Ma to związek z incydentem, do jakiego doszło w piątek podczas spotkania w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Europoseł PO Michał Boni został spoliczkowany przez lidera Kongresu Nowej Prawicy.
Resort spraw zagranicznych skierował już sprawę do prokuratury. Boni wyjaśnia, że spotkanie miało charakter oficjalny oraz, że do zdarzenia doszło na terenie MSZ. Dlatego - jak mówi - ta sprawa będzie prowadzona z urzędu. Polityk PO uważa, że to dobre rozwiązanie, bo "unika się personalnych rozgrywek". Zaznaczył, że nie chodzi mu o kwestie personalne, ale pokazanie, iż pewnych granic w polityce się nie przekracza.
Z relacji Boniego wynika, że do incydentu doszło po tym, jak przywitał się z liderem Kongresu Nowej Prawicy. Korwin-Mikke tłumaczył, że było to "symboliczne uderzenie".
Polityk mówił, że chodziło o sprawę uchwały lustracyjnej z 1992 roku, której był autorem a która nakazywała ówczesnemu szefowi MSW ujawnienie agentów SB i UB w szeregach ówczesnych parlamentarzystów. - Na tej liście znalazł się Michał Boni, wyzwał mnie w telewizji od ostatnich, naobrażał, oświadczył, że trzeba być idiotą, by go posądzać o agenturalność, po czym przyznał się, że jednak był agentem. Nigdy nie raczył mnie przeprosić. Jeżeli człowiek został publicznie obrażony i nie ma innej satysfakcji, to dałem mu w pysk, zgodnie z tym, co zapowiedziałem - tłumaczył Korwin-Mikke.
IAR/asop
Zobacz galerię: Dzień na zdjęciach>>>