Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Beata Krowicka 09.02.2014

Szwajcarzy mają dość imigrantów. "To cios dla rządu"

Za ograniczeniem imigracji było, według oficjalnych wyników, 50,3 procent głosujących mieszkańców Szwajcarii z większości kantonów w tym kraju.
Posłuchaj
  • Szwajcarzy nie chcą napływu obcokrajowców - relacja Krystyny Nurczyk z Zurychu (IAR)
Czytaj także

Referendum odbyło się z inicjatywy polityków SVP czyli Szwajcarskiej Partii Ludowej. Ich zdaniem, 80 tysięcy obcokrajowców, którzy tylko w zeszłym roku zamieszkali w Szwajcarii, to zdecydowanie za dużo. Powoduje to szybki wzrost kosztów za wynajem mieszkań, przepełnione pociągi czy korki na autostradach. Członkowie SVP domagają się ograniczenia imigracji poprzez przywrócenie limitów dotyczących zagranicznych pracowników. Zostały one zniesione, gdy Szwajcaria podpisała z UE umowę o swobodnym przepływie obywateli, co miało zagwarantować Szwajcarom pierwszeństwo w dostępie do unijnego rynku pracy.
Przeciwnicy ograniczenia imigracji, czyli rząd, pozostałe partie polityczne i związki gospodarcze mówią otwarcie, że będzie to katastrofa dla gospodarki. Obcokrajowcy to fachowcy, którzy przyczyniają się do wzrostu PKB Szwajcarii.

Przyjęcie wniosku SVP zaszkodzi relacjom Szwajcarii z Unią Europejską. Rząd stoi przed wielkim wyzwaniem: w ciągu najbliższych trzech lat musi doprowadzić do nowych negocjacji z Unią Europejską. Zatrzymany będzie swobodny przepływ pracowników z Unią. Szwajcaria ponownie będzie musiała wprowadzić kontyngenty, czyli określić liczbę osób z zagranicy, która będzie miała prawo w danym roku podjąć tam pracę.

Nie wiadomo, kiedy zasady te zostaną wprowadzone.

Frekwencja w referendum wyniosła 56 proc. i była najwyższa od 1971 roku, kiedy decydowano o przyznaniu praw wyborczych kobietom.
17 z 26 kantonów opowiedziało się za przyjęciem inicjatywy.

Podwójna większość

Żeby propozycję przyjęto, konieczne jest uzyskanie podwójnej większości: za propozycją musi opowiedzieć się w referendum większość obywateli kraju i większość z 26 kantonów. Oba warunki zostały spełnione.
Bardzo wyraźnie zarysował się podział na kantony niemieckojęzyczne i francuskojęzyczne. W niemieckojęzycznych oraz włoskojęzycznym Ticino, opowiedziano się za ograniczeniem imigracji. W kantonach romańskich odrzucono propozycję.
Taki podział, faktycznie pół na pół, jest - jak pisze agencja Reutera - czymś niezwykłym, jeśli wziąć pod uwagę, że Szwajcarzy w swojej historii głosowali przeciwko propozycjom, które mogłyby zaszkodzić gospodarczym sukcesom lub zagrozić konkurencyjności. Agencja wskazuje przy tym, że w Szwajcarii swoje siedziby mają koncerny Roche, Novartis, UBS i inne, które zatrudniają imigrantów.
Zwolennicy inicjatywy argumentują, że Szwajcaria nie poradzi sobie z dalszym napływem imigrantów, w tym ubiegających się o azyl, gdyż będzie to nadmiernym obciążeniem systemu socjalnego, mieszkaniowego i infrastruktury komunikacyjnej.

