Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Trójka
migrator migrator 28.10.2008

Grzegorz Napieralski

Ja jako Grzegorz Napieralski, moja formacja, jesteśmy za częstym przeprowadzaniem referendum dlatego, że to jest najlepsza formuła komunikacji z Polakami. Natomiast jeżeli chodzi o euro, to jesteśmy jako SLD za tym, żeby było ono jak najszybciej.
Posłuchaj
  • Program_3 28 pazdziernik 2008
Czytaj także

Wygląda na to, że lewica źle wydała pieniądze, właściwie wyrzuciła je w błoto, bo reklamówka, która wyśmiewała prezydenta i premiera za niemożliwość współpracy juz jest nieaktualna. Wczoraj spotkanie Donalda Tuska z Jarosławem Kaczyńskim - spotkanie zaskakująco spokojne. Reklamówka do wycofania?

Wszystkie spotkania są, jak wiemy, spokojne, i pana premiera Donalda Tuska, i pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a potem mamy cały ciąg zdarzeń dziwnych i śmiesznych. Chcieliśmy pokazać w tym filmiku, który jest na naszych stronach internetowych tę normalność, która był za Aleksandra Kwaśniewskiego i tę nienormalność, która jest za Donalda Tuska i Lecha Kaczyńskiego.

Ale panowie się dogadali...

A to zobaczymy. Bo już po wyjściu pan prezes Jarosław Kaczyński stawiał pewne warunki, więc zobaczymy, co będzie się działo, kiedy wejdą ważne ustawy pod obrady Sejmu, kiedy dojdzie do kolejnego szczytu.

Zgadza się pan, że obaj politycy przestraszyli się wizerunku polityków kłótliwych, niezdolnych do dużej współpracy?

Myślę, że bardziej przestraszył się pan premier Donald Tusk. Dlatego, że jego kampania w 2007 roku oparta była na odsunięciu PiS-u od władzy, na wprowadzeniu pewnej normalności, bez kłótni - jak to powiedział premier Donald Tusk - miłości do wszystkich. Okazało się, że ta miłość szybko się skończyła. Doszło do przepychanek, bijatyki, niektórzy nawet używali mocniejszych słów. Z tych zapowiedzi nic nie zostało zrealizowane. Donald Tusk próbuje teraz takich ruchów, kamuflaży, żeby było inaczej postrzegane to, co on teraz robi.

Ale merytorycznie spotkanie ważne, spotkanie głównie – jak można wywnioskować – na temat wprowadzenia waluty euro. Donald Tusk uważa, że to jest jeden ze sposobów zapobieżenia kryzysowi, a lider PiS-u ma wątpliwości, opiera się. Czy pana zdaniem referendum w sprawie wprowadzenia wspólnej waluty to dobry pomysł?

Ja jako Grzegorz Napieralski, moja formacja, jesteśmy za częstym przeprowadzaniem referendum dlatego, że to jest najlepsza formuła komunikacji z Polakami. Natomiast jeżeli chodzi o euro, to jesteśmy jako partia, jako SLD za tym, żeby było ono jak najszybciej, ale wprowadzone ze wszystkimi zabezpieczeniami, żeby było wprowadzone w sposób jak najlepszy. Przypominam, że kiedy było referendum akcesyjne, tam tez podpisywaliśmy się pod tym, że w przyszłości wprowadzimy walutę euro. Dzisiaj mamienie ludzi euro i referendum… chyba nie o to chodzi. Trzeba się spiąć do parlamencie, niech rząd przygotuje – tak jak Donald Tusk wczoraj zapowiadał – te mapę dojścia do euro. Już widzimy, że data się zmienia z 2011 na 2012. chcielibyśmy usłyszeć realną datę, wszystkie procedury, które musi spełnić Polska – i przodu!

A gdyby referendum jednak doszło do skutku – choć zdaniem premiera musiałaby być wcześniej zmiana konstytucji – to lewica byłaby za?

Byłoby dobrze, gdyby było referendum, tylko pytam, po co, skoro już raz się Polacy w referendum za tą waluta wypowiedzieli. Gdyby było referendum ja bym zapytał o amerykańskie bazy wojskowe na terenie naszego kraju, o kartę praw podstawowych – myślę, że te dwa tematy byłyby ważniejsze.

