Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Agnieszka Jaremczak 16.09.2014

Lotnictwo USA zbombardowało siły dżihadystów z Państwa Islamskiego

- Nalot na południowy zachód od Bagdadu był pierwszym w ramach rozszerzonej operacji wykraczającej poza ochronę naszych ludzi i misji humanitarnych i polegającej na uderzenia w cele Państwa Islamskiego, z którymi walczą także siły irackie - czytamy w oświadczeniu dowództwa wojsk USA.

Do tej pory misja sił amerykańskich w Iraku miała na celu ochronę amerykańskiego personelu w Irbilu i Bagdadzie oraz niesienie pomocy humanitarnej. Stany Zjednoczone rozszerzyły operację przeciwko Islamistom poza północny Irak. Amerykańskie samoloty bojowe zrzuciły bomby na pozycje bojowników Państwa Islamskiego na południe od Bagdadu. Tym samym rozpoczęła się zakrojona na znacznie większą skalę operacja, którą w ubiegłym tygodniu zapowiedział Barack Obama. Może ona objąć swym zasięgiem także terytorium Syrii. Amerykanie wysłali już nad ten kraj drony i samoloty zwiadowcze.
Celem amerykańskich bombardowań jest osłabienie i ostatecznie zniszczenie Państwa Islamskiego we współpracy z armią iracką, Kurdami i umiarkowaną syryjską opozycją. Siły dżihadystów szacowane są obecnie przez CIA na 20-30 tysięcy bojowników. Likwidacja Państwa Islamskiego może potrwać lata.

Iran odrzuca współpracę z USA w walce z dżihadystami >>>

- Koalicja, którą USA próbują zbudować przeciw Państwu Islamskiemu wygląda na sojusz o "zbyt małej mocy" - ocenia "Washington Post". Gazeta podaje, że niewiele państw zgodziło się na udział w lotniczych misjach bojowych nad Irakiem. Żaden kraj nie zdecydował się na wysłanie wojsk.
- To rozrzedzone poparcie jest po części odzwierciedleniem skomplikowanej polityki w walce przeciwko Państwu Islamskiemu. Sąsiedzi tacy jak Turcja czy Jordania nie chcą dołączyć do walki z obawy, by nie stać się celem terrorystów. Sunnickie rządy nie mają ochoty walczyć po tej samej stronie, co syryjski reżim prezydenta Baszara el-Asada - przyznaje dziennik.

Prezydent Francji: potrzebujemy globalnej walki z dżihadystami >>>
Podsumowując rezultaty poniedziałkowej międzynarodowej konferencji w Paryżu dotyczącej wsparcia dla Iraku przeciwko Państwu Islamskiemu "Washington Post" ocenia, że "skromnie wyglądają" efekty starań administracji USA, by zebrać koalicję. - Jedynie garstka rządów - nie włączając jeszcze Wielkiej Brytanii - zgodziła się, jak dotąd, uczestniczyć w lotniczych misjach bojowych w Iraku, a żaden nie zgłosił się, by poprzeć perspektywę ataków lotniczych USA w Syrii. Żaden też nie wysyła oddziałów bojowych" do tych państw - pisze  "Washington Post".
Dziennik zastrzega, że to sam prezydent USA Barack Obama przyczynił się do tego umiarkowanego odzewu. - Obama odrzucił rekomendacje wyższych rangą dowódców wojskowych, by rozmieścić amerykańskie Siły Operacji Specjalnych w celu pomocy dla jednostek armii irackiej w walce z rebeliantami. Sekretarz stanu USA John Kerry powiedział, że administracja zrezygnowała z ofert innych krajów w sprawie żołnierzy - czytamy.

WOJNA W IRAKU - serwis specjalny >>>

Gazeta uznaje za ważne zadeklarowane przez Kerry'ego inne działania - prócz bojowych - przeciwko Państwu Islamskiemu. Chodzi m.in. o wsparcie polityczne i materialne dla rządu w Bagdadzie czy też o zadeklarowaną przez Arabię Saudyjską pomoc w szkoleniu bojowników umiarkowanej Wolnej Armii Syryjskiej. "Obama ma rację, zabiegając o wzmocnienie sił irackich i syryjskich i o wypracowanie szerokiego programu dla regionalnego sojuszu" - przyznaje "Washington Post". Jednak, jak zauważa, "w końcowym rozrachunku Państwo Islamskie musi być pokonane na polu walki".

Zobacz galerię: Dzień na zdjęciach>>>

IAR/PAP/asop

''