Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Agnieszka Jaremczak 24.11.2014

Szef MON: Polska liczy na stałą, rotacyjną obecność wojsk USA

- Amerykańscy żołnierze pozostaną w Polsce i w regionie do końca przyszłego roku, a nawet dłużej, jeżeli to będzie potrzebne - zapewnia ambasador USA w Polsce Stephen Mull.
Szef MON Tomasz Siemoniak (drugi od prawej) i ambasador USA w Polsce Stephen Mull (drugi od lewej) podczas wizyty na poligonie w Drawsku PomorskimSzef MON Tomasz Siemoniak (drugi od prawej) i ambasador USA w Polsce Stephen Mull (drugi od lewej) podczas wizyty na poligonie w Drawsku Pomorskimwww.mon.gov.pl

Amerykański dyplomata przypomniał, że w lutym 2015 roku ministrowie obrony państw NATO mają zatwierdzić plan wzmocnienia obecności na wschodniej flance sojuszu, który został przyjęty we wrześniu podczas szczytu NATO w Walii.
- Trudno przewidzieć szczegóły, ale jestem przekonany, że obecność NATO będzie większa, nie mniejsza w następnych latach, i tak powinno być w obliczu zagrożenia - powiedział. Podkreślił, że zgodnie z przyjętymi postanowieniami, amerykańscy żołnierze pozostaną w Polsce i w regionie "do końca przyszłego roku, a nawet dłużej, jeżeli to będzie potrzebne". - Wszystko zależy od tego, jakie będzie zagrożenie, jakie chociażby będzie zachowanie Rosji - dodał ambasador.

(źródło: TVN24/x-news)

Obecnie w Polsce na wspólnych szkoleniach z naszymi wojskowymi jest około 700 żołnierzy ze Stanów Zjednoczonych.

Według szefa MON i wicepremiera Tomasza Siemoniaka, obecność amerykańskich żołnierzy jest niezwykle ważna dla polskich obywateli. - Polska wierzy w sojusz ze Stanami Zjednoczonymi, Polska chce być blisko Stanów Zjednoczonych - powiedział wicepremier. Podkreślił, że od 15 lat, czyli od kiedy Polska jest członkiem NATO, polscy żołnierze służą z Amerykanami - w Afganistanie, a wcześniej w Iraku.
- Bardzo liczymy, że wasza obecność na ćwiczeniach przerodzi się w ciągłą rotacyjną obecność amerykańskich żołnierzy w Polsce - dodał szef MON. Przypomniał, że oprócz żołnierzy amerykańskich w Polsce przebywa obecnie także pododdział Brytyjczyków, sojuszniczą obecność zapewniają także rotacyjnie żołnierze z innych państw NATO.
- To dla nas bardzo istotne. Polacy, mający w historii różne doświadczenia z sojuszami, bardzo uważnie śledzili, co się wydarzy. Reakcja sojuszników była błyskawiczna - powiedział Siemoniak, nawiązując do wysłania do Polski amerykańskich pododdziałów po aneksji Krymu przez Rosję. - To bardzo wyraźny sygnał, że słowa prezydenta Obamy, że Polska już nie zostanie sama, mają pokrycie w faktach, w gotowości armii amerykańskiej do bycia tutaj - ocenił.
Siemoniak twierdzi, że nie ma problemu z wydawaniem pieniędzy przeznaczonych na modernizację techniczną do roku 2022. - Nie mam obaw co do tego, czy uda się wydać środki na modernizację. W tym roku wydamy je w 100 procentach, nie ma też zagrożeń, jeśli chodzi o ten plan do roku 2022. Wydaje mi się, że opinie, które się pojawiają, są mocno nieuzasadnione. Raczej zaczynamy już oceniać, z czego trzeba będzie zrezygnować, co jest ważniejsze, niż obawiać się, że tych środków nie wydamy - podkreślił.
Po południu zapadła decyzja o przedłużeniu do końca grudnia przetargu na śmigłowce dla polskiej armii. Pierwotny termin składania ofert mijał w najbliższy piątek.
O przełożenie terminu, wnioskowało dwóch potencjalnych dostawców. Jednym z nich jest producent śmigłowców Black Hawk, Sikorsky Aircraft Corporation. Firma pod koniec października poinformowała, że wycofa się z przetargu, jeśli polski rząd nie zmieni wymagań dotyczących zakupu śmigłowców. Sikorsky zmienił jednak zdanie, ale poprosił o przesunięcie terminu składania ostatecznych ofert.
W obecnym przetargu nasza armia ma kupić 70 maszyn.

IAR/PAP/asop