Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Juliusz Urbanowicz 16.11.2014

Dżihadyści zamordowali Amerykanina. W odwecie za atak na swoich przywódców?

Dżihadyści Państwa Islamskiego opublikowali nagranie wideo, informując o zamordowaniu przetrzymywanego w niewoli założyciela organizacji humanitarnej pomagającej Syryjczykom - Petera Kassiga. Amerykanin został stracony przez ścięcie.
Rodzice Petera Kassiga - amerykańskiego aktywisty humanitarnego, który został zamordowany przez dżihadystówRodzice Petera Kassiga - amerykańskiego aktywisty humanitarnego, który został zamordowany przez dżihadystówSteve C Mitchell/PAP/EPA

Wcześniej dżihadyści grozili, że Kassig będzie kolejnym straconym zakładnikiem, a jego śmierć będzie odwetem za amerykańskie ataki na islamistów w Iraku oraz w Syrii. Kassig przeszedł na islam i posługiwał się imieniem Abdul-Rahman.

Na prawie 16-minutowym nagraniu opublikowanym na jednym z portali społecznościach pokazano ubranego na czarno dżihadystę, z zakrytą twarzą, mówiącego po angielsku z brytyjskim akcentem. Na nagraniu widać obciętą głowę.
- To jest Peter Edward Kassig, amerykański obywatel - informuje występujący w nagraniu dżihadysta, podkreślając, że Amerykanin walczył z muzułmanami w Iraku.

WOJNA W IRAKU - serwis specjalny >>>

Materiał zawiera też obrazy z masowej egzekucji pojmanych syryjskich żołnierzy. Agencja Associated Press podaje, że na razie nie udało się potwierdzić autentyczności informacji. Również brytyjskie MSZ informuje o próbach weryfikacji nagrania.

Na początku października dżihadyści grozili, że 26-letni Kassig będzie kolejnym straconym zakładnikiem, a jego śmierć będzie odwetem za amerykańskie ataki na islamistów w Iraku oraz w Syrii.

Kassig przeszedł na islam i posługiwał się imieniem Abdul-Rahman. Konwersji miał dokonać z własnej woli.Porwano go w zeszłym roku, kiedy pomagał w dostarczeniu środków medycznych dla Syryjczyków.
Wcześniej Kassig służył w amerykańskim kontyngencie wojskowym w Iraku, ale został zwolniony ze służby z powodów zdrowotnych. Z danych Pentagonu wynika, że przez rok należał do elitarnej formacji rangers, a w Iraku przebywał od kwietnia do lipca 2007 roku.
Po odejściu z wojska poświęcił się działalności humanitarnej; w 2012 roku założył organizację humanitarną Special Emergency Response and Assistance (SERA), która miała pomagać syryjskim uchodźcom. Na stronie internetowej organizacja podała, że ze względów bezpieczeństwa zawiesiła działalność w Syrii.
WOJNA W SYRII - zobacz serwis specjalny>>>

Kassig był piątym zachodnim zakładnikiem straconym przez islamistów. Poprzednie nagrania informowały o egzekucjach Brytyjczyka Henninga i amerykańskich dziennikarzy Jamesa Foleya i Stevena Sotloffa oraz brytyjskiego pracownika pomocowego Davida Hainesa.

Zemsta za atak na przywódców dżihadystów?

Informacja o zgładzeniu Amerykanina oraz syryjskich jeńców pojawiła się w ślad za doniesieniami o tym, że ranni zostali przywódcy Państwa Islamskiego. Jednym z nich miał być dżihadysta z brytyjskim akcentem, któremu przypisuje się wcześniejsze egzekucje wykonane na zakładnikach z państw zachodnich: dwóch amerykańskich dziennikarzach i dwóch brytyjskich pracownikach organizacji humanitarnych. Ten terrorysta, określany jako Jihadi John, został ranny w ataku na irackie miasto przy granicy z Syrią - jak informują brytyjskie media.

Jak twierdzi "Mail on Sunday", dżihadysta został ranny w amerykańskim nalocie w czasie spotkania przywódców Państwa Islamskiego z Iraku i Syrii w podziemnym bunkrze w mieście Al-Kaim, na zachodzie Iraku. W tym samym ataku ranny miał zostać także szef Państwa Islamskiego Abu Bakr al-Bagdadi. Ponadto zginąć miało 10 wiodących przywódców organizacji.

