Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Paweł Słójkowski 10.10.2013

Brazylia 2014: Boruc jest świetny, ale sam z Ukrainą nie wygra

Media od kilku dni kreują potencjalnych bohaterów spotkania z Ukrainą. Na szczycie listy tych, którzy mogą dać nam dobry wynik jest Artur Boruc. Sam bramkarz nie może jednak wygrać meczu.
Artur Boruc podczas konferencji prasowej reprezentacji PolskiArtur Boruc podczas konferencji prasowej reprezentacji PolskiPAP/Leszek Szymański

W tym sezonie Artur Boruc nawiązuje do swoich najlepszych lat kariery, kiedy grał dla szkockiego Celticu Glasgow.

Eksperci już na początku jego przygody na wyspach wróżyli, że to tylko kwestia czasu, kiedy Polak trafi do jednej z najlepszych lig świata - angielskiej Premier League. Pewnie wszyscy byli zdziwieni, że tego czasu musiało upłynąć aż tyle.

Czy Artur Boruc zmarnował te lata, które spędził w Celticu? Nie, ponieważ tam przeżył najtrudniejsze momenty swojej kariery. To był poligon doświadczalny dla jego charakteru i talentu. Miejsce, w którym mógł dojrzeć. Dojrzeć i poukładać swoje sprawy, co mogło mu wyjść tylko na plus.

Brazylia 2014: Ukraina - Polska [ZAPOWIEDŹ]

Spektakularnych sukcesów na arenie międzynarodowej z  tym niesamowicie zasłużonym dla szkockiego futbolu nie mógł, ale dostał szansę gry przeciwko najlepszym piłkarzom świata w Lidze Mistrzów.

Początki w Suothampton nie były dla Polaka dobre, przede wszystkim przez incydent z butelką, którą Polak odrzucił w trybuny, za co został na pewien czas odsunięty od zespołu. Nie przestawał jednak pracować nad dojściem do optymalnej formy. Gdy ją osiągnął, stało się jasne, że to on musi grać w pierwszym składzie.

"Święci" są w tym sezonie zupełnie innym klubem niż ten, do którego przychodził Boruc. Trener Mauricio Pochettino zmienił grę zespołu i zbudował jedną z ciekawszych ekip w Premier League. Ściągnął kilku ciekawych zawodników, takich jak Wanyama, Lovren czy Osvaldo, którzy razem z utalentowanymi Clyne'em, Shawem i Ward-Prowse'em grają od początku tego sezonu świetną piłkę.

Aktualnie znajdują się na 4. miejscu w tabeli, wyprzedzając m.in. drużyny z Manchesteru czy londyński Tottenham. Na tym etapie rozgrywek jest za wcześnie, żeby mówić o powrocie Boruca do Ligi Mistrzów. Biorąc jednak pod uwagę, że zespół jest perspektywiczny, można mówić o szansach na włączenie się do walki o wyższe cele.

Angielska prasa tonie w zachwytach nad formą Polaka. Boruc ma najniższą średnią straconych bramek na mecz. Pytanie tylko, czy będzie w stanie przełożyć to na grę defensywy kadry? Czy jego dyspozycja doda pewności siebie obrońcom i sprawi, że w meczu z Ukrainą nie stracimy bramki?

Bramkarz, który jest kreowany na lidera reprezentacji, nie jest dobrą wróżbą dla jej gry. To oczywiste, że jego zadania polegają na dyrygowaniu linią obrony i pewnym bronieniu tego, co może obronić. Czasem zdarzają się co prawda mecze, w których golkiper jest praktycznie nie do pokonania i daje drużynie coś ekstra. Ale liczenie na to, że taki dzień przypadnie akurat w piątek na mecz z Ukrainą, nie jest poważne.

W dyskusjach nad Borucem zapomina się o tym, że to Polska musi wygrać, jeśli chce awansować na mistrzostwa świata w Brazylii. To Polska musi zdobywać bramki, pokazać dobry futbol, a nie liczyć na jedną akcję, która ustawi mecz i pozwoli zrzucić cały ciężar na barki bramkarza, który będzie musiał cudownymi interwencjami ratować zespół. Taką postawą można od czasu do czasu wygrać mecz, jednak w żaden sposób nie może być uznana za strategię, która zapewni awans na mundial.

Sam Artur Boruc ocenia pracę w klubie jako dużo łatwiejszą niż w reprezentacji, twierdzi jednak, że czas poświęcony na zgrupowaniach powinien wystarczyć do odpowiedniego przygotowania do meczów eliminacyjnych.

Raczej nie powinniśmy zamartwiać się o jego dyspozycję. Pytanie tylko, czy na podobnym poziomie będzie w stanie zagrać reszta reprezentacji.

Paweł Słójkowski, polskieradio.pl