Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Filip Ciszewski 13.03.2018

Świadek: Amber Gold to była dziwna firma, dokonująca dziwnych przelewów

- Amber Gold to była dziwna firma, dokonująca dziwnych przelewów. Przypuszczaliśmy, że może dojść do próby wyprania pieniędzy przez podmioty publiczne - mówił b. szef gdańskiej delegatury ABW Adam Gruszka przed komisją śledczą.
Posłuchaj
  • Jarosław Krajewski o niepodjęciu działań przez ABW, rzekomo na prośbę prokuratury (IAR)
  • Jarosław Dąbrowski: nie zabraniałem prowadzenia aktywnych działań ws. Amber Gold (IAR)
Czytaj także

- Sprawa Amber Gold w mojej świadomości rozpoczęła się w kwietniu lub maju 2012 roku, jeśli chodzi o działania ABW. Natomiast jesienią 2011 roku miałem świadomość, że sprawą tą interesuje się wydział do walki z przestępczością gospodarczą Komendy Wojewódzkiej w Gdańsku - mówił Gruszka.

Dopytywany przez Jarosława Krajewskiego (PiS), kto przekazał mu informację na temat firmy Marcina P., świadek zeznał, że konkretna informacja, którą dysponowała Agencja, pochodziła od Głównego Inspektora Informacji Finansowej. - Ta informacja wpłynęła do ABW w Warszawie - doprecyzował.

- Z delegatury stołecznej dowiedziałem się, że na moim terenie funkcjonuje dziwna firma, że ta firma dokonuje bardzo dziwnych przelewów na konta bardzo dziwnych osób - mówił. Dodał, że jednym z nich był przelew na gdańskie zoo, czy finansowanie filmu o Lechu Wałęsie.

- To były kosmiczne przelewy, które się nie mieściły w granicach rozsądnego postępowania gospodarczego - kontynuował Gruszka.

Jak dodał, w Warszawie zapadła decyzja, że będzie otrzymywał informacje o pojedynczych przelewach, by je następnie zweryfikować.

- Uznaliśmy w gronie: zastępca szefa, dyrektor delegatury stołecznej i ja, że przekazanie wprost tych materiałów, poza moją osobą, może skutkować tym, że do końca nie wyjaśnimy sprawy - wskazał.

Witold Zembaczyński (Nowoczesna) dopytywał świadka, czy przelewy, o których mówił, mogły być formą łapówki. Świadek, odpowiadając na to pytanie, wskazał, że Agencja dysponowała 90 stronami materiałów, z których wynikało, że P. w ciągu 2011 roku dokonywał przelewów. - Pieniądze się gromadzą i nagle dochodzi do przelewu, na OLT Express, Jet Air, itd. - mówił świadek.

- Przypuszczaliśmy, że może tutaj dojść do próby wyprania pieniędzy przez podmioty publiczne, to nas najbardziej zainteresowało - mówił dalej.

- Kwestia inwestowania w linie lotnicze wydawała nam się idealnym sposobem na wyprowadzenie pieniędzy, z racji bardzo skomplikowanego ruchu, tankowania i tak dalej - stwierdził świadek.

Dopytywany o konkretne czynności podejmowane przez Agencję, Gruszka wskazał, że "nie mieliśmy konkretnych czynności". - Chodziło o delikatne sprawdzenie, tak aby żadna ze stron, która jest beneficjentem tych pieniędzy, się o tym nie dowiedziała - zaznaczył. Chodziło o to - jak mówił dalej - żeby informacja o sprawdzeniach nie dotarła do Marcina P.

"Nie był żadnym słupem"

Wcześniej, pierwszy świadek zeznający przed komisją - Jarosław Dąbrowski stwierdził, że szef gdańskiej piramidy finansowej prowadził swoją działalność samodzielnie. Dodał, że w swojej karierze zawodowej spotkał się z podobnym przypadkiem. - Nie był żadnym słupem. Jego plan był taki, żeby w pewnym momencie zainwestować środki - mówił były zastępca dyrektora gdańskiego ABW.

Były wicedyrektor gdańskiego ABW zeznał, że jego jednostka zwróciła uwagę, iż część współpracowników Marcin P. była związana w przeszłości z instytucjami finansowymi, choć sam właściciel Amber Gold miał również dużą wiedzę. - Jak budowaliśmy jego portret psychologiczny, okazało się, że jest człowiekiem bardzo dobrze zorientowanym w działaniach gospodarczych - powiedział Jarosław Dąbrowski.

