Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
migrator migrator 10.02.2010

Kenijczyk sprzedał krowy by wystartować w Vancouver

Organizatorzy igrzysk i władze FIS nie zgodzili się na start w biegach narciarskich Philipa Boita. Dla Kenijczyka byłaby to czwarta olimpiada.

"Bardzo liczyłem, że będę mógł stanąć na starcie w Vancouver - to dla mnie ostatnia szansa udziału w igrzyskach" - powiedział 38-letni Boit, który nie spełnił zmienionych przed igrzyskami wymogów FIS.

Początkowo o awans mogli się ubiegać zawodnicy, którzy mieli 500 lub mniej punktów, ale na dystansie 15 km zaostrzono te rygory do 300 punktów. Boit, który zaczynał sezon mając 526 punktów, zdołał zmniejszyć swój ranking do 302,95 punktu. O lepszy wynik walczył z całego serca - nie obyło się bez złamanych kijków, trudnej aklimatyzacji, długiej choroby.

"To smutne, ale takie są czasami igrzyska" - powiedział sekretarz generalny Kenijskiego Komitetu Olimpijskiego Francis Paul po nieskutecznej apelacji.

Dzięki pomocy przyjaciół i rodziny w Kenii oraz USA Boit - ubogi farmer - zdołał przylecieć do Vancouver i tam oczekiwał na werdykt.

Boit po raz pierwszy wystartował w igrzyskach w 1998 r. w Nagano i był wówczas jednym z pozytywnych bohaterów, choć zajął ostatnie miejsce. Lepiej powiodło mu się cztery lata później w Salt Lake City - był 64. i wyprzedził trzech zawodników. Z kolei w Turynie w 2006 zajął 92. miejsce, ale za nim finiszowało pięciu biegaczy.

W pamięci kibiców szczególne zapadł jego start w Nagano, gdzie finiszował ponad 20 minut za zwycięzcą - legendarnym Norwegiem Bjoernem Daehlie. Gdy wielu widzów i uczestników opuściło już stadion, Daehlie opóźniając ceremonię medalową, cierpliwie czekał, aż Boit dobiegnie do mety by nagrodzić jego wytrwałość uściskiem. W podzięce za to Boit nazwał swojego syna Daehlie.

Kenijczyk trenuje w rodzinnym mieście, by nie opuszczać rodziny - zamiast nart stosuje nartorolki. Od czasu do czasu podróżuje do Finlandii, by potrenować na śniegu, ale ze względu na problemy z wizą nie może przebywać tam zbyt długo. Jak sam podkreśla - odkąd zaczął biegać na nartach zużył już pięć paszportów.

"Nie jest łatwo uprawiać ten sport - koszty są duże. W zeszłym roku musiałem sprzedać pięć krów, by starczyło na mój wyjazd do Finlandii" - podkreślił rozgoryczony Boit.

dp