Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Beata Krowicka 15.07.2014

Strzelanina w Rudzie Śląskiej. Nie żyje postrzelony przez policjantów pacjent szpitala

Policja została wezwana do szpitala w związku z agresywnym zachowaniem jednego z pacjentów.
Szpital Miejski w Rudzie Śląskiej, gdzie doszło do strzelaninySzpital Miejski w Rudzie Śląskiej, gdzie doszło do strzelaninyPAP/Andrzej Grygiel

Dwukrotnie postrzelony przez policję 56-letni mężczyzna zmarł. Do zdarzenia doszło w nocy. Policję do szpitala wezwał personel. Jeden z pacjentów dostał ataku szału. Był po zabiegu operacyjnym. - Wyrwał sobie dreny i wenflony, które miał założone. Wybiegł z oddziału, wybijając po drodze szybę - powiedział Andrzej Gąska ze śląskiej policji.

Wbiegł do kuchni, skąd ukradł noże i to pomieszczenie także zdemolował.

- Policjanci wezwali go do odrzucenia noży i podporządkowania się ich poleceniom. Efekt był jednak przeciwny; pacjent zaczął zachowywać się jeszcze bardziej agresywnie - relacjonował Gąska.

TVN24/x-news

Wezwani na miejsce funkcjonariusze znaleźli mężczyznę w piwnicy pod schodami. Próbowali z nim negocjować. Mężczyzna nie reagował.

Funkcjonariusze dwukrotnie użyli gazu obezwładniającego, a także pałki. Nie przyniosło to rezultatu. Gdy mężczyzna zaatakował jednego z policjantów, rzucając się w jego stronę z nożami, drugi funkcjonariusz oddał strzał, raniąc go w udo. Nie powstrzymało to jednak atakującego. Padł drugi strzał, w miednicę, co umożliwiło już obezwładnienie 56-latka.

Dr Adam Furmaniuk, szpital w Rudzie Śląskiej, TVN24/x-news

Jak powiedział Gąska, mężczyzna został natychmiast przewieziony na salę operacyjną. - O godzinie 2.30 dostaliśmy informację, że pacjent zmarł. W tej sytuacji na pewno prokuratura zarządzi sekcję zwłok, żeby wyjaśnić, co było bezpośrednią przyczyną śmierci. Odniesione rany nie wydawały się specjalnie zagrażające życiu - powiedział Gąska.
Jak dodał, śledczy będą najpewniej starali się wyjaśniać powody agresywnego zachowania mężczyzny. 56-latek był mieszkańcem Rudy Śląskiej, nie był wcześniej notowany przez policję.

Podczas wtorkowego briefingu p.o. zastępcy dyrektora rudzkiego szpitala Adam Furmaniuk uściślił, że 56-latek był pacjentem oddziału chirurgicznego. Lekarz nie wiedział, w jakich okolicznościach pacjent trafił do szpitala, a także czy w poniedziałek wieczorem mógł być np. pod wpływem leków. Podkreślił, że podczas zdarzenia "zostały zachowane wszelkie procedury bezpieczeństwa", m.in. wezwano policję.
- Jesteśmy wstrząśnięci tą informacją, dlatego że przede wszystkim myśleliśmy o niebezpieczeństwie, jakie wynikało z tej sytuacji. Było ewidentne zagrożenie życia i zdrowia pacjentów oraz personelu medycznego - zaznaczył Furmaniuk. Dodał, że tylko dzięki przybyciu policji nie było żadnych ofiar po stronie pacjentów.
Analizą zdarzenia - poza policją i prokuraturą - ma się zająć szpitalny zespół ds. zdarzeń niepożądanych.

Radio Katowice, IAR, PAP, bk