Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Paweł Klocek 05.02.2011

Zgrupowanie kadry bez luksusów

Trener Franciszek Smuda nie potrzebuje luksusów, aby przygotować piłkarzy do meczów towarzyskich z Mołdawią (6.2.) i Norwegią (9.2.).
Trening piłkarzyTrening piłkarzyfot. PAP

Kadrowicze trenują w Quinta do Lago na prowincjonalnym boisku.

- O, już jadą, możemy otwierać - widząc zjeżdżający z górki pojazd dwaj portugalscy pracownicy boiska treningowego zrywają się z plastykowych białych krzeseł i rozsuwają drewniane bramy obiektu, na którym od środy ćwiczy reprezentacja Polski. Wcześniej wpuszczają dziennikarzy, a krótkie "obrigado" (dziękuję) kwitują uśmiechem i skinieniem głowy.

Boisko należące do hotelu Ria Park przypomina setki innych w prowincji Algarve, nie jest idealnie równe, trawa nie pokrywa w stu procentach jego powierzchni, widać "placki", jednak selekcjonerowi i zawodnikom odpowiada. - Na trening nam wystarczy, dlatego zrezygnowaliśmy z podróży na inne, do pobliskiej Quarteiry - wyjaśnił Smuda.

W styczniu spadało sporo deszczu, i mimo że teraz słońce w ciągu dnia mocno grzeje, plac gry jest dość grząski. Zanim całkowicie się osuszy, minie jeszcze trochę czasu. Zwłaszcza z jednej strony, na którą cały czas pada cień z drzew.

Piłkarze wysiadają z autobusu już przebrani, jedynie na miejscu klapki zmieniają na korki. Chwila i są gotowi do pracy. Wokół nie ma żadnych trybun, nie ma magazynu ze sprzętu sportowym, jedynie parę ławek. Wszyscy chętni mogą obejrzeć treningi, bowiem szkoleniowiec ich nie zamyka. Jednak i tak nie jest to proste, bo dookoła jest mnóstwo drzew i lasek, co skutecznie utrudnia patrzenie z zewnątrz. Może i lepiej, że zieleń się rozrosła i szczelnie spowiła otaczające ogrodzenie. Biało-czerwoni nie widzieli, że kilkanaście metrów od boiska, na sąsiedniej działce, walają się śmieci i gruz.

Smuda i jego asystenci nie mają futbolowych "rekwizytów" - pachołków, tyczek czy tzw. muru do rzutów wolnych. Muszą radzić sobie jedynie z narzutkami i "grzybkami", czyli małymi znacznikami układanymi na boisku. Trener nie narzeka, jemu są potrzebne bramki, w tym przesuwane, a przede wszystkim zawodnicy, którzy zechcą grać tak jak on chce, czyli z ogromną determinacją, zaangażowaniem i agresją.

Portugalscy opiekunowie boiska są pomocni. Zwłaszcza gdy piłka po nieudanym strzale przeleci nad kilkumetrową siatką i... zawiśnie na drzewie. W czwartek długo "walczyli" z jedną z futbolówek, bowiem drabina okazała się za krótka. Następnego dnia piłka była już w rękach odpowiedzialnego za sprzęt Wiesława Ignasiewicza.

Treningi nie są długie, trwają po godzinie, czasem godzinę z kwadransem. Ich koniec zbiega się z niesamowitym tumultem, wywołanym uderzeniem korków o beton. To piłkarze oczyszczają buty z ziemi i trawy. Pięć minut później na kameralnym obiekcie reprezentantów Polski już nie ma. Zostają tylko Portugalczycy, którzy muszą zwałować boisko, aby następnego dnia znów było przyzwoicie równe. Dopiero wtedy biorą gruby łańcuch i przekręcają klucz w kłódce.

Kadrowicze żółtym autobusem jadą w jedną stronę około 7-8 km. Po drodze mijają ośrodki wczasowe dla turystów, którzy tłumnie przyjadą dopiero za kilka miesięcy. Teraz jest ich znacznie mniej, choć widok grupek ludzi spacerujących z kijami golfowymi, to nic niezwykłego. Algarve jest prawdziwym rajem dla miłośników tej dyscypliny sportu.

Podróż mija szybko, a w jej trakcie uwagę przykuwa uwagę jedna budowa. Powstaje na niej rezydencja dla milionerów. Na jej dziedzińcu będzie ogromne... jezioro. Ma być gotowa na najbliższe lato. W pobliżu jest sporo tańszych willi, a ich ceny w lokalnych agencjach nieruchomości kształtują się od 200-300 tysięcy euro do 1,6-1,8 mln.

pk