Coś jeszcze by pan dorzucił, panie przewodniczący?

Nie, wystarczy.

Ale jakieś sprawy obyczajowe?

Nie, na razie te dwie rzeczy są bardzo istotne, aby pilnie je przegłosować, bo przecież wojskowe bazy amerykańskie na terenie naszego kraju to jest duży znak zapytania, my jesteśmy temu przeciwni. A karta praw podstawowych dotyczy nas wszystkich w Polsce i nie wiem, dlaczego nie została ona przez rząd Donalda Tuska, tak jak to zapowiadał.

W niektórych wypowiedziach polityków pojawia się postulat, żeby urealnić budżet. Założenia przedstawione przez ministra Rostowskiego były budowane, kiedy jeszcze o kryzysie nie było mowy, politycy PO też już chyba przyznają, że kryzys jednak jakoś może w Polsce zafunkcjonować, może dojść do nas, do realnej gospodarki, bo na giełdy już doszedł. Pana zdaniem to jest dobry moment, żeby dokonać realnej korekty projektu budżetu – tej najważniejszej ustawy w państwie?

To był postulat SLD, przypomnę. To był nasz postulat zgłoszony w czasie debaty budżetowej, więcej – zgłoszony przed debatą budżetową, aby faktycznie popracować nad budżetem trochę inaczej. Jak pan zwrócił uwagę, kryzys tu dociera, założenia i prace nad budżetem zaczęły się, kiedy gdzieś tam wspomniano o tym kryzysie. Krach nadszedł niedawno, widzimy, co się dzieje, nie będę tego powtarzał, natomiast musimy absolutnie zmienić założenia budżetowe.

Nie będzie tak dobrze, jak zakładał minister Rostowski?

Na pewno nie będzie tak dobrze. Nie chciałbym być tutaj prorokiem złych wiadomości, ale widzimy wszyscy, co się dzieje. Mnie zaskakuje spokój polityków Platformy i PSL. Waldemar Pawlak w niedzielę mówi, że nie ma kryzysu… problem z dostaniem dzisiaj kredytu, problem z waluta polską, która nagle straciła i to tak bardzo poważnie straciła w stosunku do innych walut… oznak kryzysu w Polsce jest naprawdę dużo.

Co w takim razie może zrobić władza państwowa poza uspokajaniem – bo to tez jest jakaś droga?

Na pewno tak. tylko nic się nie dzieje w parlamencie. SLD złożył projekt ustawy dotyczący zabezpieczeń depozytów bankowych, nikt do tego tematu nie podchodził poważnie, apelowaliśmy o to, za chwilę pojawiło się zalecenie Unii europejskiej, żeby takie prawo przeprowadzić i dopiero wtedy PO zareagowała po wprowadzeniu naszego projektu. Co trzeba zrobić? Zastanowić się wspólnie…

Jest na przykład pomysł gwarancji dla obiegu międzybankowego…

I to absolutnie nie powinno być sporów politycznych. Cztery duże partie polityczne, które są dzisiaj są w parlamencie powinny usiąść razem do stołu rozmów, bo są możliwości, aby wspólnie przygotować ileś rzeczy ustawowo i zapobiec temu, co się wydarzyło. Przypominam, że kiedy SLD rządził w naszym programie „Strategia dla Polski” były przyjęte zapisy, które gwarantowały pewne zabezpieczenia, one dzisiaj świetnie funkcjonują w systemie bankowym, chociaż ludzie Donalda Tuska krytykowali nasze zabezpieczenia – że to idzie w bardzo restrykcyjnym kierunku, że zahamuje niewidzialną rękę wolnego rynku… I co się okazało? Że ta niewidzialna ręka wolnego rynku naprawdę znikła, wszystko się zawaliło.

Debata o gospodarce dzisiaj będzie, ale poza parlamentem. Jest Rada Gabinetowa. Prezydent poprosił premiera i ministrów do siebie i będzie ich odpytywał z tego, co chcą zrobić w sprawie kryzysu. Spodziewa się pan jakiegoś przełomu po tym spotkaniu? Czy Lech Kaczyński chce przeczołgać ministrów?

