Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR
migrator migrator 28.10.2009

Bejda: nie było podstaw odwołania Kamińskiego

Były zastępca szefa CBA wyjaśnienia działania CBA w sprawie afery gruntowej.

Andrzej Lepper osobiście interesował się sprawą odrolnienia gruntów w gminie Muntowo - tak przed komisją śledczą do spraw nacisków zeznał były wiceszef CBA Ernest Bejda.

Składa on wyjaśnienia w związku z działaniami Centralnego Biura Antykorupcyjnego w sprawie tak zwanej afery gruntowej.

Bejda powiedział, że odwołanie szefa CBA nie miało uzasadnienia prawnego.

Były wiceszef Centralnego Biura Antykorupcyjnego dodał, że jeszcze na początku tego roku prokurator Bogusław Olewiński, który postawił później zarzuty Mariuszowi Kamińskiego, zapewniał go, iż nie ma do tego podstaw. Bejda był wtedy dwukrotnie przesłuchiwany przez prokuratora Olewińskiego.

Bejda zeznał, że Biuro nigdy nie wykonało żadnej operacji bez zgody sądu. W uzasadnieniu odwołania Mariusza Kamińskiego zarzucono mu między innymi nadużywanie władzy poprzez kierowanie nielegalnymi działaniami. Były wiceszef CBA powiedział, że w maju usłyszał o projekcie zarzutów wobec szefa CBA, jednak - jak podkreślił - w świetle Kodeksu Postępowania Karnego nie istnieje coś takiego jak "projekt zarzutów".

Akcja zgodna z prawem

Były wiceszef CBA powiedział, że decyzję o rozpoczęciu operacji w Ministerstwie Rolnictwa podjęto na podstawie wiarygodnych doniesień osób ze świata biznesu. To oni przekazali CBA informację o tym, że Andrzej K. za łapówkę jest w stanie przeprowadzić operację odrolnienia każdej działki. Powoływał się przy tym na wpływy w Ministerstwie Rolnictwa, kierowanym przez Andrzeja Leppera. Dowodem na to miało być nagranie przedstawione funkcjonariuszom CBA, na którym Andrzej K. chwalił się, że może odrolnić działkę. Podpowiadał, że powinna to być duża działka, żeby sprawa się opłacała. Ernest Bejda zapewnił, że osoby, które złożyły doniesienie do Biura, zgłosiły się z informacją o Andrzeju K. same.

Była zgoda prokuratury

Mając takie dowody CBA przystąpiło do sprawdzenia wiarygodności doniesień. Według Bejdy, w chwili rozpoczęcia akcji CBA dysponowało dowodem przestępstwa popełnionego przez Andrzeja K. Dodatkowo podejrzewano, że Andrzej K. nie działa sam, ale w porozumieniu z Andrzejem R., oraz z kimś w Ministerstwie Rolnictwa. Prokurator generalny wydał zgodę na przeprowadzenie operacji specjalnej.

Ernest Bejda zapewnił, że funkcjonariusz CBA, który kontaktował się z Andrzejem K. jedynie zainicjował rozmowę na temat mozliwości odrolnienia gruntów, a później inicjatywa przeszła w ręce biznesmena. To on proponował kolejne kroki, a na rozpoczęcie działań pobrał zaliczkę w kwocie 10 tysięcy złotych. Realizując swoje obietnice Andrzej K. cały czas kontaktował się z Andrzejem R., który miał być pośrednikiem z osobami z otoczenia Andrzeja Leppera.

Wiceszef CBA tłumaczył, że rozpoczynając operację, CBA miała za mało czasu i za mało środków, aby zakupić grunty potrzebne do przeprowadzenia akcji. Andrzej K. zażądał ponad 7 milionów złotych łapówki, a więc sumę ogromną jak na możlwości finansowe CBA. Dlatego zdecydowano się na użycie fałszywych dokumentów, które miały uwiarygodnić agenta. Ernest Bejda podkreślił, że to Andrzej K. a nie CBA wprowadziło te fałszywe dokumenty do obiegu prawnego, bowiem to on, a nie agenci CBA przekazali je do Ministerstw Rolnictwa.

Zanim jednak dokumenty trafiły do ministerstwa, Andrzej K. przekazał je Piotrowi R. Ten zawiózł je kierownictwu Samoobrony. W ten sposób z projektem odrolnienia działki na Mazurach zapoznał się osobiście Andrzej Lepper - powiedział Bejda. Dokumenty poprzez Piotra R., wróciły do Andrzeja K., a następnie zostały przekazane do Ministerstwa Rolnictwa.

Tańszy sposób

Podczas procedury odrolnienia CBA starała się zdobyć dowód na zainteresowanie sprawą Andrzeja Leppera. Podejrzenie na ówczesnego ministra rolnictwa rzuciły jego częste kontakty z Piotrem R. W pewnym momencie akcji funkcjonariusz CBA poinformował Andrzeja K., że wycofuje się z transakcji, bowiem znalazł "tańszy" sposób załatwienia sprawy. Jako swój kontakt oficer CBA wskazał pana Borysiuka. Po tym zdarzeniu Borysiuk został wezwany przez Leppera, który zakazał mu zajmowania się tą sprawą. Dowodem na zainteresowanie się sprawą przez Leppera jest - według Ernesta Bejdy - również sposób, w jaki pracowano nad nią w ministerstwie. Piotr R. został przedstawiony szefowi gabinetu politycznego w ministerstwie, Maciejowi Jabłońskiemu, jako pełnomocnik gminy Muntowo, co było oczywistą nieprawdą. Jabłoński później został awansowany na funkcję wiceministra rolnictwa i polecił mu osobiste zajęcie się sprawą.

Kiedy 6 lipca funkcjonariusze zabezpieczali dokumenty w ministerstwie, dowiedzieli się, że sprawa odrolnienia była gotowa do podpisu. Oficjalnie w porządku obrad kierownictwa ministerstwa takiego punktu nie było. Był natomiast punkt "sprawy różne", podczas którego składano podobne wnioski.

Więcej szczegółów na temat sprawy Ernest Bejda ma przekazać komisji na posiedzeniu niejawnym.

(iar,rk)