Strajk w lidze NBA trwa - rozgrywki odwołane

W rozmowach ostatniej szansy przedstawicieli rozgrywek i szefów klubów z zawodowym związkiem graczy nie osiągnięto kompromisu.

Rozgrywki planowo miały ruszyć 1 listopada. Stanowiska obu stron nie zbliżyły się. W ostatnim sezonie liga przyniosła stratę, na finansowym minusie zakończyły go 22 z 30 zespołów. To podstawowy powód dlaczego właściciele klubów chcą obniżenia wynagrodzeń dla graczy, którzy w poprzedniej umowie mieli zagwarantowane około 57 procent należności z klubowego budżetu. Koszykarze nie chcą się zgodzić na nowe warunki, czyli spadek zarobów o około 1/5 i proponują spadek pensji do 53 procent na co nie ma akceptacji.

Poniedziałkowe spotkanie ostatniej szansy trwało ponad siedem godzin. Wszyscy są rozgoryczeni obecną sytuacją podkreśla to Tyson Chandler, który w czerwcu z Dallas Mavericks zdobył mistrzostwo ligi. - Zawodnicy są zawiedzeni bo chcieliby grać, ale to oddala się. Gdziekolwiek pojawiam się fani chcą nas oglądać parkiecie i nie akceptują tego co się dzieje. Wszyscy są niepocieszeni zaistniałym obrotem sprawy - mówi koszykarz. Rozbieżności obu negocjujących stron są tak duże, że odwołanie dwóch pierwszych tygodni nowego sezonu może być tylko początek zdecydowanie większych komplikacji.

man