Rzeczniczka brytyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych oświadczyła, że nie może potwierdzić tych doniesień.

Brytyjski dziennik powołał się na anonimową pielęgniarkę, według której Jihadi John i Bagdadi trafili do szpitala w Al-Kaim, gdzie dżihadyści przez głośniki wzywali mieszkańców do oddawania krwi dla rannych. Następnie przewieziono ich do prowincji Ar-Rakka w Syrii, uważanej za bastion Państwa Islamskiego.

Jihadi John zwrócił na siebie uwagę przy okazji opublikowanych w internecie filmów z egzekucji obywateli USA - dziennikarzy Jamesa Foleya i Stevena Sotloffa oraz Wielkiej Brytanii - Davida Hainesa i Alana Henninga. Inaczej niż inni zachodni rekruci, wykorzystywani głównie do trzymania straży lub służący jako szeregowi żołnierze, Jihadi John mówiący z brytyjskim akcentem wskazującym na londyński East End, zdobył w organizacji wysoką pozycję. Brytyjskie służby wywiadowcze szacują, że do Państwa Islamskiego, które kontroluje znaczne obszary w Iraku i Syrii, przyłączyło się ok. 500 dżihadystów o brytyjskich korzeniach.

Obama wyklucza interwencję lądową

Informacje o ścięciu kolejnego zakładnika przez dzihadystów dotarły nastepnego dnia po tym, jak pojawiły się nadzieje na przełom w wojnie z dzihadystami. Stracili oni bowiem na rzecz rządowych wojsk irackich ważne miasto Bajdżi, przy którym znajduje się największa w kraju rafineria ropy naftowej. Przeciwko Państwu Islamskiego aktywnie walczą głównie siły podporządkowane rządowi w Bagdadzie oraz bojownicy kurdyjscy i szyiccy. Wspiera ich lotnictwo tzw. koalicji chętnych,  w której prym wiodą Stany Zjednoczone.

II wojna Zachodu z islamskim terroryzmem (analiza) >>>

Tymczasem prezydent USA Barack Obama ponownie zapowiedział, że nie chce angażować amerykańskich wojsk lądowych do walki z Państwem Islamskim. Podkreślił jednak, że sytuacja może zmienić się na tyle, że ich wykorzystanie będzie konieczne.

W tym kontekście, naciskany przez dziennikarzy, Obama zaprezentował hipotezę, według której islamiści wchodzą w posiadanie broni atomowej i Waszyngton musi zareagować. Zapewnił, że w takim wypadku nie zawaha się wysłać wojsk do boju.
- Dlatego wszelkie pytania (na temat angażowania sił lądowych) ograniczają się do analizy okoliczności. (...) Obecnie działamy w porozumieniu z naszymi sojusznikami takimi jak Australia i koncentrujemy się na szkoleniu sił bezpieczeństwa Iraku, aby mogły wykonywać zadania na lądzie - poinformował prezydent USA przebywający w Australii na szczycie G-20,
Obama odniósł się tym samym do pytań, które dotyczyły wypowiedzi amerykańskiego przewodniczącego kolegium szefów sztabów sił zbrojnych USA. Generał Martin Dempsey w zeszłym tygodniu podkreślił, że jest brane pod uwagę wykorzystanie wojsk lądowych Stanów Zjednoczonych do walki z Państwem Islamskim.
- Taką ma pracę - myśleć o różnych scenariuszach - ocenił amerykański prezydent.
Obama zaprzeczył wcześniejszym doniesieniom amerykańskich mediów, które informowały o możliwej zamianie strategii Waszyngtonu w sprawie syryjskiego konfliktu. Biały Dom, według telewizji CNN, miał dostrzec, że pokonanie Państwa Islamskiego, bez pozbawienia władzy prezydenta Syrii Baszara el-Asada może być niemożliwe. Dlatego miał poprosić doradców o rewizję dotychczasowej polityki ws. Syrii.
Prezydent USA powiedział w Australii, że nie bierze na razie pod uwagę takiej ewentualności, a jego doradcy na bieżąco analizują sytuację w Iraku i Syrii.

JU/PAP

''