Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR
Aneta Hołówek 08.07.2012

Andy Murray bierze się za bary z Federerem, samym sobą i historią

Po raz pierwszy od dziesięcioleci do finału Wimbledonu dotarł brytyjski tenisista. Andy Murray ma jednak do pokonania nie byle kogo, bo Szwajcara Rogera Federera.
Andy Murray (w środku) i trener Ivan Lendl (z lewej)Andy Murray (w środku) i trener Ivan Lendl (z lewej)PAP/EPA
Posłuchaj
  • Grzegorz Drymer PR Londyn
Czytaj także

W Wielkiej Brytanii panuje gorączka oczekiwań przed dzisiejszym finałem turnieju wimbledońskiego.
Na Wyspach z dnia na dzień opadło zainteresowanie Sereną Williams i Agnieszką Radwańską, bo dziś nadejdzie moment wyczekiwany od 1938 roku, kiedy w finale zagrał Bunny Austin, a może nawet o dwa lata dłużej, od zwycięstwa Freda Perry w 1936.
Niedzielna brytyjska prasa ujmuje zwięźle te oczekiwania "Andy Murray - naród czeka" - streszcza ten nastrój nagłówek w "Sunday Telegraphie", który cytuje matkę Andy'ego, Judy: "Idź synu i zwycięż w finale".
"Wszyscy na tenisa - Brytania staje, kiedy Murray rusza po sławę" - pisze Independent obliczając z góry liczbę widzów nadchodzącego finału na 20 milionów.
Prasa chce się też ogrzać w promieniach sławy Szkota: "Jak Observer odkrył Andy'ego Murraya" - przypomina nieskromnie Observer, a siostrzany Guardian na swojej stronie internetowej stwierdza: "Andy Murray bierze się za bary z Federerem, samym sobą i historią".
Sunday Times cytuje samego Andy'ego Murray'a, który patrzy trzeźwo na swoje szanse: "Muszę być perfekt, żeby pobić Federera".
A to będzie niełatwe - Murray nie ma na koncie ani jednego zwycięstwa w turnieju wielkiego szlema - Federer ma ich 16 i zainkasował najwięcej dolarów w historii tenisa, ponad 70 milionów