Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Polskie Radio
migrator migrator 19.11.2008

Rok przygotowań

Po dwunastu miesiącach rządów PO Polska nie przybliżyła się nawet o krok do cudu gospodarczego, czy „Irlandii”.
D.Tusk, R.SikorskiD.Tusk, R.Sikorskifot.East News

Rozczarowanie – tak najkrócej można podsumować rok rządów Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego. W czasie tego roku PO nie próbowała nawet zrealizować swoich obietnic wyborczych. Ministrowie gabinetu Donalda Tuska zachowywali się nie jak osoby rządzące Polską, tylko kursanci przygotowujący się dopiero do objęcia najważniejszych stanowisk w państwie. Ich szkolenie kosztowało Polskę i Polaków dwanaście miesięcy stagnacji.

Donald Tusk, podsumowując rok swoich rządów, wśród zrealizowanych obietnic przedwyborczych wymienił wycofanie wojsk z Iraku, program budowy dróg lokalnych, wydłużenie urlopów macierzyńskich, zniesienie poboru powszechnego do wojska, abolicję podatkową, obniżenie podatków od dochodów osobistych do 18 i 32 proc., wzrost zarobków "sporej części sfery budżetowej". Komentatorzy podkreślają, że częścią wymienionych „sukcesów” rządu Tuska wcale nie jest korzystna, część jeszcze nie została zrealizowana, a inne nie są pomysłami PO.

Chwalenie się zmianami w urlopach macierzyńskich jest przedwczesne, gdyż odpowiednia nowelizacja kodeksu pracy nie została jeszcze uchwalona, a niektóre jej zapisy wejdą w życie dopiero w 2010 roku. Z kolei program budowy dróg w Polsce, mimo szumnych zapowiedzi, nie przyspieszyła ich budowy. Jak donosiły media, od stycznia do kwietnia 2008 roku nie podpisano w Polsce żadnego dużego kontraktu na budowę dróg. „Gazeta Prawna” pisała nawet, że rząd może nie zdążyć z budową autostrad potrzebnych na Euro 2012. Wszystko z powodu zaniedbań związanych z konsultacjami społecznymi. W tych okolicznościach chwalenie się powstającymi drogami lokalnymi jest nieporozumieniem, gdyż to nie one są najpilniej potrzebne Polsce. Z kolei likwidacja poboru do wojska, jak również cały projekt profesjonalizacji armii, budzi kontrowersje i może być źle przygotowana. Według części ekspertów, cały proces jest prowadzony zbyt szybko i może skutkować poważnym osłabieniem zdolności obronnych Polski. Jak pisał dziennik „Polska”, wojsko może nie znaleźć tylu ochotników do służby, ilu potrzebuje. „Uzawodowienie polskiej armii przeprowadzone według planu Platformy Obywatelskiej do 2010 roku doprowadziłoby do jej poważnego osłabienia” – alarmowała gazeta.

Premier, uznając obniżenie progów podatkowych do 18 i 32 procent za swój sukces, przypisał sobie zasługi poprzedników. Zmiany w opodatkowaniu zostały uchwalone jeszcze za rządów Prawa i Sprawiedliwości, a ich vacatio legis trwa do końca 2008 roku. Również podwyżki w budżetówce są przeceniane przez szefa rządu. Ich wysokość w niektórych przypadkach nie przekracza bowiem inflacji, często wiążą się one ze zwiększoną pracą. Jak donosiły media podwyżki w służbie zdrowia uchwalone jeszcze za rządu PiSu, być może będą musiały zostać wykorzystane na inne cele. Wszystko dlatego, że NFZ połączył pulę pieniędzy przeznaczonych na pensje pracowników ze środkami na świadczenia medyczne. Może to oznaczać, że szpitale staną przed dylematem: wypłacać podwyżki pracownikom i zadłużać placówkę, czy nie wypłacać i pokrywać bieżące wydatki.

Aleksander Smolar: Gabinet Donalda Tuska starał się wpływać na opinię publiczną, a nie zmieniać rzeczywistość.

