Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Katarzyna Karaś 20.03.2014

Znaleziono wrak zaginionego Boeinga 777? Płyną do niego Norwedzy

W miejsce, gdzie zlokalizowano obiekty mogące pochodzić z poszukiwanej maszyny, wysłano jednostkę "Hoegh Petersburg".
Jednostka Hoegh PetersburgJednostka "Hoegh Petersburg"PAP/EPA/HOEGH.COM

Australijscy eksperci odkryli w czwartek na zdjęciach satelitarnych dwa duże obiekty unoszące się na wodzie w południowej części Oceanu Indyjskiego, ok. 2600 km na południowy zachód od australijskiego miasta Perth. Ich zdaniem mogą to być szczątki zaginionego samolotu pasażerskiego malezyjskich linii lotniczych.
W obszar ten wysłano jednostkę "Hoegh Petersburg", 200-metrowy statek do przewozu samochodów pływający pod banderą norweską. Frachtowiec płynął z Afryki Południowej do Australii. Ponieważ znajdował się najbliżej wytypowanego przez Australijczyków miejsca, załogę poproszono o pomoc.
Takie zachowanie jest zgodne z przepisami oraz z tradycją morską. Rząd Australii wysłał w ten rejon także cztery wojskowe samoloty poszukiwawcze i dwa okręty.
x-news.pl, TVN24
Największe katastrofy lotnicze >>>

Zdjęcia są niewyraźne
Eksperci z Australijskiej Agencji Bezpieczeństwa Morskiego (AMSA) zastrzegają, że zdjęcia satelitarne obu obiektów są niewyraźne. Na razie udało się ustalić, że są one dużych rozmiarów - jeden ma ok. 24 metrów długości, drugi jest trochę mniejszy. Według AMSA w pobliżu mogą znajdować się także inne obiekty.
John Young z AMSA ostrzegł, że akcja poszukiwawcza będzie utrudniona ze względu na złą widoczność. Według niego ocean na wskazanym obszarze, gdzie przebiega ważny szlak transportowy, ma kilka tysięcy metrów głębokości.
Young zaznaczył też, że tajemnicze obiekty mogą okazać się np. szczątkami jednego z wielu kontenerów, które często spadają z pokładów frachtowców pływających na tej trasie. - Powstrzymamy się od wydawania sądów do czasu zbadania tych obiektów z bliska - powiedział ekspert.
x-news.pl, CNN

PAP/EPA/DIGITALGLOBE
PAP/EPA/DIGITALGLOBE
PAP/EPA/DANIEL
PAP/EPA/DANIEL MUNOZ

 

Załoga celowo zmieniła kurs?

Publicysta lotniczy Tomasz Białoszewski ocenił, że trzeba jeszcze poczekać na potwierdzenie odkrycia Australijczyków. Jednak jeśli doniesienia okażą się prawdą, może to - według niego - uprawdopodobniać tezę o porwaniu samolotu przez załogę. - Jeśli ten samolot faktycznie znalazł się w opisywanym przez najnowsze doniesienia rejonie, to może potwierdzać jedną z krążących hipotez, że załoga celowo zmieniła kurs i znalazła się w strefie, gdzie ten samolot znaleźć się nie powinien - stwierdził.

Publicysta lotniczy podkreślił, że odpowiedź na pytanie, co się stało z maszyną dadzą czarne skrzynki. Dodał, że jeśli samolot spadł do wody, zawsze będą jakieś ślady. - Bez względu na to, jak maszyna wpadnie do wody, na powierzchni pozostają części, które mają własną pływalność: skrzydła, kamizelki ratunkowe, czy chociażby butelki po napojach. To zawsze sugeruje miejsce upadku. Jeśli nie ma tam potężnych prądów, to w tym miejscu należy szukać czarnych skrzynek - wyjaśnił.

Białoszewski zaznaczył, że czarne skrzynki emitują sygnały lokalizacyjne przez około 30 dni. W tym czasie najłatwiej je znaleźć nawet na dnie oceanu. - Dzisiejsza technika pozwala schodzić ludziom, czy aparatom na dość duże głębokości. Przy wielkiej determinacji i przy odpowiednim nagromadzeniu potencjału z każdej głębokości można te skrzynki wydobyć - uważa.

Zniknął z radarów

Boeing 777 należący do Malaysia Airlines wyleciał do Pekinu ze stolicy Malezji Kuala Lumpur w sobotę, 8 marca. Godzinę po starcie zniknął z cywilnych radarów nad Morzem Południowochińskim między Malezją a Wietnamem. Mimo zlokalizowania na morzu plam paliwa, nie odnaleziono śladów maszyny. Samolot nie wysłał sygnału SOS. Na pokładzie było 239 osób.
Koordynowane przez Malezję poszukiwania prowadzone przez wiele państw dotychczas nie przyniosły żadnych rezultatów.

Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>

IAR, PAP, kk

''