Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Filip Ciszewski 14.06.2015

USA chcą wysłać do Polski czołgi i ciężki sprzęt. Sygnał dla Putina

Stany Zjednoczone poważnie rozważają rozmieszczenie w Europie ciężkiego sprzętu wojskowego. Miałby on trafić do kilku państw europejskich, w tym do krajów bałtyckich i odstraszać przed rosyjską agresją - pisze "New York Times".

Według "NYT", Pentagon proponuje wysłanie do Europy czołgów, pojazdów opancerzonych dla piechoty i innego ciężkiego sprzętu. Uzbrojenie miałoby trafić do Polski, ale też do Rumunii, Bułgarii i na Węgry. Zasoby te pozwoliłyby w razie potrzeby wyposażyć brygadę o liczebności od 3 do 5 tys. żołnierzy.

- Prowadzimy takie rozmowy ze stroną amerykańską, 19 maja, gdy byłem w Waszyngtonie na spotkaniu z sekretarzem obrony Ashem Carterem, było to także przedmiotem rozmów - potwierdził minister obrony Tomasz Siemonak.

"New York Times" zwraca uwagę, że byłby to pierwszy przypadek umieszczenia przez USA swego ciężkiego uzbrojenia w tych państwach członkowskich NATO, które należały swego czasu do radzieckiej sfery wpływów.

Jak podali zastrzegający sobie anonimowość rozmówcy dziennika, na terytorium każdego z państw bałtyckich - Litwy, Łotwy i Estonii - znalazłoby się wyposażenie dla 150-osobowej kompanii, a w Polsce, Rumunii, Bułgarii i być może na Węgrzech sprzęt dla 750-osobowych batalionów. Składów tych pilnowaliby lokalni pracownicy kontraktowi, a nie żołnierze amerykańscy.

- Od dłuższego czasu zabiegamy o jak największą amerykańska obecność wojskową w Polsce i na całej wschodniej flance NATO. Stany Zjednoczone przygotowują pakiet różnych działań, wśród których bardzo istotne będzie rozmieszczenie ciężkiego sprzętu w Polsce i innych krajach. To rozwiązanie, które Stany Zjednoczone stosowały w Europie, np. w Norwegii, od dawna. Żołnierzy jest względnie łatwo przerzucić, natomiast dobrze by było, by sprzęt znajdował się blisko terenu, gdzie są potencjalne zagrożenia. W majowych rozmowach w Waszyngtonie uzyskałem zapewnienie, że decyzja niedługo zapadnie - powiedział wicepremier Siemoniak.

Zgłoszona przez Pentagon propozycja musiałaby jeszcze zostać zatwierdzona przez ministra obrony Ashtona Cartera i Biały Dom. Cytowani przez gazetę eksperci, raczej pozytywnie wypowiadają się o tej inicjatywie, ale wiadomo, że niektóre państwa członkowskie NATO obawiają się reakcji Rosji na taki krok.

Szef MON podkreślił, że byłaby to kolejna decyzja zwiększająca sojuszniczą obecność USA w Polsce i regionie. - W Waszyngtonie uzyskałem zapewnienie, że ciągła rotacyjna obecność ćwiczących sił amerykańskich zostanie utrzymana co najmniej do końca 2016 roku, a można się spodziewać, że to będzie tak długo, jak będzie trzeba. Zwiększa się udział Amerykanów w Korpusie Północny Wschód, mamy grupę integracyjną NFIU (wspierającą działania "szpicy") w Bydgoszczy, mamy stały Aviation Detachment, przygotowujący rotacyjne pobyty amerykańskich lotników Polsce; wielkimi krokami zbliża się budowa elementu amerykańskiej tarczy przeciwrakietowej w Redzikowie, powinna ona ruszyć w przyszłym roku; w tym roku strona amerykańska dokonuje zakupów sprzętu pod tę instalację - wyliczał minister.

Wskazał także na "warszawską inicjatywę adaptacji strategicznej" - która ma dostosować NATO do nowej sytuacji. "Uważamy, że zagrożenia na wschodzie Europy są tak poważne, że sojusz powinien wyciągnąć długofalowe wnioski: nie tylko na kilka lat zwiększyć ilość ćwiczeń, ale na trwałe się dostosować - przez obecność na wschodzie, infrastrukturę, plany - do zagrożeń, które się pojawiły" - dodał.

IAR/PAP/fc