Na wtorek zaplanowano też przesłuchanie drugiego świadka. Będzie nim były dyrektor gdańskiego ABW Adam Gruszka. W sierpniu 2011 roku jeden z oficerów ABW sporządził notatkę służbową na temat wejścia Amber Gold na rynek lotniczy i przypuszczenia, że firma może być piramidą finansową. Szef tej służby generał Krzysztof Bondaryk 24 maja 2012 roku wysłał do najważniejszych osób w państwie notatkę ostrzegającą, że w sprawie Amber Gold może zostać poszkodowanych kilkadziesiąt tysięcy osób. Pismo trafiło między innymi do ówczesnego premiera, prezydenta i ministra finansów.

"Nie byłem o tym informowany"

Wcześniej, podczas przesłuchania przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann pytała Dąbrowskiego o zeznania przed komisją funkcjonariuszy ABW, którzy wskazywali, że to właśnie on razem z dyrektorem gdańskiej ABW Adamem Gruszką ustalili, że ABW nie będzie "aktywnie, operacyjnie" zajmować się sprawą Amber Gold. 

Świadek zeznał, że nie pamięta tych okoliczności, ale "zapewne była jakaś dyskusja, przedstawiane były argumenty i została wypracowana decyzja". Wassermann dopytywała, czy któryś z podległych Dąbrowskiemu oficerów był wzywany do Warszawy, aby wyjaśnić, dlaczego przez dziewięć miesięcy gdańska ABW nie zajmowała się sprawą Amber Gold. - Ja nie byłem o tym informowany - powiedział świadek. 

Po tym fragmencie zeznań Wassermann wystąpiła z wnioskiem o przeprowadzenie konfrontacji pomiędzy Dąbrowskim oraz naczelnikiem i funkcjonariuszem operacyjnym ABW, który prowadził sprawę Amber Gold. Uzasadniła, że występują rozbieżności w zeznaniach świadków. Konfrontacja ma się odbyć w czwartek 22 marca.

Jarosław Krajewski (PiS) wskazał, że wcześniej zeznający przed komisją funkcjonariusze ABW zeznali, że dostali jasne wytyczne, żeby niektórymi wątkami sprawy Amber Gold nie zajmować się w ogóle. Cytował zeznania funkcjonariusza Agencji: "Dostałem wprost polecenie, że prokuratura nie życzy sobie, żeby w tym zakresie prowadzić jakiekolwiek czynności operacyjne i zostało mi powiedziane, że jeżeli będziemy tym się zajmować, dostaniemy zarzuty za utrudnianie śledztwa". 

czytaj więcej
jeden-na-jednego.jpg
Jarosław Krajewski: afera Amber Gold pokazuje stan państwa w latach 2009-2012

Wątek Michała Tuska

Krajewski mówił, że to Dąbrowski miał przekazywać takie informacje o oczekiwaniach ze strony prokuratury. Jak mówił poseł PiS, jednym z takich wątków, miała być sprawa Michała Tuska.

- Odnośnie Michała Tuska informacja o tej osobie została ujawniona w śledztwie, w trakcie podsłuchu procesowego. Procedura obowiązująca w Agencji jest taka, że cały materiał z podsłuchu procesowego jest w pierwszej kolejności przekazywany prokuratorowi - powiedział świadek. Jak mówił, bez zapoznania się przez prokuratora z materiałem z podsłuchu ABW nie wykonuje żadnych czynności.

Krajewski podał, że w materiałach sprawy operacyjnej "Eldorado" nie znajdują się jakiekolwiek wzmianki, by prowadzono czynności operacyjno-rozpoznawcze w celu ustalenia roli Michała Tuska ws. Amber Gold. Jak dodał, kilku funkcjonariuszy Agencji przesłuchiwanych wcześniej przez komisję zeznało, że wątkiem Michała Tuska mają się nie zajmować.

Wassermann zapytała świadka, czy - pod rygorem wszczęcia postępowania o utrudnianie śledztwa - wydał zakaz zajmowania się wątkami pobocznymi, w tym rolą Michała Tuska. - Nie przypominam sobie, żebym rozmawiał, używając takich słów - odpowiedział świadek. - Nie było sugestii, żeby się nie zajmowali wątkami, była sugestia, żeby się nie zajmowali osobami lub tematami bez uzgodnienia z oficerem prowadzącym śledztwo - zeznał Dąbrowski. Dodał, że oficer prowadzący był w kontakcie z prokuraturą.

Pierwsze spotkanie z negatywnymi materiałami ws. spółki

- Po raz pierwszy zapoznałem się z materiałami negatywnymi na temat spółki Amber Gold - z tego co pamiętam - po powrocie dyrektora (gdańskiej ABW) Adama Gruszki z jednej z narad w Warszawie - oświadczył świadek na wstępie przesłuchania. 

