Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR
Filip Ciszewski 27.06.2015

Wielkie zmiany w Tunezji po zamachu. Powszechna mobilizacja

Po ataku na turystów w Susie, w którym zginęło 39 osób, Tunezja wprowadza specjalne środki bezpieczeństwa. Wzmożona aktywność islamskich terrorystów wywołała też reakcję USA, które postawiły służby w stan gotowości. Amerykanie spodziewają się zamachu 4 lipca.

Premier Tunezji Habib Essid zapowiedział powołanie do służby wojskowej wszystkich rezerwistów. Od 1 lipca będą oni ochraniać "wrażliwe" punkty i wszystkie miejsca narażone na ataki.

Uzbrojeni żołnierze będą dbać o bezpieczeństwo turystów w okolicy zabytków, ale pojawią się także na plażach i w hotelach. Premier wezwał też same hotele do zwiększenia ochrony. Ogłosił również nagrody finansowe dla wszystkich, których wskazówki i informacje pomogą ująć terrorystów.

źródło: TVN24/x-news

W ramach walki z terroryzmem władze planują w ciągu najbliższego tygodnia zamknąć 80 meczetów, znajdujących się w rękach salafitów, w których duchowni nakłaniają do przemocy. Będzie to pierwsze poważne ograniczenie swobód w kraju od obalenia dyktatury prezydenta Ben Alego. Rozwiązane zostaną partie polityczne i stowarzyszenia, które nie przestrzegają tunezyjskiej konstytucji lub są finansowane z niewiadomych źródeł. Ponadto we wrześniu w Tunezji zostanie zorganizowany poświęcony temu zagadnieniu specjalny kongres.

Dżihadyści wracają do Tunezji

Według ekspertów, na których powołują się tunezyjskie media, ponad 3 tys. Tunezyjczyków - w tym 700 kobiet - wyjechało przez Turcję do różnych krajów Bliskiego Wschodu, aby przyłączyć się do kalifatu Państwa Islamskiego (IS). Tunezyjskie władze oceniają, że około pół tysiąca spośród nich powróciło w ostatnich miesiącach do kraju.

Znany tunezyjski analityk zjawiska dżihadyzmu i autor niedawno wydanej książki na ten temat, Hedi Jahmed, twierdzi jednak, że do ugrupowań terrorystcznych wstąpiło ponad 5 tys. Tunezyjczyków. Część z nich rekrutuje się spośród byłych więźniów reżimu prezydenta Ben Alego obalonego w 2011 roku, których wypuszczono na wolność po przywróceniu swobód obywatelskich w kraju.

Jahmed, który jest redaktorem naczelnym dziennika internetowego w języku arabskim "Hakhakaik", twierdzi, że Tunezja "dochowała się" już trzeciego pokolenia dżihadystów. Wielu z nich to młodzi ludzie, którzy powrócili z Syrii i zostali uwięzieni, ale znacznie większa liczba ma jedynie obowiązek meldowania się co jakiś czas na posterunkach policji. Kontrola nad nimi ze strony służb bezpieczeństwa jest bardzo słaba, ponieważ uległy one znacznemu osłabieniu po rewolucji tunezyjskiej. Według niego "zjawisko dżihadyzmu pojawiło się jednak w Tunezji już w latach 1980.", kiedy zaczęli powracać do kraju pierwsi emigranci.

Najwięcej ofiar z Wielkiej Brytanii

Niezłomną walkę z islamistami zapowiedział po ataku w Susie premier Wielkiej Brytanii David Cameron. - W nowoczesnym świecie nie ma dla nich miejsca i pokonamy ich - powiedział Cameron. To właśnie Brytyjczycy stanowią większość ofiar zamachu w Tunezji - potwierdzono już śmierć 15.

Posłuchaj
00:06 came.mp3 Premier Wielkiej Brytanii David Cameron: obawiam się, że brytyjska opinia publiczna powinna być przygotowana na informację o tym, że większość spośród tych, którzy zginęli, to obywatele Wielkiej Brytanii (IAR)

- To byli niewinni wczasowicze, odpoczywający i spędzający wolny czas z rodzinami i przyjaciółmi. Nie byli dla nikogo zagrożeniem. Terroryści zamordowali ich, bo są wrogami narodów i krajów wyznających pokój, tolerancję i demokrację - mówił brytyjski premier. Uprzedził też brytyjskie społeczeństwo, że powinno się spodziewać wysokiej liczby rodaków wsród ofiar. Identyfikacja ofiar wymaga czasu, gdyż większość z nich była w strojach plażowych i nie miała przy sobie dokumentów.

źródło: TVP/x-news

W Tunezji działa specjalna ekipa konsularna, pomagająca brytyjskim turystom. Rząd nawiązał kontakt z biurami podróży, aby ułatwić ich ewakuację. Pierwszych rannych przewieziono już na leczenie do kraju.

Posłuchaj
00:56 relacje.mp3 Brytyjscy turyści wracają do kraju. Relacje ocalałych. Korespondencja Grzegorza Drymera (IAR)

Tymczasem brytyjskie media publikują zdjęcie zamachowca na plaży, które miało zostać wykonane tuż po ataku.

W zamachu w Susie, jednym z najpopularniejszych kurortów w Tunezji, zginęło 39 osób. Zamachowiec wszedł na teren jednego z hoteli przez plażę, strzelając do przypadkowych ludzi. Następnie skierował się w stronę basenu, a później - recepcji, oddając ogień do turystów i personelu hotelowego. Sprawcą zamachu według służb tunezyjskich jest Seifeddine Rezgui, obywatel tego kraju, student, nienotowany wcześniej przez służby. Jak podaje agencja Reuters, napastnik ukrył broń w rozkładanym parasolu, by niepostrzeżenie wejść na plażę. Do zamachu przyznała się grupa bojowników Państwa Islamskiego (IS).

Zdjęcie mające przedstawiać napastnika z Tunezji, rozpowszechniane w internecie poprzez związane z Państwem Islamskim konta w serwisach społecznościowych. Zdjęcie mające przedstawiać napastnika z Tunezji, rozpowszechniane w internecie poprzez związane z Państwem Islamskim konta w serwisach społecznościowych.

Tego samego dnia - 26 czerwca - doszło do jeszcze dwóch zamachów. W Kuwejcie, gdzie celem samobójczego ataku był szyicki meczet Imama Sadika - według najnowszych informacji ministerstwa zdrowia - zginęło 27 osób, a 227 zostało rannych. We Francji po ataku na zakłady gazowe zginęła jedna osoba, a dwie zostały ranne.

Alarm w Stanach Zjednoczonych

Po tych wydarzeniach Federalne agencje bezpieczeństwa USA - Ministerstwo Bezpieczeństwa Kraju, FBI i Narodowe Centrum Antyterrorystyczne - wydały wspólny komunikat, w którym wzywają do wzmożenia czujności wobec możliwego ataku terrorystów podczas obchodzonego 4 lipca w Stanach Zjednoczonych Dnia Niepodległości. W osobnym komunikacie minister bezpieczeństwa kraju Jeh Johnson zwrócił się do sił bezpieczeństwa, aby były czujne i gotowe do obrony narodu amerykańskiego.

Z kolei niemiecki minister spraw zagranicznych Frank-Walter Steinmeier zapewnił, że nie da się zastraszyć.


IAR/PAP/fc