PRowskie osiągnięcia

Najważniejszym sukcesem rządu Donalda Tuska jest utrzymanie wysokich notowań w oczach opinii publicznej. Platforma Obywatelska wciąż góruje w sondażach partii politycznych, a premier jest politykiem budzącym największe zaufanie Polaków. Gdyby wybory parlamentarne odbyły się na początku listopada 57 proc. respondentów oddałoby głos na PO - wynika z najnowszego sondażu TNS OBOP. Zdaniem politologa Marka Migalskiego wysoki wskaźnik poparcia Platformy wynika z braku alternatywy dla tej partii. – Niepopularność opozycji pomaga rządzącym. Jest ona główną gwarancją popularności rządu, który, mimo niezadowolenia społeczeństwa z niektórych jego działań, cieszy się nadal zaufaniem i sympatią – wskazuje także profesor Radosław Markowski ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej i Polskiej Akademii Nauk. Zdaniem Marka Migalskiego, w utrzymaniu wysokiego poparcia pomagają przychylne koalicji media, które prezentują „PO lepiej niż na to zasługuje". Socjolog Zdzisław Krasnodębski podkreśla natomiast, że poparcie środków masowego przekazu pomogło Platformie w skutecznej propagandzie. - To nie jest zaskakujące, bo ekipa, która doszła do władzy jest ekipą dziennikarską. Większość doradców bliskich premiera to byli dziennikarze – zauważył socjolog. Jego zdaniem, rząd traktuje obywateli jak „obiekt manipulacji".

''

Waldemar Pawlak i Donald Tusk, źr. premier.gov.pl

Eksperci zaznaczają, że dzięki sprawnemu kreowaniu wizerunku rząd Donalda Tuska utrzymywał społeczeństwo w nierealnym świecie. Zdaniem Aleksandra Smolara z Fundacji im. Stefana Batorego, przez ostatni rok mieliśmy do czynienia z "rządami PR-u". - Gabinet Donalda Tuska starał się wpływać na opinię publiczną, a nie zmieniać rzeczywistość – dodał Smolar. Profesor Uniwersytetu Humanistyczno-Przyrodniczego w Kielcach Kazimierz Kik uważa z kolei, że głównym osiągnięciem gabinetu Tuska jest zmiana stylu sprawowania władzy, "uspokojenie Polaków" i zaprzestanie "dezintegrowania społeczeństwa". Również Krasnodębski zauważa, że rządowi udało się "dać poczucie stabilności, wyciszyć konflikty i zmienić ton". Nie wiadomo jednak, w jaki sposób przekłada się to na realne działanie.

Porzucony program

W wypowiedzi Donalda Tuska, dotyczącej sukcesów pierwszego roku urzędowania, nie sposób znaleźć największych projektów Platformy Obywatelskiej. Partia rządząca od wygrania wyborów sprawia wrażenie jakby zapomniała o swoim programie. Nie udało jej się wprowadzić w życie żadnego ze swoich sztandarowych pomysłów, część z nich wciąż pozostała tylko projektami. Jednym z pierwszych „ofiar” rozmów koalicyjnych był podatek liniowy. Nie zgodził się na niego koalicjant – Polskie Stronnictwo Ludowe. W związku z tym już w pierwszych miesiącach rządzenia PO odpuściła sobie swój najważniejszy podatkowy pomysł, który od kilku lat stał się postulatem wyróżniającym partię Tuska. Inną zmianą podatkową, z której wycofał się gabinet Tuska, był tzw. podatek Belki. PO zapowiadała jego zniesienie, ale po obliczeniu, z jakimi kosztami dla budżetu państwa wiąże się taka decyzja, odstąpiła od tej zmiany. Podobnie było z jednomandatowymi okręgami wyborczymi. Na nie ludowcy nie wyrazili zgody, prawdopodobnie dlatego, że ordynacja większościowa jest korzystna dla dużych partii. Zapowiadana reforma finansów publicznych także nie doszła do skutku. Przygotowany przez rząd budżet nie wprowadza w życie jej założeń. Od roku media donosiły natomiast o coraz większej liczbie etatów w Kancelarii Premiera. Za czasów Tuska powstał osobny zespół, który obok Centrum Informacyjnego Rządu zajmował się PR premiera. Dodatkowo wiceminister Stanisław Gomułka, który w resorcie finansów pracował nad reformą finansów państwa, po kilku miesiącach pracy zrezygnował z funkcji. Swoją decyzję tłumaczył brakiem poparcia ścisłego otoczenia premiera dla przygotowanych przez siebie zmian.