Ograniczenia wsparcia socjalnego

W ciągu kilku ostatnich lat ludność Szwajcarii rosła w wyniku imigracji, głównie z krajów członkowskich UE, o ok. 77 tys. rocznie. Najwięcej osób przybywa do Szwajcarii z Niemiec, Włoch, Portugalii i Francji.
Napływ ludzi z innych regionów utrzymuje się od lat na tym samym poziomie. W listopadzie 2013 roku w ośmiomilionowej Szwajcarii mieszkało 1,88 mln cudzoziemców, z czego 1,25 mln to osoby z Europejskiego Obszaru Gospodarczego (UE, Islandia, Liechtenstein i Norwegia).
W styczniu szwajcarski rząd zdecydował, że obywatele UE, którzy przyjeżdżają do Szwajcarii w poszukiwaniu pracy, nie będą mieli prawa do pomocy społecznej; dotyczyć to będzie również ich rodzin. Ponadto osoby pochodzące z krajów Europejskiego Obszaru Gospodarczego przebywające w Szwajcarii nie będą mogły zakładać tam działalności gospodarczej, jeśli były bezrobotne przez ostatnie 12 miesięcy.
Już w 2012 roku władze w Bernie przywróciły ograniczenia liczby wydawanych zezwoleń na pobyt długoterminowy, przyznawanych obywatelom ośmiu krajów, które weszły do Unii w 2004 r.: Czech, Estonii, Litwy, Łotwy, Polski, Słowenii, Słowacji i Węgier. Wiosną 2013 postanowiono przedłużyć te restrykcje o kolejny rok i rozszerzyć je na pozostałe państwa UE.

Trzecie takie głosowanie

Komisja Europejska ubolewa, że Szwajcarzy nie chcą u siebie imigrantów. Wynik niedzielnego referendum stoi w sprzeczności z zasadą swobodnego przepływu osób między Unią Europejską a Szwajcarią - brzmi lakoniczny komentarz Komisji. Bruksela podkreśliła, że przeanalizuje skutki referendum dla relacji unijno-szwajcarskich.

Komisja Europejska już wcześniej negatywnie wypowiadała się o samej idei powszechnego głosowania. Przypominała Szwajcarii korzyści płynące z otwarcia rynku pracy i napływu imigrantów. Wyniki referendum szybko skomentowali też europejscy socjaliści. Ich lider Hannes Swoboda nazwał je niepokojącymi. - To godny ubolewania wybór, zainspirowany populistyczną, nacjonalistyczną, zabarwioną nienawiścią do imigrantów kampanią - napisał w oświadczeniu lider europejskich socjalistów. Dodał, że imigracja nie jest zagrożeniem, że przyczynia się ona do gospodarczego i społecznego rozwoju każdego nowoczesnego państwa. Podkreślił też, że jeśli Szwajcaria ograniczy napływ imigrantów z Unii Europejskiej, nie będzie mogła liczyć na wszystkie korzyści płynące z bliższych relacji ze Wspólnotą. - Nie pozwolimy na przypadkowe, wybiórcze podejście do wzajemnych kontaktów - dodał Swoboda.

Szwajcarzy wcześniej trzykrotnie głosowali w sprawie wolnego przepływu ludzi: w maju 2000 roku i następnie w 2005 i 2009 roku w sprawie rozszerzenia umowy z UE o nowych członków Unii.
Szwajcarska minister sprawiedliwości Simonetta Sommaruga wynik niedzielnego referendum nazwała "kluczową decyzją o daleko idących konsekwencjach". Według niej obywatele szwajcarscy przyjęli inicjatywę "przeciwko masowej imigracji" i opowiedzieli się zmianą szwajcarskiej polityki imigracyjnej. Minister dodała, że rząd "bezzwłocznie zajmie się pracami nad wdrożeniem decyzji ludu".
- Porozumienie o swobodnym przepływie osób zawarte z UE zostało podważone - powiedział prezydent Konfederacji Szwajcarskiej oraz szef departamentu spraw zagranicznych Didier Burkhalter. Wezwał wszystkie partie polityczne do rozmów na temat sposobów realizacji przegłosowanego w referendum postulatu.
W pierwszej reakcji na wyniki szef SVP Toni Brunner uznał, że to "cios dla rządu". - Ludność Szwajcarii wie lepiej niż rząd czy administracja, jakie naprawdę są problemy z imigracją. Rząd musi jak najszybciej porozmawiać z UE i renegocjować porozumienie - podkreślił.
Politolog Claude Longchamp z wiodącego szwajcarskiego ośrodka badania opinii GfS uważa wynik referendum za "kluczowy moment w najnowszej historii Szwajcarii", ponieważ "po raz pierwszy wyborcy postawili na pierwszym miejscu to, co ich obchodzi i martwi, nad sprawami gospodarki i wypowiedzieli się przeciwko swobodnemu przepływowi ludzi".

''

IAR, PAP, bk