Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Petar Petrovic 10.04.2014

Wosztyl: doszedł do nas dźwięk niszczonej konstrukcji i detonacja

Porucznik Artur Wosztyl, pilot Jaka-40, który lądował bezpośrednio przed Tu-154M, wspominał w audycji "Jeden na jeden” w TVN24 moment lądowania prezydenckiego tupolewa na lotnisku Siewiernyj.
Miejsce katastrofy w SmoleńskuMiejsce katastrofy w Smoleńskuwikipedia.pl/Bartosz Staszewski

Jak-40 lądował na lotnisku w Smoleńsku na godzinę i 26 minut przed Tu-154M 10 kwietnia 2010 roku. Wolsztyn i reszta załogi oczekiwali na lądowanie samolotu. Słyszeli jednostajną pracę silnika zbliżającej się maszyny, następnie hałas narastał i zaczęły do nich dochodzić  „bardzo niepokojące dźwięki”.

ZOBACZ SERWIS SPECJALNY: KATASTROFA SMOLEŃSKA >>>
- Trzaski, huki, one były od siebie odseparowane. Później te trzaski, huki, dudnięcia zaczęły nakładać się jeden na drugi. W pewnym momencie doszedł dźwięk niszczonej konstrukcji i detonacja – wspominał w TVN24 Artur Wosztyl.
Mimo że załoga Jaka-40 czekała na lotnisku w odległości ok. 500-700 metrów od pierwszych szczątków samolotu, to Wosztyl pamięta falę uderzeniową.
Wosztyl wspominał, że jeszcze przed katastrofą rozmawiał z drugim pilotem Tu-154M podpułkownikiem Robertem Grzywną. - Informowałem ich o warunkach meteorologicznych, które były wyjątkowo niekorzystne - wyjaśnił.


TVN24/x-news

Tłumaczył, że w Smoleńsku lądował w momencie, kiedy warunki dramatycznie się pogarszały i dodał, że po jego lądowaniu, dwukrotnie próbował usiąść rosyjski Ił-76, któremu się to jednak nie udało i odleciał na lotnisko zapasowe.

50 metrów
Wosztyl twierdzi, że słyszał komendę wieży w Smoleńsku, żeby prezydencki tupolew zniżył się do "wysokości decyzji" 50 metrów, a nie na 100 metrów, czyli wysokości, jaka jest dozwolona na lotnisku Siewiernyj. Taką wersję przedstawił także w prokuraturze.
Dziwi się dlaczego do dziś nie ma analizy fonoskopijnej z Jaka-40. Wyjaśnił, że jest tam wyraźnie nagrane, że załoga prosiła o zgodę na lądowanie i ją otrzymała, są podane warunki meteorologiczne panujące na lotnisku i informacje o tym, jak one się pogarszały.


TVN24/x-news

Komisja ws. lądowania Jaka-40
Na polecenie Inspektoratu Bezpieczeństwa Lotów przyszła informacja do Dowództwa Sił Powietrznych o powołanie wewnętrznej komisji ws. lądowania Jaka-40. Orzekła ona, że pilot złamał prawo, lądując poniżej warunków uznawanych za bezpieczne.

Jak stwierdził Wosztyl, komisja kierowana przez płk Jarmułę orzekła, że nie doszło do złamania prawa. - W lipcu rozmawiałem z płk. Jarmułą. Twierdził, że orzeczenie jest gotowe, nie dopatrzyli się złamania jakichkolwiek zasad wykonywania lotów przez załogę. Jednocześnie stwierdził, że gen. Majewski nie ma czasu, żeby się z nim spotkać i podpisać takie orzeczenie - wyjaśnił. - Proszę sobie wyobrazić,  jakie było moje zaskoczenie, kiedy w styczniu ogłasza się kartę incydentu, która mówi zupełnie co innego - dodał.
Wosztyl powiedział, że w wyjątkowo "brutalny" sposób naciskano na niego, żeby dobrowolnie poddał się karze na co on się nie zgodził.

/ pp