Jarosław Dąbrowski Po raz pierwszy zapoznałem się z materiałami negatywnymi na temat spółki Amber Gold - z tego co pamiętam - po powrocie dyrektora (gdańskiej ABW) Adama Gruszki z jednej z narad w Warszawie 

Dopytywany przez Krajewskiego, kiedy to było, Dąbrowski przyznał, że z tego "co mogłem słyszeć na komisji, było to w 2012 roku". - Nie pamiętam, czy był to kwiecień czy maj - dodał.

Świadek relacjonował, że Gruszka po powrocie z tej narady poinformował go, że w Warszawie zapadła decyzja, iż jest "materiał w delegaturze stołecznej, który będzie przekazany do dalszego prowadzenia w delegaturze ABW w Gdańsku". - I zapadła decyzja, że jest zgoda departamentu postępowań karnych i kierownictwa Agencji, abyśmy my przejęli do dalszego prowadzenia taki materiał - dodał Dąbrowski. 

Świadek wskazał, że wstępna informacja dotycząca materiału, który miał być przekazany przez centralę Agencji, dotyczył niewywiązywania się szefa Amber Gold Marcina P. z umów z klientami.

Pytania o działania operacyjne ABW

Świadek pytany przez komisję, czy miał informację, że gdańska ABW prowadziła działania operacyjno-rozpoznawcze wobec Amber Gold już w 2011 roku, stwierdził, iż nie przypomina sobie takiej sytuacji. 

- Albo zostałem tak z tymi informacjami zapoznany, że nie przypominam sobie tej sytuacji, albo była to sytuacja taka, że ktoś podjął decyzję z pominięciem mojej osoby - stwierdził. Dodał, że naczelnik wydziału operacyjnego nie konsultuje wszystkich decyzji z dyrektorem delegatury. 

W toku przesłuchania Wassermann pytała świadka, czy to on zdecydował, by wobec Amber Gold nie prowadzić aktywnych działań operacyjnych, wobec informacji, którymi delegatura dysponowała od sierpnia 2011 roku. Na taki fakt zwracał uwagę podczas niedawnego przesłuchania jeden z przesłuchiwanych przed komisję funkcjonariuszy gdańskiej ABW. - Nie zabraniałem prowadzić żadnych działań aktywnych, operacyjnych - zapewniał Dąbrowski. 

- Nie przypominam sobie sytuacji, żebym zabraniał wszczęcia sprawy operacyjnej, ponieważ z tego co pamiętam, zgodnie z przepisami naczelnik sam wszczyna sprawę operacyjną - dodał.

Wątek komendy wojewódzkiej policji

Świadek zaznaczył jednocześnie, że mogła się pojawić sytuacja, że Agencja wiedząc, iż działania operacyjne w tej sprawie prowadzi komenda wojewódzka policji, "mogliśmy podjąć decyzje, że my działań operacyjnych aktywnych nie będziemy prowadzić, z tego względu, że w jednym mieście dwie instytucje nie mogą prowadzić w stosunku do jednej osoby aktywnych działań operacyjnych". 

Wassermann dopytywała więc, czy przyczyną niepodjęcia przez dziewięć miesięcy (od sierpnia 2011 r. do maja 2012 r.) aktywnych działań przez ABW była wiedza, że operacyjnie zajmuje się nią komenda wojewódzka. 

- Trudno mi dzisiaj powiedzieć, bo naprawdę nie pamiętam tej sytuacji. Nie wykluczam, że mogło tak być - odpowiedział świadek. 

Notatka służbowa oficera ABW

W sierpniu 2011 roku jeden z oficerów ABW sporządził notatkę służbową na temat wejścia Amber Gold na rynek lotniczy i przypuszczenia, że firma może być piramidą finansową. Szef tej służby generał Krzysztof Bondaryk 24 maja 2012 roku wysłał do najważniejszych osób w państwie notatkę ostrzegającą, że w sprawie Amber Gold może zostać poszkodowanych kilkadziesiąt tysięcy osób. Pismo trafiło między innymi do ówczesnego premiera, prezydenta i ministra finansów.

ABW prowadziła też czynności procesowe na zlecenie prokuratury, a na początku lipca 2012 roku Prokuratura Okręgowa w Gdańsku przekazała jej śledztwo. Na kilka tygodni przed upadkiem spółki służby specjalne założyły podsłuchy na telefonach należących do szefa Amber Gold Marcina P. i jego współpracowników.

Spółka Amber Gold powstała w 2009 roku i miała inwestować pieniądze klientów w złoto oraz inne kruszce, oferując oprocentowanie wyższe od lokat bankowych. W 2011 roku przejęła trzy linie lotnicze i na ich podstawie stworzyła przewoźnika OLT Express. Firma założona przez Marcina P. okazała się jednak piramidą finansową. W sierpniu 2012 roku ogłosiła upadłość. Oszukała niemal 19 tysięcy klientów na kwotę ponad 850 milionów złotych.

fc/koz/mg