Komentatorzy zaznaczają, że hasła, które głosiła w trakcie kampanii Platforma, nie nabrały konkretnych kształtów. - Rząd nie zrobił wiele w celu modernizacji kraju i uczynienia nas bardziej Irlandią i Zachodem. Ekipa Tuska nie przybliżyła nas też do zapowiadanego cudu gospodarczego – tłumaczy Marek Migalski.

Zaznacza on także, że „w ciągu roku nie stało się nic, co przybliżałoby realizację tych haseł PO, które miałyby uprawdopodobnić szybką budowę autostrad, podwyżki w służbie zdrowia i w innych dziedzinach gospodarki". Zdaniem Zdzisława Krasnodębskiego, bez pokrycia pozostaje obietnica stworzenia z Polski „drugiej Irlandii”. – Nie podjęto nawet prób realizacji tego celu - zaznaczył. Według niego, rząd nie realizuje projektu radykalnego podniesienia płac czy wzrostu gospodarczego. Gabinet Tuska wykazuje natomiast – jak zaznacza Krasnodęsbki – „szczególną determinację w sprawach mediów publicznych i reformy szpitali”.

Nieuzasadnione zadowolenie

Zdaniem członków rządu gabinet Donalda Tuska wprowadził nową jakość w polityce zagranicznej Polski. PO jeszcze w kampanii wyborczej zapowiadała odwilż w stosunkach z naszymi partnerami zagranicznymi oraz budowę silnej pozycji Polski w świecie. Premier Tusk, mówiąc o roku kierowania rządem, przyznał, że był to czas „sukcesów na arenie międzynarodowej”. Powiedział także, że Polska jest szanowana. Jednak w komentarzach, dotyczących poszczególnych wizyt zagranicznych Donalda Tuska, powtarzały się opinie, że nie przyniosły one żadnych konkretnych zysków Polsce. Poza miłymi rozmowami i szerokimi uśmiechami, nie zyskaliśmy na nich nic. Politykę zagraniczną rządu krytykuje również Marek Migalski. - Ocenia się ją po realnych skutkach, a nie po nastroju czy klimacie – zaznaczył. Dodał, że rządowi nie udało się doprowadzić do realizacji większości polskich postulatów, natomiast pogorszył stosunki z częścią krajów, m.in. Stanami Zjednoczonymi, Ukrainą i krajami nadbałtyckimi. Również stosunki z Niemcami i Rosją, na których tak zależało rządowi Tuska – zdaniem politologa - nie uległy poprawie. Socjolog Zdzisław Krasnodębski zaznacza z kolei, że zmiany w polityce zagranicznej polegają na pozornym polepszeniu stosunków z Rosją, czy Niemcami. - Atmosfera odprężenia jest okupiona stagnacją i zgodą na takie projekty, jak Gazociąg Północny – podkreślił Krasnodębski. Jego zdaniem, w Unii Europejskiej pozycja Polski uległa pogorszeniu, gdyż Donald Tusk "nie jest traktowany, jako trudny partner" w negocjacjach.

Agresywna miłość

Rząd Donalda Tuska stara się pokazać, jako gabinet, który prowadzi dialog z każdym. Jednak analitycy zaznaczają, że za fasadą miłości, PO ostro walczy ze swoimi politycznymi rywalami. W Sejmie marginalizuje znaczenie opozycji. W przeciągu ostatniego roku próbowała wpływać na suwerenne decyzje innych partii związane z obsadzaniem komisji sejmowych. Często pokazuje także, że nie traktuje poważnie swoich politycznych rywali. Świadczą o tym takie wydarzenia, jak skandal związany z posiedzeniem komisji regulaminowej dotyczącej immunitetu Zbigniewa Ziobry, czy każde posiedzenie sejmowych komisji śledczych, podczas których utrudnia się opozycji przesłuchiwanie świadków. Działacze Platformy emanują także niechęcią do prezydenta Lecha Kaczyńskiego, dyskredytując go i jego urząd w oczach opinii publicznej. Specjalnością Janusza Palikota, Stefana Niesiołowskiego i Bronisława Komorowskiego jest mówienie, że inicjatywy pałacu prezydenckiego są bezsensowne i głupie.

