Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
migrator migrator 19.10.2009

Podejrzliwość premiera

Premier Donald Tusk zaznaczył, że przyjrzy się sprawie zakładania podsłuchów dziennikarzom przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Donald TuskDonald Tusk(fot. east news)

- Mam wrażenie, że są w Polsce instytucje i osoby, które zajmują się zakładaniem podsłuchów zupełnie nie tam, gdzie trzeba i nie temu, komu trzeba - podkreślił Tusk. Zdaniem szefa rządu jest zbyt dużo dowolności, jeśli chodzi o tę sferę. Premier skrytykował też publikowanie stenogramów z podsłuchów. Dodał, że ma pretensje do dziennikarzy, że zamieścili treści podsłuchanych rozmów.

- Przyjrzę się całej tej sprawie, bo wszyscy mamy dosyć takiej atmosfery narastającej nieufności wynikającej z takiego poczucia, że ciągle ktoś kogoś podsłuchuje. Szybko przejrzymy, po pierwsze przepisy, po drugie praktykę - powiedział Tusk. Dodał, że w tej sprawie "mały rachunek sumienia" powinni zrobić politycy i ustawodawcy oraz dziennikarze.

Premier, pytany, czy będą dymisje w ABW, odparł: "Co do wniosków dotyczących samej ABW po tym audycie i przejrzeniu, co naprawdę się dzieje w sprawach podsłuchów, podejmę odpowiednie decyzję. Dzisiaj jest za wcześnie, żebym zapowiadał konkretne decyzje".

Afera podsłuchowa

W sobotę "Rzeczpospolita" napisała, że ABW nagrała rozmowę dziennikarza "Rzeczpospolitej" Cezarego Gmyza oraz Bogdana Rymanowskiego z TVN, prowadzoną z telefonu Wojciecha Sumlińskiego. Według "Rz" niezgodne z prawem było to, że nie zniszczono zapisów z podsłuchów rozmów, które nie miały związku ze sprawą. Gazeta kwestionuje też dopuszczalność udostępnienia materiałów ze śledztwa pełnomocnikowi zastępcy szefa ABW Jacka Mąki w związku z procesem cywilnym, jaki Mąka wytoczył "Rzeczpospolitej".

Zastępca prokuratora apelacyjnego w Warszawie Robert Majewski zapewnił w sobotę, że podsłuch w śledztwie dotyczącym próby handlu tajnymi dokumentami z weryfikacji WSI był stosowany wobec podejrzanego Wojciecha S., a nie wobec rozmawiających z nim dziennikarzy.

Również ABW oświadczyła, że nie podsłuchiwała Rymanowskiego i Gmyza, a stenogramy przytoczone przez "Rz" zostały odtajnione nie na żądanie funkcjonariuszy ABW, lecz - zgodnie z prawem - przez prokuratora.

Prokuratura zapewniła też, że udostępnienie części dokumentów prawnikowi Mąki było zgodne z prawem i odbyło się po odtajnieniu dokumentów, kiedy także podejrzani mogli się już zapoznać z materiałem dowodowym.

Sam Mąka przesłał oświadczenie, w którym wyjaśnił, że jego pełnomocnik wystąpił o dokumenty z postępowania karnego wobec Wojciecha S. i Aleksandra L. w związku z procesem o ochronę dóbr osobistych i uzyskał dostęp do nich zgodnie z kodeksem postępowania karnego. Według Mąki, udostępnione jego pełnomocnikowi dokumenty mają znaczenie dla oceny wiarygodności pozwanego przezeń Gmyza.

(iar,pap)