wisły był czwarty w Pucharze Świata, ale z mistrzostw świata w lotach z Oberstdorfu wrócił bez medalu. Podobnie jak z igrzysk w Turynie. Rozczarowania zawodami olimpijskimi nie powetował sobie w Pucharze Świata - był dziewiąty.
Początki współpracy z ostatnim szkoleniowcem, doświadczonym Hannu Lepistoe były obiecujące. W sezonie 2006/2007 zdobył złoty medal mistrzostw świata w Sapporo i po raz czwarty sięgnął po Kryształową Kulę w PŚ.

Gdy kolejny rok nie był tak udany (Małysz nie stanął na podium), podziękowano Lepistoe za współpracę, a pieczę nad kadrą objął dwa lata starszy od Małysza, były kolega z kadry Łukasz Kruczek. Nie był to jednak krok w dobrym kierunku. Początek sezonu był słaby i po rozmowach z władzami Polskiego Związku Narciarskiego zdecydowano się powrócić do sprawdzonej koncepcji.

Lepistoe inspirował Małysza

Fin stał się indywidualnym szkoleniowcem najlepszego polskiego skoczka, a ten wrócił do bardzo dobrego skakania. Nie tylko jednak wyniki były ważne. Małysz uwierzył, że znowu może wygrywać i znalazł potrzebną do tego motywację. Otwarcie zaczął nie tylko mówić o złotym medalu w Vancouver, ale także o kontynuowaniu kariery. Dwa wicemistrzostwa olimpijskie w Vancouver w 2010 r. potwierdziły trafność decyzji w sprawie Lepistoe.

W ostatnim swoim sezonie Małysz wygrał jeden konkurs - w Zakopanem i wywalczył trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. W skokach narciarskich osiągnął wszystko oprócz... najcenniejszego trofeum - olimpijskiego złota.
Przez Niemców nazywany "królem Weissflogiem II", przez Austriaków - "Goldberger Wschodu", w swojej ojczyźnie doczekał się wielu przydomków. Najbardziej powszechny to "Orzeł z Wisły", od miejsca urodzenia.

Małysz jest skromny, pracowity, uśmiechnięty i życzliwy. Sukcesy go nie zmieniły. Pozostał sobą. Za to kochają go nie tylko Polacy, którzy ubrani w biało-czerwone barwy, z transparentami i trąbkami jeździli za nim po całym świecie.

- To dzięki kibicom czerpałem motywację do dalszych treningów. Zawsze mnie wspierali i wiedziałem, że mogę na nich liczyć w każdej sytuacji, nawet jak nie wypadałem najlepiej - mówił Małysz.

pk, IAR, PAP