Rząd nie traktuje poważnie także związków zawodowych, choć PO zapowiadała, że będzie prowadziła z nimi negocjacje. W przeciągu roku mieliśmy do czynienia z wieloma falami strajków. Rząd PO musiał zmierzyć się m.in. z protestem celników, lekarzy, nauczycieli, stoczniowców, czy rolników. Żadnego z nich nie dało się szybko załagodzić, a związkowcy za każdym razem skarżyli się na brak chęci rozmów ze strony rządu.

Coraz częściej widać, że działacze PO nie są przygotowani na krytykę ze strony mediów. Dociekliwe pytania dziennikarzy w ostatnich tygodniach kilkakrotnie wywołał ostre reakcje członków rządu PO. Sławomir Nowak zapowiedział pozew sądowy przeciwko RMF FM, które ujawniło, że minister rekomendował kilku swoich znajomych do spółek skarbu państwa. W jednym z programów, komentując te doniesienia, powiedział do prowadzącego: „niech pan mnie jeszcze kawą obleje i swoim ołówkiem przebije, no i będzie sprawa załatwiona”. Nerwy puściły także Michałowi Boniemu z Kancelarii Premiera. Podczas wywiadu dla RMF FM kazał on wyłączyć mikrofon i przerwał wywiad, zapowiadając, że jest to jego ostatnia rozmowa z radiostacją. Zdenerwowały go pytania, dlaczego PO nie wprowadza podatku liniowego i nie likwiduje podatku Belki. Boni uznał, że dziennikarka zadaje pytania „z negatywnym nastawieniem”. Minister sportu Mirosław Drzewiecki obraził się z kolei na program „Teraz my” za to, że ujawniono w nim, że minister został zatrzymany przez policję w USA pod zarzutem pobicia żony.

Nieprzygotowani

Rok rządzenia PO pokazuje, że nie była ona przygotowana do sprawowania władzy. Świadczy o tym choćby bardzo niski wskaźnik indeksu legislacyjnego. „Gazeta Prawna” obliczyła, że w pierwszym półroczu rządowi udało się doprowadzić do uchwalenia zaledwie 32,60 proc. rządowych ustaw. W drugiej połowie 2008 roku jak do tej pory wskaźnik ten wyniósł 17 proc. Aleksander Smolar z Fundacji im. Stefana Batorego podkreśla, że nieprzygotowanie Platformy było oczywiste i rażące. – PO objęła rządy całkowicie do tego nieprzygotowana, ani w sensie personalnym, ani w sensie programowym - ocenił Smolar. Jak zaznaczył, politycy Platformy w pierwszych miesiącach brak projektów ustaw tłumaczyli tym, że polskim problemem jest nadmiar ustaw.

Zdzisław Krasnodębski podkreśla z kolei, że PO nie pokazała się, jako partia ekspercka. - Mit, że po rządach ludzi nie do końca sprawnych przyjdą kompetentni fachowcy, został obalony - tłumaczył Krasnodębski. Podkreślił, że nieprzygotowanie partii Tuska do sprawowania władzy jest zaskakujące, gdyż od dłuższego czasu szykowała się ona do objęcia rządów. Socjolog dodaje, że większość ministrów do tej pory wyglądała, "jakby potrzebowała czasu, żeby się zorientować, na czym ich praca polega". – Okazało się, że PO jest nieprzygotowana do objęcia władzy, a legendy o szufladach pełnych ustaw były rzeczywiście legendami – mówił inny ekspert, Marek Migalski.

Dwanaście miesięcy rządów koalicji Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego nie przybliżyło Polski do Irlandii, czy cudu gospodarczego, nie wzmocniło polskiego statusu na arenie międzynarodowej, ani nie sprawiło, że żyje się lepiej. Wszystkim. Poseł ludowców Stanisław Żelichowski w Programie Trzecim Polskiego Radia stwierdził, że rząd musiał najpierw „wiele spraw uporządkować”. – Porządkujemy sprawy, które były zabagnione – stwierdził Żelichowski. Niestety pierwszy rok rządzenia PO i PSL może świadczyć, że gabinet Tuska o „porządkowaniu spraw” będzie mówił do końca kadencji.

Stanisław Żaryn