W obszernym wywiadzie dla CNN Lynton nie zgodził się z poglądem prezydenta Baracka Obamy, który powiedział, że wycofanie filmu z kin było błędem. - W tym przypadku prezydent, prasa i opinia publiczna błędnie oceniają to co się stało - powiedział. Dodał, że osobiście rozmawiał z doradcami Białego Domu, którzy "bez wątpienia zdawali sobie sprawę z sytuacji".
Lynton wyraził też zdumienie i zaskoczenie faktem, iż żadna z wielkich wytwórni w Hollywood nie stanęła publicznie po stronie Sony Pictures po dokonanym na nią cyberataku i podejmowanych przez nią próbach wprowadzenia filmu do kin. - Spowodowało to, że całe przedsięwzięcie było bardzo, bardzo samotne - podkreślił.
Bez alternatywy
Kiedy sieci kin odmówiły wyświetlania obrazu "nie mieliśmy innej alternatywy" jak go wycofać - powiedział Lynton. Podkreślił, że Sony Pictures bada inne możliwości rozpowszechnienia filmu jednak dotychczas żadna z medialnych platform nie wykazała konkretnego zainteresowania.
CNN Newsource/x-news
Zainteresowanie rozpowszechnieniem filmu wyraził "jeden z największych dystrybutorów VOD (płatnych filmów na życzenie odbieranych za pośrednictwem kablowych sieci TV - PAP) oraz jeden z handlowych portali internetowych" - powiedział szef Sony Pictures. Nie podał jednak bliższych szczegółów.
Groźby hakerów
Sony Pictures odwołała w środę wprowadzenie filmu do kin po groźbach hakerów - najprawdopodobniej z Korei Północnej - pod adresem zarówno widzów jak i właścicieli sieci kin.
W piątek decyzję wytwórni skrytykował na konferencji prasowej prezydent Barack Obama. Powiedział, że może ona zachęcać innych do zastraszania twórców, których dzieła zawierają niewygodne treści oraz, że może to zapoczątkować "autocenzurę".
CNN Newsource/x-news
Po wypowiedzi prezydenta Sony Pictures zapewniła w opublikowanym oświadczeniu, że "natychmiast rozpoczęła badanie alternatywnych sposobów, które umożliwiłyby nam rozpowszechnienie filmu na innej platformie". Oświadczenie głosi, że "wolność wypowiedzi nie powinna być nigdy ograniczana przez groźby lub wymuszenia".
Oburzenie w Korei Północnej
Film, którego produkcja kosztowała 44 mln dolarów jest komedią i opowiada o fikcyjnym zamachu na przywódcę Korei Północnej Kim Dzong Una. Wywołał on oburzenie Korei Północnej i stał się powodem ataku hakerów na wytwórnię, chociaż władze w Pjongjangu zaprzeczyły jakoby miały z nim związek. Hakerzy zagrozili atakami, porównywalnymi z tymi z 11 września 2001 roku, jeśli film wejdzie na ekrany kin. Jeszcze w listopadzie przeprowadzili oni cyberatak na Sony Pictures, uważany za największy, jaki dotychczas miał miejsce na terenie USA.
FBI formalnie oskarżyło w piątek o ten atak Koreę Północną. Obama powtórzył ten zarzut i zapowiedział, że USA odpowiedzą na ten atak "proporcjonalnie" i w sposób jaki uznają za odpowiedni.
Północnokoreańskie MSZ oświadczyło w sobotę, że oskarżenia ze strony USA są "bezpodstawne" i służą "oczernianiu" kraju. - Nie uciekając się do takich metod, jakich używało CIA, mamy środki, by udowodnić, że ten incydent nie ma z nami nic wspólnego - podkreśla resort dyplomacji Korei Północnej i proponuje Waszyngtonowi przeprowadzenie wspólnego śledztwa w tej sprawie.
Bloomberg/x-news
pp/PAP