Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Aneta Hołówek 07.06.2011

Na Li nie będzie płaciła haraczu chińskim władzom

Jeszcze dwa lata temu najlepsza chińska tenisistka oddawała rodzimej federacji więcej niż połowę swoich zarobków. W końcu jednak Na Li powiedziała: dość.
Na Li nie będzie płaciła haraczu chińskim władzomfot.PAP/EPA/CHRISTOPHE KARABA

Chiński system przewiduje, że tenisistki i tenisiści oddają federacji aż 60 procent swoich zarobków na kortach. Dzięki temu rozwiązaniu nie muszą się o nic martwić. Do ich dyspozycji jest cały sztab trenerów, lekarzy, masażystów, dietetyków i psychologów. Federacja płaci także za sprzęt, koszty podróży oraz hoteli.

Takie rozwiązanie nie podobało się jednak zwyciężczyni tegorocznego turnieju Roland Garros, Na Li. Chinka wywalczyła sobie wolność. Gwiazda tenisa, która w Chinach popularnością prześcignęła koszykarską reprezentację, oddaje teraz tylko 12 procent tenisowych zarobków. Sama musi jednak ponosić koszty związane z karierą.

- Mój finałowy mecz na Roland Garros oglądało w Chinach 95 milionów ludzi. O chińskich tenisistkach będzie jeszcze głośniej - przewiduje Na Li.

29-letnia dziś Chinka przez całą karierę wygrała na korcie prawie 6,4 mln dol. Natomiast tylko w tym roku - przede wszystkim po drugim miejscu w Australian Open i zwycięstwie w Paryżu - zarobiła już 3,1 mln.

Na Li jest pierwszą w historii Chinką, która wygrała turniej Wielkiego Szlema.

ah, polskieradio.pl