Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Ksenia Maćczak 03.11.2016

Iskrzy na linii Berlin - Ankara? Jest reakcja szefa niemieckiego MSZ na zarzuty, że Niemcy chronią terrorystów

Ostra reakcja szefa MSZ Niemiec na zarzuty wysunięte przez prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana.Frank-Walter Steinmeier podkreślił, że Berlin nie będzie milczał w sytuacji, gdy zagrożona jest wolność słowa i prasy.

Erdogan zarzucił Niemcom, że chroni terrorystów i uchyla się od ekstradycji zwolenników Fethullaha Gulena, którego władze w Ankarze oskarżają o zorganizowanie zamachu stanu w lipcu.
- Zupełnie nie rozumiem słów Erdogana odnoszących się do sytuacji bezpieczeństwa w Niemczech - powiedział Steinmeier na konferencji prasowej w budynku MSZ w Berlinie.

Recep Tayyip Erdogan Nie oczekujemy niczego od Niemiec, ale zostaniecie osądzeni przez historię za wspieranie terroryzmu

Erdogan oświadczył, że Niemcy od dawna zapewniają schronienie bojownikom Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) - separatystycznego ugrupowania, uznawanego przez Turcję i UE za organizację terrorystyczną - oraz skrajnie lewicowej organizacji Rewolucyjna Partia Wyzwolenia Ludu-Front (DHKP-C), która w przeszłości dokonała zbrojnych ataków w Turcji.

- Nie oczekujemy niczego od Niemiec, ale zostaniecie osądzeni przez historię za wspieranie terroryzmu. (...) Niemcy stały się ważnym schronieniem dla terrorystów" - powiedział Erdogan podczas wystąpienia w pałacu prezydenckim w Ankarze.

- Jesteśmy zaniepokojeni faktem, że Niemcy, które od lat chronią PKK i DHKP-C, stały się zapleczem dla gulenistowskiej organizacji terrorystycznej" - dodał turecki prezydent.

Frank-Walter Steinmeier Nie możemy milczeć wtedy, gdy chodzi o naruszenie wolności słowa i prasy

Steinmeier podkreślił, że Berlinowi zależy na "bliskich i konstruktywnych" relacjach z Ankarą.

Berlin nie będzie milczał

- Nie możemy jednak milczeć wtedy, gdy chodzi o naruszenie wolności słowa i prasy. Nigdy tak nie postępowaliśmy i dziś także nie będziemy tego robić - zaznaczył szef niemieckiej dyplomacji.

Stosunki turecko-niemieckie ostatnio się poprawiły, po załamaniu, do jakiego doszło w lecie po uchwale niemieckiego parlamentu, który uznał masakrę Ormian przez imperium osmańskie podczas pierwszej wojny światowej za ludobójstwo.

Wypowiedź kanclerz Angeli Merkel, która w środę skrytykowała represje stosowane przez władze Turcji wobec dziennikarzy, doprowadziła do ponownego zaostrzenia relacji.

Fethullah Gulen to muzułmański kaznodzieja, który od 17 lat przebywa w USA. W przeszłości sojusznik, a obecnie główny wróg Erdogana. Przez Ankarę oskarżany jest o zorganizowanie nieudanego wojskowego zamachu stanu z 15 lipca, a także o stworzenie w Turcji tzw. struktur równoległych, zwanych teraz przez władze organizacją terrorystyczną FETO. Gulen odrzuca te oskarżenia.

Po udaremnionej próbie wojskowego puczu władze przeprowadziły bezprecedensowe czystki, które wywołują krytykę Zachodu. Wprowadzono też stan wyjątkowy, który 19 października został przedłużony o 90 dni. Ankara uzasadnia to walką, jaką państwo prowadzi przeciwko "organizacjom terrorystycznym". Zamknięto też ponad 160 redakcji uznawanych za krytyczne wobec władz, w tym gazety, magazyny i stacje telewizyjne.

ksem/