Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Polskie Radio
migrator migrator 29.10.2009

Kiszczak bez przedawnienia

Sąd Apelacyjny w Warszawie uchylił wyrok na Czesława Kiszczaka i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia przez Sąd Okręgowy w Warszawie.
Kopalnia Wujek - budynek głównyKopalnia "Wujek" - budynek głównyfot.wikipedia

Wymiar sprawiedliwości próbuje wyjaśnić jaką rolę odegrał Kiszczak w zabiciu 9 górników kopalni "Wujek" w grudniu 1981 roku. Ówczesnemu ministrowi spraw wewnętrznych zarzucano nieumyślne przyczynienie się do ich śmierci.

Rok temu warszawski sąd okręgowy umorzył sprawę. Sędziowie uznali, że sprawa przedawniła się w 1986 roku. Apelację w tej sprawie złożyła prokuratura i pełnomocnicy oskarżycieli posiłkowych. Wszyscy chcieli ponownego procesu. Sąd przychylił się do ich wniosku.

Prowadzący sprawę Kiszczaka sędzia Jerzy Leder przyznał, że to jeden z najdłuższych procesów karnych w Polsce, jednocześnie wywołujący olbrzymie emocje. Leder zaznaczył, że zły wyrok nie może być szanowany tylko dlatego, że sprawa toczy się zbyt długo. Dlatego "w trosce o sprawiedliwość" sąd apelacyjny zdecydował się na skierowanie sprawy do ponownego rozpatrzenia. Sędzia Leder tłumaczył, że przyjęto wcześniej błędne ustalenia, co do zamiarów oskarżonego. - Co w konsekwencji spowodowało, że sąd nieprawidłowo przyjął nieumyślność i nieprawidłowo umorzył postępowanie z uwagi na przedawnienie - podkreślił.

Sędzia dodał, że rola Kiszczaka w wydarzeniach z grudnia 1981 została zminimalizowana, bo sąd dał "nadmierną wiarę" wyjaśnieniom oskarżonego Kiszczaka. Doprowadziło to - zdaniem sędziego Ledera - do nietrafnych ustaleń i zminimalizowania roli byłego szefa MSW w sprawie ówczesnych pacyfikacji kopalni. - W konsekwencji doprowadziło to do nietrafnych ustaleń i ocen - zaznaczył Leder.

Prokuratura zarzucała Kiszczakowi, że sprowadził niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia ludzi. Chodzi o szyfrogram, który rozesłał 13 grudnia 1981 r. do jednostek milicji. Kiszczak przekazał w nim dowódcom MO uprawnienia do wydania rozkazu użycia broni. Na jego podstawie specjalny pluton ZOMO strzelał do górników w kopalniach "Wujek" i "Manifest lipcowy".

Sąd uznał, że Czesław Kiszczak powinien określić zasady użycia broni. Ponieważ jednak tego nie zrobił nieumyślnie sprowadził powszechne niebezpieczeństwo dla zdrowia i życia górników. Ponadto szyfrogram nie był rozkazem, lecz tylko powtórzeniem treści zawartych w dekrecie o stanie wojennym.

Ubiegłoroczny wyrok był już trzecim w tej sprawie. Od 1994 roku Czesław Kiszczak został już raz uniewinniony, a potem skazany na 2 lata więzienia w zawieszeniu. Obydwa wyroki zostały uchylone w apelacji.

W 1993 roku sprawę Kiszczaka wyłączono z trwającego w Katowicach procesu ZOMO-wców strzelających w "Wujku". W tamtej sprawie zapadł już prawomocny wyrok skazujący. W ubiegłym roku Sąd Apelacyjny w Katowicach złagodził wyrok Romualda Cieślaka (byłego dowódcy plutonu specjalnego ZOMO) z jedenastu do sześciu lat więzienia. Tymczasem jego podwładni otrzymali wyroki wyższe niż zasądzone przez sąd okręgowy. W kwietniu tego roku Sąd Najwyższy wszystkie te wyroki utrzymał.

"Uznanie winy najważniejsze"

Wyrok Sądu Apelacyjnego jest naprawieniem tego, co zepsuły poprzednie sądy - powiedział Krzysztof Pluszczyk z Komitetu Pamięci Górników KWK "Wujek". Jak zaznaczył Pluszczyk, dla rodzin górników ta sprawa nigdy się nie przedawni. Dodał, że dla nich ważniejsze byłoby uznanie winy przez oskarżonych niż faktyczne wyroki skazujące.