Jako Polak chciałbym zobaczyć konferencję prasową, która będzie przełomem we współpracy prezydenta, premiera i Kancelarii Premiera. Jako polityk obawiam się, że to jest kolejny element przepychanki. Pozory będą, że jest rozmowa, prezydent będzie chciał się czegoś dowiedzieć, ale po stronie rządowej będzie duża niechęć do takiego spotkania, więc będą dwa nastroszone obozy, które będą patrzeć na siebie raczej nieprzychylnie. Obawiam się, że nic z tego nie wyjdzie.

A spodziewa się pan, że konfliktu czysto emocjonalnego, proceduralnego, regulaminowego… jak zwał, tak zwał, ale polegającego na tym, że na przykład prezydent mówi: „ministrze Rostowski, proszę odpowiadać”, a premier powie: „ja odpowiem”? Tak było podczas poprzedniej Rady Gabinetowej.

Ani pan, panie redaktorze, ani ja nie jesteśmy wróżkami., więc trudno przewidywać, co będzie.

A w ogóle to dobry pomysł, gdy prezydent w ten sposób próbuje działać?

Prezydent ma takie narzędzie. Jeżeli chce z niego skorzystać. Proszę bardzo, nie wolno mu tego odbierać. Jest tylko jeden warunek – to narzędzie będzie wykorzystane w sposób prawidłowy. Czy będzie? Trudno mi powiedzieć.

Innym narzędziem, z którego prezydent skorzystał był wniosek o referendum w sprawie tzw. ustaw zdrowotnych, to jest cały pakiet zmian w obszarze ochrony zdrowia. Dziś tym wnioskiem o referendum zajmie się Senat. Jest tu mały spór – czy Zbigniew Religa może w imieniu prezydenta przemawiać, ale to zostawmy, bo to nieistotne. Istotne pytanie jest takie: czy lewica wypracowała już stanowisko w sprawie tych ustaw?

Tak.

Jak ono brzmi?

Nie zgadzamy się na dwie ustawy w tym pakiecie: jedna, która nie gwarantuje praw pracowniczych, zapowiedzi PO, że coś tam się zmieniło są fałszywe dlatego, że zmieniły się tylko dwa zapisy dotyczące jubileuszu dla pielęgniarek i odprawy, gdy odchodzą na emeryturę, natomiast najważniejszego postulatu, czyli finansowania pracy w nocy i święta, Senat nie uznał. Lewica się na to nie może zgodzić. Druga ustawa, do której mamy największe wątpliwości to ustawa dotycząca przekształceń, czyli – jak niektórzy mówią – prywatyzacji. Tu się boimy, że może dojść do dzikiej prywatyzacji. Zresztą wiemy, że pojawił się zapis porównywany do „lub czasopisma” – umożliwia że w części szpitalnej można otworzyć hotel albo jakiś pensjonacik. To już są nadużycia, to pokazuje, w jaką stronę idzie PO. My mówimy „stop”. Otóż tak atakuje dzisiaj Platforma SLD, że zachowuje się w sposób pryncypialny, bo nie chce, żeby szpitale były prywatne i żeby trafiły w ręce prywatne. Ale pan Radziwiłł, szef Izby Lekarskiej opisując tę reformę, wskazuje na błędy, pokazuje, ze w krajach Unii Europejskiej tylko kilkanaście procent szpitali jest tak przekształconych i tak funkcjonuje, a na reszcie szpitali trzyma rękę państwo.

Czy zastrzeżenia SLD dotyczą takich szczegółów, ze nie ma jednego zapisu, który na przykład zmuszałby jednostki prowadzące szpitale do przekazywania wszystkich zysków na dalszą działalność? Czy zastrzeżenia dotyczą generalnie pomysłu, żeby szpitale oddać w ręce prywatne?

