Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Tomasz Owsiński 14.11.2014

Śledczy ujawnili opinię o metalu z brzozy w Smoleńsku

Naczelna Prokuratura Wojskowa poinformowała, że biegli z bardzo wysokim prawdopodobieństwem uznali, że fragmenty metali z brzozy, w którą uderzył Tu-154M, pochodzą z lewego skrzydła samolotu.

- Jest to kolejna opinia potwierdzająca wyniki pracy zawarte w raporcie komisji Millera i kolejna opinia w sposób kategoryczny wskazująca, że samolot, lecąc na bardzo małej wysokości, zderzył się z brzozą, w wyniku czego nastąpiło oderwanie fragmentu skrzydła, a samolot, wykonując niekontrolowany lot, zderzył się z ziemią - uważa szef zespołu smoleńskiego przy kancelarii premiera Maciej Lasek.

(PAP/x-news)

Zaznaczył, że wszystkie ekspertyzy, które spływają do prokuratury w ramach niezależnie prowadzonego śledztwa, potwierdzają ustalenia komisji Millera. - Bardzo bym chciał, aby to potwierdzenie z innego źródła naszych wyników prac zakończyło temat czy dyskusję, czy samolot zderzył się z brzozą, czy nie - mówił przewodniczący PKBWL.

Zobacz specjalny serwis poświęcony katastrofie smoleńskiej >>>

Podkreślił, że osiemnastu członków komisji Millera było na miejscu wypadku, gdzie wykonało oględziny i badania. - Prokuratura, a w szczególności jej biegli, wykonali taką samą pracę. Wyniki są spójne. Natomiast osoby, które nigdy nie były na miejscu wypadku, które nigdy nie zajmowały się badaniem wypadków, nie były biegłymi w sprawach związanych z wypadkami lotniczymi, kontestują te nasze ustalenia, nie mając do tego żadnych podstaw - powiedział Lasek, wskazując na naukowców współpracujących z zespołem parlamentarnym ds. katastrofy smoleńskiej, którym kieruje Antoni Macierewicz (PiS).

Lasek zaznaczył, że komisja opierała się na faktach, a nie np. na modelach obliczeniowych.

Opinia biegłych

Mjr Marcin Maksjan z NPW powiedział w piątek, że "w wyniku przeprowadzonych badań biegli uznali za bardzo wysokie prawdopodobieństwo, że 10 próbek ujawnionych i zabezpieczonych w brzozie pochodzi z konstrukcji lewego skrzydła samolotu Tu-154M". Dodał, że biegli wskazali, iż 11. próbka nie występowała w materiale porównawczym, ale "zdaniem biegłych pochodzi ona z elementu wykonanego ze stopu odlewniczego - aluminium z krzemem - stosownego m.in. w technice lotniczej".

Media informowały w kwietniu, że spośród elementów metalowych wydobytych z brzozy prokuratorzy chcą przebadać szczególnie jeden - wykonany z siluminu, czyli stopu aluminium z krzemem. Tego materiału - według mediów - nie wykryto wcześniej w przebadanych szczątkach skrzydła maszyny, z których pobierano materiał porównawczy do badań.
Lasek, odnosząc się wtedy do tych informacji, mówił, że silumin to jeden z najbardziej rozpowszechnionych materiałów w lotnictwie. - Z tego stopu są wykonywane wszystkie odlewane elementy konstrukcyjne tupolewa, np. konsole zawieszania klap, wsporniki lotek i slotów - podkreślał.

Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie, prowadząca śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej, w sprawie tej opinii wystąpiła w maju do Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych w Warszawie (ITWL). Jak wówczas informowano, chodziło o badania porównawcze "fragmentów metalu zabezpieczonych w Rosji w toku oględzin dwóch fragmentów brzozy w lutym i marcu 2013 r. oraz wycinków metalu pobranych jako materiał porównawczy z lewego skrzydła wraku Tu-154M".
Śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej jest obecnie przedłużone do 10 kwietnia 2015 r. W dalszym ciągu prokuratura oczekuje na inne opinie biegłych, w szczególności dotyczące: badań fonoskopijnych zapisu nagrań z rejestratorów stanowiska pracy Grupy Kierowania Lotami lotniska w Smoleńsku oraz zapisu nagrania z pokładowego rejestratora samolotu Jak-40 lądującego w Smoleńsku przed katastrofą Tu-154M.

10 kwietnia 2010 roku o godz. 8.41 pod Smoleńskiem rozbił się samolot Tu-154M, którym polska delegacja udawała się do Katynia na uroczystości związane z 70. rocznicą zamordowania tam polskich oficerów przez radzieckie NKWD. W katastrofie, do której doszło w pobliżu lotniska Smoleńsk-Północny zginęło 96 osób, w tym prezydent RP Lech Kaczyński i jego małżonka Maria.

PAP, to