Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
migracja
migrator migrator 11.01.2010

Tajemnicza śmierć urzędnika kancelarii premiera

Grzegorz Michniewicz jeszcze miesiąc przed śmiercią planował z przyjacielem wspólny urlop z przyjacielem w Toskanii.

"Wprost” ustalił, że w wieczór poprzedzający tragedie Grzegorz Michniewicz przeprowadził trzy rozmowy telefoniczne (z żoną, pewnym urzędnikiem i ze swoim przyjacielem) oraz wysłał serie SMS-ów.

Grzegorz Michniewicz został dyrektorem generalnym kancelarii premiera w styczniu 2008 roku.

Rano 23 grudnia w domu w Głoskowie pod Warszawa ciało dyrektora znalazł rządowy kierowca.Jeden z najważniejszych w kraju urzędników powiesił się na kablu od odkurzacza.

Prokuratura Okręgowa w Warszawie, która prowadzi śledztwo, przyjmuje samobójstwo za najbardziej prawdopodobna przyczynę śmierci Grzegorza Michniewicza. Ale dlaczego jeden z najbardziej zaufanych ludzi władzy, człowiek posiadający certyfikaty dostępu do najtajniejszych informacji, mający za sobą wiele specjalistycznych szkoleń, zdecydował się na tak drastyczny krok? – pyta „Wprost”.

Ostatni rozmówca

Tygodnik dotarł do człowieka, który kontaktował się z nim jako ostatni. Paweł Gutowski, znajomy Michniewicza, mieszkający w Wielkiej Brytanii, rozmawiał z nim 22 grudnia około 22.40 przez Skype.

Jak relacjonuje Gutowski podczas tej rozmowy Grzegorz Michniewicz był  „w fatalnym stanie”, prawie szlochał. Mimo to twierdził, że wszystko jest u niego w porządku. Gutowski był tak zaniepokojony jego stanem, że chciał poprosić jednego ze znajomych, by go odwiedził. "

Podczas pogrzebu Gutowski dowiedział się, że godzinę przed rozmową z nim Michniewicz rozmawiał przez telefon z żoną. Podobno był w dobrym nastroju. Po rozmowie z żoną Michniewicz wyszedł jeszcze na spacer z psem - relacjonuje Gutowski tygodnikowi "Wprost. Dodaje, że coś musiało się wydarzyć się podczas tego spaceru.

Motywy samobójstwa niejasne

Na pogrzebie Michniewicza jego znajomi mówili, że powodem desperackiego kroku mogła być ciężka choroba. Gutowski był zdziwiony, bo nigdy nie słyszał o tym wcześniej. Zaznacza, że 29 listopada planowali razem z Michniewiczem urlop w Toskanii. Ocenia, że nic nie zapowiadało takiej tragedii.

23 grudnia 2009 r. Michniewicz miał być na opłatku ze znajomymi z Centrum Obsługi Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, a potem miał wyjechać nad morze do teściów i żony - pisze "Wprost".

ag, Wprost

Więcej na stronach internetowych tygodnika "Wprost"