Firma jest po to, żeby zarabiać. Szpital jest po to, żeby leczyć. To jest nasza dewiza. Spółka musi generować zysk, więc pytamy, czy będzie tak, że ta spółka, generując zysk, będzie na przykład pozbywała się trudnych, bardzo nieopłacalnych usług: leczenia raka mózgu na przykład, czy ostrych dyżurów, czy długotrwałej opieki nad osobami starszymi? Tego się boimy. Na początku audycji rozmawialiśmy o kryzysie… Co jest we współczesnym świecie gwarantem? Tylko państwo.

Tak, jak trwoga, to do państwa. Ale dopytam: czy jest jeszcze możliwość jakichś negocjacji? Zmiany ustaw w Senacie?

Tak. nasze warunki są jasne i czytelne. Nie może być obligatoryjnych przekształceń wszystkich szpitali, większość musi być w rękach państwa i zysk musi być przekształcany na inwestowanie w szpital i w usługi.

Pytania o stanowisko SLD są o tyle istotne, że moment, w którym Wojciech Olejniczak dawał do zrozumienia, że lewica właściwie już porozumiała się z Platformą, pan potem z tych słów się wycofał. Konsekwencją tamtych wydarzeń jest dzisiejsze posiedzenie władz klubu SLD i wybór przewodniczącego. Pan zgłosił siebie. Rozumiem, że Wojciech Olejniczak według pana, lidera partii, powinien z tego stanowiska odejść?

Jest zmiana formuły zarządzania klubem i partią. Klub to narzędzie każdej partii politycznej. Dzisiaj, kiedy jesteśmy w opozycji, musi być to skoordynowane. Nie może być tak, że sygnały, które płyną z parlamentu są różne, jeden sygnał od szefa partii, jeden od szefa klubu. Żeby usprawnić pracę zaproponowałem zmianę tej formuły. Zresztą taka formuła funkcjonowała w SLD od dawna, za Aleksandra Kwaśniewskiego, Leszka Millera czy Wojciecha Olejniczaka – on też przecież był szefem partii i szefem klubu. Nic tu dziwnego się nie dzieje, po prostu przegrupowujemy się.

Głosowanie już nie długo. Myśli pan, że je pan wygra? Klub nie jest jednomyślny…

To jest demokracja, wszystko przed nami.

Czy to prawda – jak podaje „SuperExpress” – że Jerzy Szmajdziński może stracić stanowisko czy rekomendacje na stanowisko wicemarszałka Sejmu?

Nie, o takich rzeczach nie rozmawialiśmy i nie będziemy rozmawiać.

A pana zdaniem Wojciech Olejniczak może się znaleźć w Platformie Obywatelskie? Wiem, ze pytanie brzmi żartobliwie, ale Janusz Palikot całkiem poważnie mówi o tym, że mogą być przyspieszone wybory – jego zdaniem będą – trzeba na nie pójść, zaprosić Wojciecha Olejniczaka. Podobno z nim nawet rozmawiał i odpowiedź nie była zniechęcająca. Jak pan przyjmuje te rewelacje?

To pokazuje, jakie jest nastawienie Platformy do Sojuszu, że to miała być taka przystawka do wchłonięcia i zbudowanie centrowego, ale z lekka lewego skrzydła w Platformie, żeby pozyskać elektorat SLD. Działania PO szły w tym kierunku. Janusz Palikot je tylko potwierdza. Oczywiście takimi wypowiedziami krzywdzi przewodniczącego…

A wierzy pan w to, że Wojciech Olejniczak, to swego czasu „cudowne dziecko” Leszka Millera, może znaleźć się w Platformie?

Nie wierzę. Dlatego też mówię, że takie słowa są krzywdzące dla Wojciecha Olejniczaka.

Zapyta pan go o to? Czy nie warto pytać o słowa posła Palikota?

Zaproponuję, żeby Wojtek dawał ostro do zrozumienia, że taka rzecz nie wchodzi w rachubę, żeby nie dawać cienia nadziei, żeby potem takie głupoty nie pojawiały się w gazetach.

Bo też jest sygnał polityczny…

To jest tak naprawdę intencja Platformy, co chce zrobić z SLD – taką przystawkę, jaką PiS zrobił sobie kiedyś z Ligi Polskich rodzin.

Może się uda?

Na pewno nie.