Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Trójka
Agnieszka Szałowska 22.11.2010

Ofiary internetowego ekshibicjonizmu

Polacy są mistrzami niefrasobliwości w Internecie. Chętnie publikują swoje zdjęcia, dzielą się informacjami z własnego życia, a potem dziwią się, że szef zwolnił ich z pracy.
Ofiary internetowego ekshibicjonizmu sxc.hu

To miał być żart. Maciej Zegarski, asystent szefa MSZ Radka Sikorskiego, przywiózł ze służbowego wyjazdu do Afganistanu zabawne, jak sądził, zdjęcie... własny portret w hełmie udekorowanym fioletowymi stringami.

Fotka tak sie spodobała kolegom, że autor postanowił zamieścić ją na swoim profilu na Facebooku, by mogło ją obejrzeć więcej osób. Żart nie spodobał się przełożonym i Zegarski musiał pożegnać się z pracą.

Zdaniem prof. Włodzimierza Gogołka z wydziału dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego, przyczyną ekshibicjonizmu sieciowego jest brak wiedzy. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że Internet tylko stwarza pozory anonimowości, a nasze maile można czytać tak, jak kartkę pocztową bez koperty.

- Na błędach się uczymy i dopiero poznajemy, że to parzy – mówił. Przypomniał, że specjaliści od spraw kadrowych w dużych korporacjach analizują Internet, aby zdobyć dodatkowe informacje o kandydatach do pracy. Z badań wynika, że aż 70 procent odmów przyjęcia do pracy wynika z tego, że za dużo o sobie mówimy i pokazujemy na zdjęciach.

- Praktycznie wszyscy moi studenci podają na Facebooku swoje prawdzie imię i nazwisko, a za 15 lat jak będą kandydowali na urząd burmistrza czy prezydenta miasta, to ich zdjęcia i opinie, które teraz wydają się zupełnie niewinne, będzie można wyciągnąć – powiedział. Na wszelki wypadek radzi nie publikować swoich zdjęć.

Prof. Kazimierz Krzyszfofek, socjolog nowych mediów stwierdził, że zwłaszcza ludzie młodzi nie przywiązują dużej wagi do ochrony własnej prywatności i ujawniają wiele informacji o sobie.

Joanna Gajewska z portalu Nasza Klasa zgodziła się z twierdzeniem, że internauci często zachowują się nieroztropnie. Jej zdaniem najpierw powinniśmy się zastanowić do kogo trafią nasze zdjęcia i czasami powstrzymać się przed ich opublikowaniem.

Daniel Kozon, socjolog i antropolog współczesności zauważył, że zatraca się granica między tym, co prywatne i publiczne. W dużych korporacjach obowiązują radykalne zasady korzystania z Internetu, a wielu pracodawców monitoruje nasz ruch w sieci.

- Jeśli czyjeś zdjęcia krążą po sieci, to dlaczego nie może ich znaleźć nasz pracodawca - zauważył.

Dodał, że portale społecznościowe nie tylko umożliwiają nam komunikację ze znajomymi, ale również tworzenie własnego wizerunku. Chcemy się tam pokazać, jako osoby ciekawe świata, aktywne i prowokacyjne, bo to teraz jest modne.

– Media i reklama pokazują, że prowokacja jest bardzo modna, popularna i potrzebna. A potem sami stajemy się ofiarami naszej prowokacji – powiedział.

Michał Adamczyk, redaktor naczelny miesięcznika "Chip" potwierdził, że nie interesujemy się tym, co się dzieje z naszymi danymi w sieci.

- Wiele osób wrzuca tam wszystkie prywatnie informacje. Wiąże się to z dużym ryzykiem, ponieważ są osoby, które takie dane zbierają i analizują. Na ich podstawie planują ataki w sieci i wyłudzają na przykład hasła bankowe - mówił.

Audycji "Za, a nawet przeciw” można słuchać od poniedziałku do czwartku o 12.05.
Zapraszamy.

Aby wysłuchać rozmowy "Ofiary internetowego ekshibicjonizmu" wystarczy kliknąć w ikonę dźwięku w boksie „Posłuchaj” w ramce po prawej stronie.

(miro)