Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Agnieszka Jaremczak 23.03.2014

"Celem Putina nie jest Krym, lecz cała Ukraina"

- Okupant może przekroczyć granicę każdego dnia. W maniakalnej wyobraźni Putina Ukraina musi stać się częścią Rosji - oświadczył Andrij Parubij, sekretarz ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony.
Pikieta przed rosyjską ambasadą w Warszawie, przeciwko agresji i wojennej polityce MoskwyPikieta przed rosyjską ambasadą w Warszawie, przeciwko agresji i wojennej polityce Moskwy PAP/Bartłomiej Zborowski

Rząd ukraiński jest przekonany, że w każdej chwili wojska rosyjskie mogą najechać na ich kraj. Zdaniem Parubija, świadczy o tym koncentracja sił zbrojnych przy zachodniej granicy Rosji.

Protesty na Ukrainie: serwis specjalny >>>

Szef ukraińskiej dyplomacji Andrij Deszczyca w rozmowie z amerykańską siecią telewizyjna ABC ostrzegł, że groźba wojny między jego krajem i Rosją narasta. - Zwiększa się, staje się coraz większe - odpowiedział minister, pytany o ryzyko wybuchu konfliktu zbrojnego między Kijowem i Moskwą. Dodał, że "sytuacja jest nawet bardziej wybuchowa niż jeszcze tydzień temu".
Wcześniej w niedzielę dowódca sił NATO w Europie, amerykański generał Philip Breedlove powiedział, że Rosja zgromadziła na wschodniej granicy Ukrainy pokaźne siły zbrojne. Jednocześnie wyraził obawę, że Moskwa może zagrozić suwerenności Mołdawii. - Żołnierze są gotowi. To nas niepokoi - przyznał generał. - To są wystarczające siły, aby - w przypadku podjęcia takiej decyzji przez Moskwę - mogły one zająć Naddniestrze - ocenił.
Niemal natychmiast Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej zaprzeczyło, jakoby Rosja koncentrowała wojska na granicy z Ukrainą. Według resortu doniesień tych nie potwierdzili też ukraińscy inspektorzy wojskowi, którzy odbyli lot obserwacyjny nad terytorium FR.
Rosyjski wiceminister obrony Anatolij Antonow oświadczył, że "Ministerstwo Obrony Rosji przestrzega wszystkich międzynarodowych porozumień dotyczących ograniczenia liczebności wojsk w rejonach przygranicznych z Ukrainą".

W minionym tygodniu zaledwie w cztery dni Moskwa dokonała aneksji Krymu. Putin ogłaszając swoją decyzję powoływał się na wyniki referendum krymskiego. Prorosyjskie władze półwyspu twierdzą, że zdecydowana większość mieszkańców Krymu opowiedziała się za przyłączeniem do Federacji Rosyjskiej. Zarówno władze w Kijowie, jak i większość państw zachodnich utrzymują, że plebiscyt odbył się z pogwałceniem ukraińskiej konstytucji, więc wynik głosowania nie może być wiążący.

W odpowiedzi na działania Kremla USA i Unia Europejska wprowadziły sankcje wobec Rosji. Zachodni dyplomaci obawiają się, że po zajęciu Krymu Putin będzie chciał rozszerzyć swoje imperium o Naddniestrze.

IAR/PAP/asop

''