Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Trójka
Aneta Hołówek 01.03.2013

"Moja ulica" - prawdziwa historia warta kilku wersji

Marcin Latałło, reżyser pełnometrażowego filmu dokumentalnego "Moja ulica" miał szansę na nakręcenie tego samego filmu nie tylko raz. - To Kieślowski we mnie zaszczepił chęć robienia jednego filmu w kilku wersjach - mówi Latałło w rozmowie z Ryszardem Jaźwińskim.
Kadr z filmu Moja ulica reż. Marcin LatałłoKadr z filmu "Moja ulica" reż. Marcin Latałłomateriały promocyjne

Zapisana na taśmie filmowej wieloletnia historia łódzkiej rodziny Furmańczyków powstała także dzięki Irene Jacob. Francuska aktorka była oprowadzana przez reżysera "Mojej ulicy” Marcina Latałłę po zakamarkach Łodzi i właśnie wtedy narodził się pomysł na film.

- Na początku na papierze wymyśliłem rodzinę robotniczą, która będzie mieszkała w familoku, czerwonym domu z cegły - wspomina genezę powstawania dokumentu reżyser.

Pomysł Marcina Latałło był prosty. Rodzina miała składać się z kilku pokoleń, co najmniej trzech, na czele rodziny miał stać bezrobotny przynajmniej od dziesięciu lat ojciec i miało urodzić się dziecko.

- Znalazłem rodzinę pięciopokoleniową, ojciec był bezrobotny nie od dziesięciu, ale od piętnastu lat i zamiast jednego dziecka urodziło się dwoje, a na dodatek rodzina podczas kręcenia filmu borykała się z innymi, tragicznymi wydarzeniami - podkreśla w rozmowie z Ryszardem Jaźwińskim reżyser filmu.

Film miał właśnie premierę w kinach, można go oglądać również na ciekawym, kolekcjonerskim wydaniu DVD, które zawiera nie tylko jedną wersję zakończenia, film jest także dostępny na stronie internetowej poświęconej filmowi.

Zebrany w latach 2003-2008 materiał dokumentuje losy ciężko doświadczonej przez transformację ustrojową rodziny Furmańczyków. Kolejne jej pokolenia pracowały w jednej z łódzkich fabryk, której upadek przekreślił losy zastępów zatrudnionych w niej osób. Bohaterowie filmu mieszkają tuż obok fabryki. W filmie widać jak po jednej stronie ulicy zagraniczni dygnitarze przerabiają nieczynną fabrykę na elegancką galerię handlową, a po drugiej byli robotnicy degenerują się w służbowych mieszkaniach pozbawionych nawet toalet.