W sms-ie przesłanym trenerowi napisał, że boi się o swoje bezpieczeństwo.
"Wyścig jest niebezpieczny i przebiega w nerwowej atmosferze. Przysparza mi sporo zmartwień" - napisał w sms-ie wysłanym do trenera Jefa van den Boscha.
Wiadomość zacytowała we wtorek w wydaniu internetowym belgijska gazeta "Het Laatste Nieuws".
Gazeta poinformowała także, że do wtorku na stronie Weylandta pojawiło się 44 tysiące kondolencji.
26-letni Belg w czasie zjazdu zaczepił przednim kołem o mur, uderzył w niego głową, a następnie został wyrzucony w powietrze. W wyniku upadku na asfalt doznał śmiertelnego pęknięcia podstawy czaszki. Do Włoch przyjechali natychmiast po tragicznym zdarzeniu, ojciec oraz żona sportowca Anna oczekująca potomstwa we wrześniu.
Ironią zdarzenia jest fakt, iż Weylandt miał nie startować w Giro d'Italia, a przygotowywać się do udziału w Vuelta a Espana. Do ekipy desygnowano go po tym, jak Włoch Daniele Bennati doznał kontuzji w czasie wyścigu Tour de Romandie i wycofał się z Giro d'Italia.
ah