Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR
Beata Krowicka 20.03.2014

Ekspert: jeśli to szczątki zaginionego boeinga, to mogło dojść do porwania

Za kilka godzin powinniśmy uzyskać potwierdzenie, czy szczątki na Oceanie Indyjskim to fragmenty zaginionego Boeinga.
Galeria Posłuchaj
  • Publicysta lotniczy Tomasz Białoszewski: dzisiejsza technika pozwala schodzić na duże głębokości (IAR)
  • Publicysta lotniczy Tomasz Białoszewski: zawsze zostają ślady samolotu, który uderza w wodę (IAR)
  • Publicysta lotniczy Tomasz Białoszewski: załoga mogła działać z kimś w zmowie (IAR)
  • Publicysta lotniczy Tomasz Białoszewski: może potwierdzić się hipoteza o uprowadzeniu (IAR)
Czytaj także

Australijskie służby zidentyfikowały dwa obiekty mogące być śladami po malezyjskiej maszynie. Zlokalizowano je około 2600 km na południowy zachód od australijskiego miasta Perth.
Publicysta lotniczy Tomasz Białoszewski mówi, że trzeba jeszcze poczekać na potwierdzenie. Jednak jeśli doniesienia okażą się prawdą, może to uprawdopodobniać tezę o porwaniu samolotu przez załogę. - Jeśli ten samolot faktycznie znalazł się w opisywanym przez najnowsze doniesienia rejonie to może potwierdzać jedną z krążących hipotez, że załoga celowo zmieniła kurs i znalazła się w strefie, gdzie ten samolot znaleźć się nie powinien - mówi ekspert.
Tomasz Białoszewski dodaje, że zelektryzowała go środowa wiadomość o wykasowaniu z symulatora pilota samolotu danych o ostatnich misjach ćwiczebnych. -  Czy przypadkiem, jeśli pliki zostaną odzyskane, ten kierunek nie pokryje się z tym, w którym być może znaleziono szczątki samolotu. Wtedy sugerowałoby to, że załoga działała z kimś w zmowie i chciała zrealizować jakiś nieznany nam cel - mówi ekspert.

Największe katastrofy lotnicze >>>

Publicysta lotniczy podkreśla, że odpowiedź na pytanie co się stało, dadzą czarne skrzynki. Dodaje, że jeśli samolot spadł do wody, zawsze będą jakieś ślady. - Bez względu na to, jak maszyna wpadnie do wody, na powierzchni pozostają części, które mają własną pływalność: skrzydła, kamizelki ratunkowe, czy chociażby butelki po napojach. To zawsze sugeruje miejsce upadku. Jeśli nie ma tam potężnych prądów to w tym miejscu należy szukać czarnych skrzynek - wyjaśnia.

John Young z departamentu zarządzania kryzysowego Australijskiej Agencji Bezpieczeństwa Morskiego, CNN Newsource/x-news

Publicysta podkreśla, że czarne skrzynki emitują sygnały lokalizacyjne przez około 30 dni. W tym czasie najłatwiej je znaleźć nawet na dnie oceanu. - Dzisiejsza technika pozwala schodzić ludziom, czy aparatom na dość duże głębokości. Przy wielkiej determinacji i przy odpowiednim nagromadzeniu potencjału z każdej głębokości można te skrzynki wydobyć - tłumaczy Białoszewski.
W zorganizowanej przez rząd w Malezji operacji poszukiwawczej i śledztwie uczestniczą już przedstawiciele wielu państw. Jedną z wersji branych pod uwagę przez śledczych jest zamach terrorystyczny.

Znaleziono fragmenty samolotu?

- Są to obiekty znacznych rozmiarów, prawdopodobnie obmywane wodą - powiedział John Young z departamentu zarządzania kryzysowego Australijskiej Agencji Bezpieczeństwa Morskiego (AMSA).
Zastrzegł, że akcja poszukiwawcza będzie utrudniona ze względu na złą widoczność. Według niego woda na wskazanym obszarze sięga "kilku tysięcy metrów".

Eksperci AMSA zastrzegają, że zdjęcia satelitarne obu obiektów są niewyraźne. Na razie udało się ustalić, że są one dużych rozmiarów - jeden ma ok. 24 metrów długości, drugi jest trochę mniejszy. Według AMSA w pobliżu mogą znajdować się także inne obiekty.

Mapa
Mapa pokazująca nowy obszar poszukiwań malezyjskiego samolotu/fot. EPA/AAP Image/Daniel Munoz

 

Young zaznaczył, że tajemnicze obiekty mogą okazać się np. szczątkami jednego z wielu kontenerów, które często spadają z pokładów frachtowców pływających na tej trasie. - Powstrzymamy się od wydawania sądów do czasu zbadania tych obiektów z bliska - powiedział ekspert.
Minister transportu Malezji Hishammuddin Hussein potwierdził, że w śledztwie dotyczącym zaginięcia malezyjskiego samolotu pojawił się nowy trop.


Tony Abbott, premier Australii, CNN Newsource/x-news

Zniknął z radarów

Boeing 777 należący do Malaysia Airlines wyleciał do Pekinu ze stolicy Malezji Kuala Lumpur w sobotę, 8 marca. Godzinę po starcie zniknął z cywilnych radarów nad Morzem Południowochińskim między Malezją a Wietnamem. Mimo zlokalizowania na morzu plam paliwa, nie odnaleziono śladów maszyny. Samolot nie wysłał sygnału SOS. Na pokładzie było 239 osób.
Koordynowane przez Malezję poszukiwania prowadzone przez wiele państw dotychczas nie przyniosły żadnych rezultatów.

IAR, bk