Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Agnieszka Jaremczak 19.06.2014

Seremet staje w obronie działań prokuratury w redakcji "Wprost"

- Działania prokuratury w redakcji tygodnika "Wprost" były prawidłowe - ocenił prokurator generalny Andrzej Seremet.
Prokurator generalny Andrzej SeremetProkurator generalny Andrzej Seremet PAP/Rafał Guz

Według Seremeta, podczas środowej próby uzyskania nośników z nagraniami nielegalnych podsłuchów, które opublikowała "Wprost", prokuratorzy nie pojechali z "tabunem funkcjonariuszy ABW, z kordonami policji, nie wchodzili z wyłamywaniem drzwi".
- Prokuratorzy wysłali dwóch funkcjonariuszy ABW, którzy przedstawili przedmiot swoich oczekiwań i poprosili pana redaktora naczelnego, poprosili o to, żeby udostępnił ten materiał - powiedział prokurator generalny. - Spotkali się z odmową, ale nie użyto sankcji, o której mówię, tylko zarządzano przeszukanie - wyjaśnił.

Andrzej Seremet tłumaczył, że intencją prokuratury nie było ograniczenie wolności prasy czy ujawnienie tajemnicy dziennikarskiej. Przypomniał, że to on jako Prokurator Generalny zaskarżył do Trybunału Konstytucyjnego przepisy pozwalające policji i służbom specjalnym stosować kontrolę operacyjną i sięgać do materiałów teleinformatycznych z pominięciem przepisów o tajemnicy dziennikarskiej.

(źródło: TVN24/x-news)

- Przypominam to, żebyście państwo nie myśleli, że moje słowa to pusty frazes. Tajemnica dziennikarska to dla mnie jeden z fundamentów społeczeństwa obywatelskiego - zapewnił. Dodał, że mając to na uwadze, działania prokuratury, a w szczególności prokuratora będącego w środę w redakcji "Wprost", uznaje on za "prawidłowe" i mające podstawy prawne".
Seremet zaznaczył, że do wchodzenia do redakcji mediów dochodzi także w innych krajach. Tu wymienił wizyty służb specjalnych w siedzibach gazet w Wielkiej Brytanii i Francji.

W długiej wypowiedzi na temat zasad postępowania z materiałami zawierającymi tajemnicę zawodową taką jak dziennikarska, Seremet przypomniał, że gdy prokurator żąda wydania określonych rzeczy, a ich dysponent informuje, że treści na nośniku zawierają tajemnicę dziennikarską, wówczas ten dokument lub nośnik jest zapieczętowywany tak, by nikt nie mógł się z nim zapoznać, zaś sprawa trafia do sąd.
- To sąd na posiedzeniu bez udziału prokuratora ani dziennikarza decyduje, czy zabezpieczony materiał zawiera informacje stanowiące tajemnicę, czy też nie - i zezwala na wykorzystanie go w postępowaniu prokuratury, lub się na to nie zgadza - mówił. Podkreślił, że gdyby sąd stwierdził, że w takim zabezpieczonym materiale są dane identyfikujące informatora, który zastrzegł sobie anonimowość, to nie zgodziłby się na przekazanie takiej informacji do śledztwa.
Prokurator generalny tłumaczył, że redaktor naczelny "Wprost" Sylwester Latkowski informował prokuratorów, iż zapis nagrania jest w jego komputerze i początkowo chciał im przekazać to nagranie, ale następnie zmienił zdanie i odmawiał nawet wykonania kopii jego komputera. - Tym samym uniemożliwił dokonanie sądowej kontroli materiału. (...) Mówił, że wyda go, jak sąd zezwoli, żądał nakazu sądu - a nie ma czegoś takiego - dodał prokurator generalny.
Prokurator Generalny przyznał, że w środę wieczorem rozmawiał z premierem na temat akcji ABW. Dziś poszerzył swoją wiedzę dzięki rozmowie z dwoma prokuratorami zajmującymi się sprawą.

AFERA TAŚMOWA W POLSKIM RZĄDZIE - czytaj więcej >>>

W środę funkcjonariusze ABW i prokuratorzy próbowali przeszukać redakcję "Wprost". Po godz. 23 opuścili jej pomieszczenia. Szukali tam nośników, na których zarejestrowano podsłuchane rozmowy czołowych polityków - między innymi szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza, prezesa NBP Marka Belki, byłego ministra transportu Sławomira Nowaka i byłego wiceministra finansów Andrzeja Parafianowicza. Ostatecznie odstąpili od czynności po tym, jak doszło tam do przepychanek i interwencji jednego z posłów.

- W tej sprawie najbardziej uderza mnie to, że do wczorajszego wieczoru miałem wrażenie, że byliśmy razem - prokuratura i media, w tym redakcja tygodnika "Wprost", że chodziło nam o to, żeby wykryć sprawcę przestępstwa nielegalnego zakładania podsłuchu, które jest w prawie polskim karane - powiedział prokurator.
(źródło: TVN24/x-news)

Dodał, że chodziło także o to, żeby ustalić, czy doszło do przestępstwa i zebrać na to dowody. - Wczorajszego wieczoru nagle ten wspólny front się podzielił. Część z państwa, w szczególności redakcja tygodnika "Wprost", uznaje, że prokuratura złamała prawo, łamie standardy konstytucyjne i chce wręcz zburzyć porządek demokratyczny naszego państwa. Otóż tak nie jest - zapewniał.
Przypomniał, że zostały złożone, między innymi przez szefa MSW, wnioski o ściganie sprawcy tego przestępstwa. - Jak się składa taki wniosek to prokuratura musi podejmować określone czynności, bo jest związana zasadą legalizmu. Z rozmów (zarejestrowanych na taśmach - PAP) wynikało podejrzenie popełnienia innych przestępstw - tłumaczył.

IAR/PAP/asop