Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Agnieszka Kamińska 16.04.2013

Zamach bombowy w Bostonie. Polski maratończyk opowiada o eksplozjach

W Bostonie na mecie maratonu doszło do dwóch eksplozji. Trzy osoby zginęły, w tym ośmioletni chłopiec. Ponad 140 osób jest rannych.
Akcja ratunkowa w BostonieAkcja ratunkowa w BostoniePAP/EPA/STUART CAHILL / THE BOSTON HERALD

Eksplozje na maratonie w Bostonie - relacja >>>

Jedna trzecia z 23 tysięcy uczestników słynnego maratonu bostońskiego dobiegła już do mety, gdy rozległy się dwa wybuchy - w odstępie kilkunastu sekund jeden od drugiego.

Świadkowie zamachu mówią, że eksplozje były bardzo silne. Bomby zdetonowano w strefie dla publiczności. Zapanował tam chaos. Krzyki rannych mieszały się z syrenami karetek pogotowia i wozów policyjnych. W powietrzu unosiły się kłęby dymu. Śledztwo w sprawie zamachów przejęło FBI.

Polski maratończyk opowiada o eksplozjach w Bostonie >>>

Prezydent Barack Obama wyraził przekonanie, że sprawcy zostaną ujęci. - Osobom lub grupom odpowiedzialnym za atak zostanie wymierzona sprawiedliwość – powiedział.

Według ostatnich danych wśród 3 ofiar śmiertelnych zamachów jest ośmioletni chłopiec. Liczba rannych przekroczyła 140. 29 osób przebywa w szpitalu, 17 z nich jest w stanie krytycznym.

Konsul RP w Nowym Jorku Mateusz Stasiek powiedział Polskiemu Radiu, że nie ma informacji, by wśród poszkodowanych byli Polacy.

Polka z Fundacji "Maraton Warszawski" była świadkiem eksplozji >>>

PAP/EPA/Michael
PAP/EPA/Michael Cummo

Wielu poważnie rannych

Szef bostońskiej policji Ed Davis powiedział na konferencji prasowej, że co najmniej 17 osób znajduje się w stanie krytycznym. Niektórzy z rannych stracili nogi lub ręce. Inne obrażenia to złamania, rany spowodowane przez odłamki i pęknięte bębenki w uszach.
Szef bostońskiej policji oświadczył, że policja nie wie jakie motywy kierowały sprawcami oraz, że nikogo jeszcze nie zatrzymano w związku z atakami. Podmuch spowodowany przez wybuchy powalił na ziemię wielu widzów obserwujących biegaczy, a także 78-letniego uczestnika maratonu.

IAR/PAP